Kiedys gdy szukalam pracy, rok temu, to ja przebieralam w milionie ofert na ktore chcialabym odpowiedziec. Nie mialam wiedzy, doswiadczenia, wyksztalcenia, nie znam jezykow, nie mialam nawet wyksztalcenia sredniego, teoretycznie, dla przyszlego pracodawcy moje CV powinno byc odrazu odrzucone, ale z ponad 20 miejsc gdzie wyslalam CV oddzwonili wszyscy poza dwoma pracodawcami - mimo, ze do wielu z tych prac wymagana byla jakas minimalna wiedza branzowa czy doswiadczenie... a ja przeciez takowego nie mialam.
nie pytali, co ja moge im dac, mowili co oni mi sa w stanie zaoferowac, jaka stawke, szkolenia, znizki pracownicze, wszystko zebym tylko sie skusila. Przebierałam, mówiłam, że się zastanowię a oni nieraz dzwonili i po 2 razy lub mówili odrazu, że są na tak i tylko ode mnie zależy decyzja. Tak bylo w maju rok temu. i tak oto, zaczelam prace ktora uwielbiam - dzieki tej mozliwosci wyboru, mnogosci ofert...
Dziś, przeglądając oferty, widzę, że jest ich dużo mniej, wymagania sie zmieniły, na większość z nich nawet nie mogłabym odpowiedzieć, ze swoimi kwalifikacjami, mimo, że są to oferty których w życiu bym podjąć nie chciała.
np w orsayu, aby dostac stanowisko sprzedawcy trzeba miec: [cytuje] Wykształcenie handlowe lub ekonomiczne (
http://www.pracuj.pl/oferty/1424507_content.html) - no hellow! zeby ukladac porozrzucane po klientach ciuchy czy zeby nabic paragon na kase? Gdybym miala takie wyksztalcenie to napewno w Orasyu pracowac bym nie chciala. ba, nawet teraz bym nie chciala, wole ambitniejsze prace :)
Tak jak ja, kiedys moglam przebierac i wybrac najbardziej pasującą mi pracę, tak teraz pracodawcy mogą przebierać i wybierać najlepszych pracowników.
Role sie mocno odwrocily ale dla ambitnych, wyksztalconych i dynamicznych ludzi powinno byc to jedynie wyzwaniem ktoremu trzeba podolac, a nie problemem :)
Ludzie, którzy tak jak ja, są jeszcze baardzo młodzi, bez wyksztalcenia muszą nadrabiać innymi atutami żeby się utrzymać. Patrze na CV ktore do nas przychodzą, sami ludzie po studiach kierunkowych... a ja? średnie niepełne... jedyne czym nadrabiam to doświadczeniem, rok w tej samej pracy. Myślę, że kryzys to dobry czas na podnoszenie swoich kwalifikacji i samorealizacje. - w zakresie własnym, bo niestety, ilość szkolen, takze zostala zredukowana do minimum. Chce wierzyc, ze pracodawcy to doceniaja.
Co do tego czy Polska cos zrobi...
coz, ktos zadal trafne pytanie, Polska czyli kto?
Rząd? Polska to my. Nikt nie broni przejmowac inicjatywy gospodarczej, zwlaszcza, ze studenci maja jeszcze pomoc w postaci inkubatora :> Nikt nie broni nam kupować polskich produktów, inna kwestia, że często ich jakość pozostawia wiele do zyczenia, ale troche dobrej woli i mozna znalesc poskie i dobre. Nikt nie broni nam podnosic swoich kwalifikacji i doszkalac sie, tak aby problem bezrobocia nas nie dotknął, a nawet jesli, abysmy mogli znalesc szybko inna prace, a nie ogladac sie na to czy Polska cos zrobi.
Jest trudniej, place nizsze a ceny rosna, ale i tak najgorszy jest pesymizm gospodarczy,
czyli ciecie etatow, srodkow i inwestycji na wyrost. Nic dziwnego, ze zastoj sie poglebia.