Drogi Miśku... Historia ciekawa choć niestety ciężko tu cokolwiek doradzić. Najlepszą radą byłoby:
Ja ci radzę rób jak uważasz, ale uważaj jak robisz tyle że z całą pewnością nie o takie rady i opinie prosiłeś.
Wild mówi byś walczył, ja niestety tego zdania nie podzielam ;-/. Byłam w związku powiedzmy analogicznym tyle że nie "miałam nikogo na boku". Facet fenomenalny i niesamowicie inteligentny, zakręcił mną tak że nie zdążyłam się zorientować a już byłam w nim zakochana na zabój. I... straciłam dla niego prawie rok ;-( Podobnie jak u Ciebie od początku nie było różowo, choć przecież to właśnie na początku powinny być te "motylki". Po kilku miesiącach walki o większe okazywanie uczuć coś się zmieniło na lepsze. Było CUDOWNIE! niestety tylko przez niespełna 3 miesiące. Później coś mu przestało pasować. Zaczął mieć dla mnie coraz mniej czasu i coraz mniej mi mówić... Co raz rzadziej dzwonił... Było mie ciężko i próbowałam o tym rozmawiać w końcu powiedział że potrzebuje przestrzeni. było to w dość trudnym dla mnie okresie bo akurat znalazłam guz na piersi (a przez to że dużo pracowałam i nie mogłam wziąć wolnego bardzo się martwiłam bo było to jeszcze przed konsultacją z lekarzem). W końcu stwierdziłam że mam ważniejsze problemy na głowie niż nasz związek i postanowiłam się rozstać. Im wcześniej tym lepiej bo troszkę mniej boli i łatwiej się pozbierać. Jednak on tego nie chciał, powiedział że jedyne czego potrzebuje to przerwa. Głupia poszłam na to. Do tej pory nie wiem po co, bo gdybym była jego koleżanką na pewno zadzwoniłby zapytać jak się czuję ale jako jego kobieta w trakcie przerwy już prawdopodobnie nie zasługuję na takie zainteresowanie. wciąż mam ochotę go
albo
, ale jednocześnie popędziłabym do niego
by znów poczuć siłę jego ramion i ciepło ust
Wierzę jednak że w końcu znajdzie się ktoś komu będzie na mnie naprawdę zależało a mnie na nim.
Może z tej historii Miśku wyciągniesz jakieś wnioski... Myślę że sytuacja jest o tyle podobna że ani jemu na mnie nie zależało ani (przepraszam, ale to prawdopodobne) jej nie zależy tak naprawdę na Tobie.
Niestety mój drogi ale nikogo nie można zmusić do miłości, ani do tego by chciał z tobą być. Sytuacja wygląda tak jakby ona sama nie wiedziała czego chce, ale jednego była pewna nie chce poważnego związku. Wydaje mi się że dla niej najlepiej i najfajniej byłoby gdybyś biegał za nią jak psiaptek jakiś z językiem za brodzie, a ona mogłaby Cię nadal olewać.
Choć może z drugiej strony warto byś walczył o nią i jej uczucia. Może sie uda, a jeśli okazałoby się że niestety racja jest po mojej stronie to przynajmniej miałbyś pewność że zrobiłeś wszystko co było możliwe i nie mogłeś zrobić już nic więcej. Zastanów się jednak czy warto. Czy ta dziewczyna jest osobą z którą chcesz spędzić życie i czy da i szczęście. No i proszę cię nie powielaj moich błędów. Pamiętaj że miłość nie jest wtedy gdy się kogoś po prostu bardzo lubi i ma się ochotę na seks z nim tylko wtedy kiedy jesteś w stanie choć w części (takiej sporej
) poświęcić się dla tej drugiej osoby. A udany związek to ten w którym ludzie się szanują i nawzajem o siebie dbają. W związku obie osoby muszą iść na kompromis i obie muszą sie starać. Jeśli dba o to tylko jedna strona to to niestety w 99% przypadków nie wypala, a jeśli wypali to czy jest sens rezygnować z siebie i nie dostać nic w zamian prócz bólu i zawiedzionych nadziei?
Pomyśl o tym Misiaczku.
Życzę powodzenia i informuj nas o rozwoju sytuacji... Może się ułoży a dzięki Twoim postom o tym przywrócisz mi wiarę w udane związki
Pozdrawiam gorąco :-*
_________________
Uważaj na wypowiadane słowa, te częstokroć są groźniejsze, niż uderzenie pięścią... rana na duszy może się nigdy nie zagoić...
http://www.sppah.org.pl/index.php?kam=Woda%20Pitna