moja lista będzie troche dłuższa
Blink 182. (za cały pierdolony całokształt, dla nich mogę zostac gejem xD)
yellowcard (za ich sprawą polubiłem skrzypce, świetnie łączą gatunki)
the swellers (za luz)
hit the lights (za tematykę piosenek)
sum41 (za całokształt i robienie sobie jaj z wszystkiego, chociaż na ostatniej płycie sie skończyli)
+44 (za byłych członków b182, zachowali chociaż częsc klimatu)
the transplants (świetna muzyka, nie wymaga komentarza)
the vandals (za to że się nie zmieniają i mozna ich sluchac caly dzien, tyle mają plyt! :D)
Angels and Airwaves (tylko przy tym zespole robi mi sie kiedykolwiek smutno, lajt ;) )
Goldfinger (99 szlecht balloons ;p)
Goodnight nurse(że nikt ich nie zna)
Green Day (że się starzeją a i tak są dobrzy)
Hit the switch (za piękną skejterską sieczkę)
Zebrahead (za fajne rapowane zwrotki)
Alient ant farm (za wokal)
Elvis Presley (za to że jest legendą)
Linkin Park (za pierwsze płyty)
Styles of Beyond (za rapcore :D)
Agnostic front (oni sie nigdy nie skończą)
Papa roach (świetni są, chociaż wokalista sie skończył)
the Ataris (za nazwe
)
MILLENCOLIN (za reprezentacje szwecji w skate-punku)
NOFX (za ośmieszanie usa)
Ramones (hey ho let's go)
Rancid (za basiste, nakurwiacz)
Pennywise (za szybkosc i dynamikę)
The hives (za wokaliste ktory spiewa jakby byl jebnięty)
offspring (bo są kim są)
the used (za growl :D choke meeeee)
bad religion (za to że są złą religią)
manu chao (za muzykę)
zielone żabki (właściwie ich srednio lubie, bo spiewaja po polsku)
kult (classic)