ZBLIŻAJĄ SIĘ (09.2011 r., niedziela) TZW. WYBORY (wybór między dżumą a cholerą.../chętni mogą potwierdzić akceptację realizowania tego, co do tej pory.../wolność powszechnego głosowania... na wskazanych przez polityków-media jedynie słusznych tzw. polityków).
POWSZECHNY I AKTYWNY BOJKOT (pod lokalami wyborczymi, co jest wbrew tzw. prawu, ale konieczne, bo może okazać się skuteczne, a więc w Naszym interesie) TZW. WYBORÓW (...).../WYBIERAMY/WYMUSZAMY RACJONALIZM (racjonalny ustrój społeczno-polityczno-gospodarczy http://www.racjonalnyrzad.pl )PS
Ten system nie został stworzony dla Nas/nie służy - JAK WIDAĆ (...) - ogółowi, tylko wąskiej grupie wykorzystującej system dla niej stworzony: cwaniaczkom, kombinatorom, karierowiczom, nieudacznikom, kreaturom (psychopatom, debilom; kanaliom)!
Macie szansę zakończyć robienie z was bezmyślnego, podporządkowanego bydła (ogłupianie, manipulowanie, oszukiwanie, okłamywanie), traktowania jak pólniewolników (wykorzystywanie); realizowanie utopii (szkodzenie, pogrążanie). Wreszcie możecie stać się normalnymi, inteligentnymi, świadomymi, zdrowymi, żyjącymi w dobrobycie Ludźmi, Obywatelami!
Do wydruku, naklejenia na karton, dyktę i eksponowania przed tzw. lokalem wyborczym:
DOŚĆ SZKODZENIA, POGRĄŻANIA; REALIZOWANIA UTOPII/DOMAGAMY SIĘ NORMALNOŚCI, POPRZEZ WPROWADZENIE RACJONALNEGO USTROJU SPOŁECZNO-POLITYCZNO-GOSPODARCZEGO!!!
http://www.racjonalnyrzad.pl JEST KONSTRUKTYWNA - powszechnie zmilczana... - ALTERNATYWA: RACJONALNY RZĄD LUDOWY POLSKI
http://www.racjonalnyrzad.plBroszurki do druku:
http://www.racjonalnyrzad.pl/forum/view ... 1&start=40 http://www.niedlapsakielbasa.pl/PETYCJA DLA POLAKÓW!
Podpisz petycję i dołącz do społeczności pod adresem ndpk.pl
Tunezja, Egipt….
Polska?!
Jest nas już blisko PIĘĆ TYSIĘCY! To ponad 10 razy więcej niż posłów w sejmie – damy im radę!
Na szczęście nie musimy posuwać się do takich działań jak obywatele Tunezji, czy Egiptu, ponieważ panuje u nas demokracja. Demokracja ta jest usilnie niszczona przez media i polityków. Upodlone społeczeństwo popadło w marazm i coraz częściej opluwane przez klasę polityczną trzyma się opinii, że pada deszcz. Marazm jaki panuje w naszym kraju nie jest przypadkowy, to efekt sprawnego działania polityków i ich ogromny sukces. To także efekt działania mediów i ośrodków sondażowych, które usilnie wmawiają nam, że nic nie możemy zdziałać (wszak słupki poparcia partii znajdujących się w sejmie trzymają się mocno).
Nic straconego… Razem możemy to zmienić. Skupmy się wszyscy na tej akcji. Pomyślcie ile dobrego możemy zdziałać pracując wspólnie. Mimo różnych poglądów łączy nas jeden cel – obalenie rządzącej klasy politycznej podczas jesiennych wyborów.
Wpisujcie wasze pomysły, sukcesy i dokonania. Piszcie do nas na maila
kontakt@niedlapsakielbasa.plMoże zorganizujemy marsz, albo wynajmiemy salę by spotkać się i pokazać mediom, że jest nas bardzo wielu? Zmobilizujmy się już teraz, to najwyższa pora na działanie. W wakacje będzie za późno! Musimy to zrobić dla naszej wspólnej przyszłości. Byśmy mogli spokojnie spojrzeć w lustro i z podniesioną głową móc powiedzieć – Polska to mój kraj.
UWAGA: TA PODSTRONA TO NIE JEST MIEJSCE NA AGITACJĘ JAKICHKOLWIEK PARTII. TO MIEJSCE DO KREOWANIA POMYSŁÓW NA TO JAKIE PODJĄĆ DZIAŁANIA, BY POLACY ZNÓW NABRALI SZACUNKU DO SAMYCH SIEBIE I WYZWOLILI SIĘ Z MARAZMU! W NASZYCH RĘKACH LEŻY WIELKA ODPOWIEDZIALNOŚĆ – ZRÓBMY TO!
Proszę o długie, przemyślane i wolne od emocji komentarze – pomysły!
Kilka przykładów, za co należy postawić odpowiedzialne za to osoby przed trybunałem stanu:- za dofinansowywanie banków (biedni dopłacili do bogatych)
- za wyprzedaż Majątku Narodowego (Dlaczego brakuje pieniędzy na rynku/jak odbywa się drenaż pieniędzy z rynku, państwa:
1. Bo spłacamy odsetki od pożyczek zaciąganych przez rządzących, a więc pieniądze są eksportowane za granicę, do najbogatszych ludzi na świecie.
2. Bo spłacamy tzw. żywą gotówką nie tylko wirtualne pożyczki od banków, ale i jeszcze od nich odsetki, a większość banków jest zagraniczna, więc zyski transferują za granicę, dla milionerów, miliarderów.
3. Bo m.in. hipermarkety płacą niewspółmiernie małe względem zysków podatki, a zyski transferują za granicę, dla milionerów, miliarderów)
- za pozwalanie na to i wspieranie rabunku państwa przez kler/katolicką sektę (M.IN. O KATOLICKIEJ ORGANIZACJI RELIGIJNEJ
http://www.wolnyswiat.pl/15p4.html )
- za zadłużanie Państwa/Polaków (
http://www.dlugpubliczny.org.pl/pl - Licznik... OGROMNE DŁUGI POLAKÓW. JUŻ 31 MLD ZŁ Zaległości ma 2,1 mln osób
Zadłużenie naszego kraju na koniec 2011 roku może wynieść aż 918 mld zł. Ale to nie koniec złych wiadomości. 918 mld zł to 61,4 proc. PKB, znacznie powyżej progu ostrożnościowego, ustalonego na 55 proc. PKB. Źródło: "Rzeczpospolita"
ILE POLSKA NAPRAWDĘ MA DŁUGÓW Słysz szacuje go, wraz z zobowiązaniami na rzecz przyszłych emerytów, na 3,1 bln zł, czyli ok. 240 proc. PKB)
- za zdrowotne wyniszczanie Polaków (W Polsce różne organizacje podają, że około 10-25 % dzieci w wieku do 14 lat cierpi przez głód i spożywa najwyżej jeden posiłek dziennie. Według obecnych szacunków minimum egzystencji to około 350-390 złotych na osobę! GUS podaje, iż 60% (23 mln) polskiego społeczeństwa żyje poniżej minimum socjalnego (z tego 5 mln w skrajnej nędzy)!
Jak wynika z danych Eurostatu jesteśmy liderem... w biedzie. Przegoniliśmy nawet Rumunów i Bułgarów! Z 1/3 obywateli żyjących poniżej minimum socjalnego staliśmy się prawdziwą europejską potęgą!
KAŻDY Z NAS ZOSTANIE ALERGIKIEM
- W naszym kraju jest największy odsetek alergików na świecie. Każdy z nas prędzej czy później zachoruje na alergię - mówił na konferencji prof. Bolesław K. Samoliński, kierownik badania.
Wyniki badań są zatrważające - aż 40 proc. Polaków cierpi na alergię, u 35 proc. zdarzają się stany zapalne błony śluzowej nosa, a alergiczny nieżyt nosa, który może prowadzić do astmy, ma co czwarty badany.
Astma, czyli przewlekłe zapalenie oskrzeli wywołane przewlekłą alergią, jest dziś naszym największym problemem zdrowotnym. Choruje na nią aż 3 mln rodaków. - Przy tym aż 70 proc. astmatyków nie wie, że jest chorych - alarmuje prof. Samoliński.
Astma atakuje ludzi młodych. Z danych GUS wynika, że w grupie osób do 29. roku życia jest najczęstszą chorobą przewlekłą. To choroba cywilizacyjna. Dziś na świecie choruje na nią aż 300 mln ludzi, a w ciągu kolejnych 15 lat ich liczba wzrośnie o kolejne 100 mln. Astma jest chorobą śmiertelną. W jej wyniku w Europie co godzinę umiera jedna osoba.
POLACY NAJCZĘŚCIEJ MAJĄ PROBLEMY ZE WZROKIEM, NADCIŚNIENIEM I NADWAGĄ
Problemy ze wzrokiem (57 proc.), nadciśnienie tętnicze (56 proc.) oraz nadwaga lub otyłość (47 proc.) to główne dolegliwości, na które cierpią Polacy - wynika z europejskiego sondażu na temat zdrowia Europe Health 2008.
Europejczycy najczęściej borykają się z nadciśnieniem tętniczym (42 proc.), problemami ze wzrokiem i nadwagą (po 38 proc.). Mają problem także z wysokim poziomem cholesterolu (35 proc.) i cierpią na stres (31 proc.). Co trzeci badany zmaga się z bezsennością lub zaburzeniami snu.
Znaczna część badanych Polaków dotknięta jest chorobami cywilizacyjnymi, takimi jak stres (41 proc.) i bezsenność, zaburzenia snu (36 proc.) lub depresja (22 proc.). Ponad jedna trzecia (34 proc.) badanych Polaków cierpi na zbyt wysoki poziom cholesterolu.
Problemy ze słuchem ma 29 proc. polskich respondentów, a 24 proc. ma problem z zaparciami (częściej niż średnia europejska). Co piąty badany miał problemy z pamięcią, a 20 proc. badanych Polaków choruje na cukrzycę.
Przynajmniej co czwarte polskie dziecko do 14. roku życia jest dotknięte przewlekłą chorobą - np. alergią, astmą albo schorzeniem oczu. Co dziesiąte korzysta z aparatu słuchowego, okularów albo chodzi o kuli.
Ponad 90 procent dzieci w Polsce ma różnego rodzaju wady rozwojowe i schorzenia. Niemal 25 procent cierpi na choroby przewlekłe.
NASZE DZIECI BĘDĄ ŻYŁY KRÓCEJ Przeciętny młody Polak będzie żył 5 lat krócej, niż jego rodzice! Naukowcy z amerykańskiego National Institutes on Aging alarmują.
JUŻ MILIARD LUDZI NA ŚWIECIE JEST CIĘŻKO CHORYCH Będzie jeszcze gorzej. Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że 15 proc. ludzi na Ziemi jest w jakimś stopniu upośledzona- donosi france24.com. Wśród nich jest aż 200 mln w ciężkim stanie. Niepełnosprawnych szybko przybywa.
OTO ŚWIATOWY ZABÓJCA NUMER JEDEN Za dwa lata rak będzie zabijał więcej ludzi niż choroby serca. W ciągu najbliższych dziesięciu, dwudziestu lat co trzeci z nas zachoruje na nowotwór)
- za ogłupianie, manipulowanie, okłamywanie, intelektualne degenerowanie Polaków (za pośrednictwem mediów, przez kler dzieci w szkołach)
- za zmilczanie konstruktywnej alternatywy, niezrealizowanie racjonalnych projektów (
http://www.racjonalnyrzad.pl )
A więc za, wszechstronne, zaniechania, działania na szkodę Państwa Polskiego/Polaków!
----------------------------
Proszę o kolejne przykłady.
Proszę o kontakt prawników biegłych w temacie.
-------------------------------------------------
Proszę o przedstawienie materiałów, dowodów innej przestępczej działalności tzw. polityków (w razie pozytywnej weryfikacji i zastosowania będzie zaoferowane b. wysokie honorarium, status świadka koronnego w razie potrzeby, itp., bo to będzie, wszechstronny, koniec prosperowania tych osobników; szkodzenia, niszczenia; realizowania utopii; pogrążania). Wówczas spotkam się z nimi, pokażę te aktywa, a następnie zaproponuję: Albo konstruktywizm (
http://www.racjonalnyrzad.pl ), albo prokuratura, sąd za działalność przestępczą, w tym gospodarczą, osądzenie przed Trybunałem Stanu za zdradę narodową!
PS
"FAKTY I MITY" nr 1, 10.01.2008 r.
CZARNA MAFIA: (...) ...kodeks karny, artykuł 231 paragraf 1: „Funkcjonariusz publiczny, który przekraczając swoje uprawnienia lub niedopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”. I par 2: „Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w par. I w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10”. „Wybrańcy narodu” są funkcjonariuszami publicznymi, a tuczą Kościół, by uzyskać poparcie z ambony przy wyborach, czyli korzyścią majątkową i osobistą. (...)
Lux Veritatis
http://obywatel.salon24.pl/93057,remigi ... niewygodna O książce "Z deszczu pod rynnę. Meandry polskiej prywatyzacji"
Prywatyzacja polskiej gospodarki to jeden wielki przekręt"
(Tittenburn Jacek)
Ta książka jest bardzo niewygodna dla wielu osób i środowisk. Padają tu niezliczone znane nazwiska – jakby na jej kartkach materializowała się przestroga Miłosza, że spisane będą czyny i rozmowy.
Nie, moi drodzy, nie mam wcale na myśli książki o TW „Bolku”, choć zapewne niejeden i niejedna z Was pomyśleli właśnie o niej. Trudno zresztą, aby było inaczej – szum medialny wokół pracy Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka jest tak ogromny, że niełatwo o inne skojarzenia. Ale tak się złożyło, że ukazała się właśnie książka – a raczej ostatni z czterech tomów kompletu – w moim odczuciu równie ważna i równie niewygodna dla politycznego establishmentu Rzeczypospolitej. Przeczucie mówi mi, że nie może ona jednak liczyć nawet na 1% medialnej wrzawy, która towarzyszy wydaniu tamtej. Dlatego na miarę swoich skromnych możliwości postanowiłem wesprzeć promocję właśnie tej, o którą media się raczej nie upomną.
(...)
„GAZETA WYBORCZA” 16-17.02.2002 r.
ELDORADO POLITYKÓW
O korupcji w polskiej polityce opowiada Andrzej Czernecki właściciel i prezes High Tech Lab, jednej z największych firm produkujących skomplikowany sprzęt medyczny w Polsce, były poseł Porozumienia Centrum, Unii Demokratycznej i Unii Wolności.
(...)
Nastał rząd Jana Krzysztofa Bieleckiego...
– Zapał pozostał, ale trzeba było jakoś uporządkować kwestie finansowania partii – w końcu jak długo poważni politycy mają chodzić po prośbie? Ustalono, że od teraz to biznes będzie przychodził do polityków z pytaniem, czy można coś wpłacić na fundusze partyjne. Rząd Bieleckiego wprowadził pierwsze zezwolenia i
koncesje na import, produkcję, prowadzenie odpowiedniej działalności. Zezwolenia zaczęli dostawać ci, którzy „sponsorowali” rozwijające się polskie partie czekami z wystarczającą ilością zer. W rządzie byli już prywatni przedsiębiorcy, więc wszystko załatwiało się jak w rodzinie, nie było żadnych nieporozumień, mechanizm zaczął funkcjonować coraz sprawniej. Ale naprawdę to były tylko niewinne początki – koło fortuny zaczynało się kręcić.
(...)
Skończył się rząd Bieleckiego...
– I większość ministrów, przeważnie ci, którzy nie mieli wcześniej własnych przedsiębiorstw, od razu znalazła, miejsca na strategicznych stanowiskach w dużych prywatnych spółkach. Byli sprawdzonymi politykami, którzy zostali oficjalnie wyznaczeni do kontaktów z rządzącą ekipą. Można o nich powiedzieć, że stali się zawodowymi pośrednikami w przekazywaniu coraz większych kwot na fundusze partyjne, a także na prywatne rachunki członków rządu i polityków kolejnych
koalicji. W tym momencie reguły były już jasno określone: ceny poszczególnych koncesji, zamówień rządowych, publiczne przetargi. Te 4 tys. $, które wycyganiono od prywaciarzy jeszcze 2 lata temu, stało się zamierzchłą historią. Teraz za ściśle określone przywileje zaczęły wpływać co najmniej kilkudziesięciokrotnie większe kwoty.
Pada rząd Hanny Suchockiej, Lech Wałęsa rozwiązuje Sejm, druga w Pana życiu kampania wyborcza. Rządy przejmuje SLD razem z PSL...
– Tak skorumpowanego rządu jak rząd Pawlaka nie można porównać chyba z niczym. PSL chapał tak, jak nikt wcześniej i nikt długo potem. Dopiero lata później ekipie Mariana Krzaklewskiego i Jerzego Buzka udało się dorównać ludowcom. Pamiętam jeszcze komunistycznych urzędników, z którymi się użerałem – oni też
chapali, i to sporo, ale nigdy nie mogli sobie pozwolić na naruszenie interesu państwa, bo za to się szło prosto do paki. Tu nie było nawet mowy o takich ograniczeniach. Administracja PSL na każdym szczeblu władzy, od wójta po najwyższe stanowiska w rządzie, wykorzystywała praktycznie wszystko, na czym można było po cichu i na lewo zarobić kasę. Od ogromnych prywatyzowanych przedsiębiorstw poprzez agencje rządowe, po drobne machlojki przy remontach wiejskich duktów.
Ale przecież najbardziej zajadli krytycy prywatyzacji byli właśnie z PSL – cała ekipa z Bogdanem Pękiem na czele.
– Przede wszystkim Pęk atakował wszystkich z lewa i prawa, ale nigdy z własnego obozu. Chciał zostać dobrym szeryfem znanym na całą Polskę nie tyle z poczucia misji, co z chorobliwego pragnienia sławy. W rezultacie Pęk i jemu podobni spiskowali, co by tu palnąć, żeby tylko dobrze wypaść w głównym wydaniu „Wiadomości”. Brali na warsztat prywatyzowane firmy, w których były silne związki, wymachiwali stertami papierów, których nie chciało im się nawet do końca przeczytać, i obrzucali wszystkich na około błotem. A prawdziwe afery kryminalne, które w tym czasie po cichu organizowali ich koledzy, pomijali milczeniem. W
konsekwencji zrobili wielką krzywdę krajowi, bo ośmieszyli całą sprawę. Jak dziś reaguje większość ludzi, kiedy podnosi się larum, że rozkładają majątek narodowy? A daję słowo, bo to się działo na moich oczach – rozkradali na potęgę! Ogromna liczba polskich przedsiębiorstw została sprzedana znacznie poniżej swojej wartości, oszukańcze przetargi wygrywały niesolidne firmy, żeby tylko ludzie i partie związane rządzącą ekipą mogły zarobić. A wszystko zgodnie z przepisami, które to przepisy notabene ustalała panująca niepodzielnie ekipa.
Jacy ludzie zarobili na tym?
– Cwaniacy i kombinatorzy wybrani przez tzw. elektorat. Działacze polityczni, którzy wiedzieli, ba!, byli przekonani, że inaczej w życiu do niczego nie dojdą. Były sytuacje, kiedy duże prywatyzowane fabryki kupowali ludzie nie mający grosza przy duszy. Wystarczyła decyzja „zaprzyjaźnionego” ministra, z którą szedł pan do banku, prosząc o kredyt na sfinalizowanie transakcji. Bank wiedząc, że przedsiębiorstwo jest warte dużo więcej, a cała sprawa jest przekrętem „umocowanym politycznie”, a więc jak najbardziej bezpiecznym, dawał kredyt bez żadnych problemów. Potem poprowadził pan tę fabrykę przez chwilę, po czym znajdował pan
dla niej tzw. strategicznego inwestora i sprzedawał mu ją z dziewięciokrotnym przebiciem. A początek był zero. Za odpowiednią działkę goli ludzie stawali się miliarderami z dnia na dzień. Zresztą banki nie zawsze były potrzebne, zamiast męczących formalności i sterty kwitków z powodzeniem stosowano dawno sprawdzone metody. Jak można było sprywatyzować fabrykę X za 100 mln, a przyszedł facet, który dawał 10 mln i bokiem jeszcze 1 mln, to się szybko sprzedawało za dychę. I to była już katastrofa.
Dlaczego informuje Pan o tym mnie, a nie prokuratora?
– Powtarzam: to wszystko odbywało się w zgodzie z przepisami ustalonymi zresztą przez samą ekipę na potrzeby chwili. Po drugie – to niestety brutalna prawda – dla Polski nawet ta złodziejska prywatyzacja była o niebo lepsza od sytuacji, w której nie prywatyzowano by wcale.
Rząd Pawlaka nie prywatyzował już wcale?
– Działacze związkowi zorientowali się, że prywatyzacja podcina gałąź, na której wygodnie siedzą, natomiast politycy odkryli nowe eldorado. Prywatyzację zastąpiła tzw. komercjalizacja przedsiębiorstw państwowych. W państwowych molochach dyrektora naczelnego zamieniano na wieloosobowy rząd, do tego dodano jeszcze rady nadzorcze i wyszło na to, że rządzące partie skorzystały z tego w dwójnasób. Po pierwsze, stworzyły wysokopłatne synekury dla swojego
aparatu. Mierni, bierni, ale wierni setkami zostali obsadzani w we władzach państwowych spółek, gdzie ich jedynym obowiązkiem było głosowanie zgodnie z partyjnymi wytycznymi. Za dyspozycyjność i stawianie się na posiedzeniu rady nadzorczej raz na kwartał ci ludzie otrzymują lege artis kilka tysięcy złotych miesięcznie. Po drugie, mając w ręku władzę w największych przedsiębiorstwach w kraju, partie mogły nareszcie dużo wygodniej wyciągać z tych firm pieniądze. W coraz większych kwotach. Totalizator Sportowy, Polska Miedź, PKN Orlen, PZU Życie to tylko wierzchołek ogromnej góry lodowej. (...)
A duży procent wzrostu gospodarczego, modernizacja wszystkich przedsiębiorstw państwowych?
– Przygotowana przez rząd Mieczysława Rakowskiego w 1988 ustawa o prowadzeniu działalności gospodarczej była pod tym względem najbardziej liberalna na świecie. Tę ustawę likwidowały kolejne solidarnościowe rządy, poczynając od Bieleckiego, który zaczął przywracać koncesję i zezwolenia, a ostatecznie zlikwidował ją poprzedni parlament na żądanie ostatniego solidarnościowego premiera Jerzego Buzka. „Solidarności” koncesje były bardzo potrzebne – albo się
szło do ministerstwa z teczką, tzw. misiem, albo się nie dostawało koncesji, czy intratnego zamówienia. Oni uruchomili cały przemysł nielegalnego ściągania haraczy od prywatnego biznesu. Teraz, kiedy już sprywatyzowano najlepsze kąski, „elity rządzące” żyją z przetargów publicznych – odpowiednie ustawy są tak opracowane, że pozwalają wyłudzać pieniądze nie tylko centralnym urzędnikom w Warszawie – to byłoby jeszcze małe nieszczęście. Dla gospodarki najgorsze jest to, że w ten sam sposób zachowują się w całym kraju samorządowcy.
Jak Pan widzi przyszłość?
– Właśnie bankrutuje Argentyna, której gospodarka także była oparta na łapownictwie. Inne państwa Ameryki Południowej, mające podobne przypadłości, także chwieją się na granicy wypłacalności. Nie mam wątpliwości, że jeżeli u nas się nic nie zmieni – a na razie nic na to nie wskazuje – będziemy mieli duży problem. Kapitał zagraniczny już nas omija. Polska przestała importować myśl techniczną. Mądrzy, inteligentni ludzie zaczynają wyjeżdżać, podobnie jak kilkanaście, kilkadziesiąt lat temu.
(...)
I niestety jedyne, co nam pozostaje, to czekać, aż przyjdzie ktoś z wizją i pociągnie tych wszystkich ludzi, którzy ciągle jeszcze mają inicjatywę, że jeszcze coś da się zrobić, że nie ma co wyjeżdżać, że bierność i marność nie zawsze muszą być na wierzchu. Że utrzymywanie gierkowskich hut, kopalni, kombinatów kosztem coraz uboższych lekarzy, nauczycieli, ludzi przedsiębiorczych i z pomysłami jest dla społeczeństwa zabójcze. A wierzę, że jest mnóstwo ludzi, którzy mimo kłód rzucanych im pod nogi przez własne państwo, ciągle jeszcze chcą coś zrobić. I myślą, że ci ludzie są w dużej mierze wśród tych 60%, którzy nie poszli do wyborów, bo nie mieli na kogo głosować.
Rozmawiał: Tomasz Lipko
RAK SCHODZI W DÓŁ
Jarosław Kurski: Andrzej Czernecki zapewne mówił prawdę, ale jest gołosłowny. Czy gołosłowność to nie jest problem wszelkich publikacji na temat korupcji?
Grażyna Kopińska: Po przeczytaniu wywiadu z Andrzejem Czerneckim miałam wrażenie, że powiedział on to, o czym wszyscy wiemy. Nową wartością jest to, że świadectwo daje człowiek, który sam był politykiem i nadal jest biznesmenem. Poza tym, że odpowiada pod nazwiskiem. On nie ujawnia jednoznacznych konkretów, ale też trudno mu się dziwić. Dlaczego?
– Bo czyny dziś zakazane były kiedyś zgodne z prawem, dlatego wymieniając nazwiska, łatwo jest kogoś zniesławić.
(...)
Ale czy opisane tu mechanizmy odpowiadają Pani ustaleniom?
– Tak.
To Pani gołe „tak” – bez żadnych zastrzeżeń i trybów warunkowych – brzmi dość przerażająco?
– Powiem więcej. Zgadzam się także z tym, że od kilku lat, od momentu gdy sprywatyzowano prawie wszystko – patologia korupcji przeniosła się na sferę zamówień publicznych, na styk państwowe – prywatne. Więc to być może społecznie bardziej niebezpieczne, bo oznacza, że rak korupcji schodzi do samorządów. To już nie chodzi o kilkudziesięciu ministrów i ich współpracowników, ale o tysiące, dziesiątki tysięcy ludzi. To narusza tkankę społeczną. Nie mówię, że wszyscy urzędnicy samorządowi są skorumpowani, ale często brakuje wiedzy i zrozumienia dla najbardziej elementarnych zasad.
Jakich na przykład?
– Niemal powszechna jest praktyka, że urzędnicy gmin i starostw mają firmy realizujące różne zlecenia. Zlecenia te są potem odbierane i zatwierdzane przez tych samych urzędników, którzy występują w podwójnej roli – raz wykonawcy, kiedy indziej kontrolera. To klasyczny konflikt interesów. Sfery patologicznego styku to usługi geodezyjne, architektoniczne, ale też gazowe, elektryczne, wycinka drzew etc.. Chce pan uaktualnić plan nieruchomości? Otrzymuje pan od urzędnika wizytówkę geodety z pokoju obok... Ludzie godzą się na taki układ i przepłacają, bo chcą szybko załatwić sprawę.
(...)
Ależ proszę Pani tylko ryby nie biorą .
– Ten slogan to jeszcze jedne dowód na to, jak nisko korupcja zeszła. W badaniach socjologicznych od 13 - 25%. Polaków przyznaje się do tego, że wręcza łapówki, przyjmuje je bądź robi jedno i drugie. (...)
Z Grażyną Kopińską – dyrektorką Programu przeciw Korupcji Fundacji im. Stefana Batorego – rozmawiał Jarosław Kurski
http://www.wp.pl | vp.info | dodane 2009-06-07 (17:09)
SENSACYJNE NOTATKI POMOGĄ WYJAŚNIĆ NAJWIĘKSZĄ AFERĘ RP?
Po osiemnastu latach od tajemniczej śmierci Michała Falzmanna, inspektora NIK badającego aferę FOZZ, odnalazły się jego prywatne kalendarze. Zapiski, do których dotarł portal tvp.info, być może pozwolą w pełni odkryć kulisy funkcjonowania FOZZ.
W kalendarzach Michała Falzmanna, do których dotarł portal tvp.info, są zapiski z kontroli Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, precyzyjne informacje na temat spółek i banków, do których trafiały pieniądze z Funduszu, nazwiska osób, które organizowały cały proceder, daty, kwoty i numery przelewów. Zanotowane są też miejsca i daty spotkań inspektora NIK z najważniejszymi urzędnikami państwowymi, m.in. z ówczesnym premierem Janem Krzysztofem Bieleckim i szefami Narodowego Banku Polskiego.
Niektóre zapiski Falzmanna, w tym część notatek wyniesionych przez niego z Najwyższej Izby Kontroli, zaginęły w lipcu 1991 roku podczas włamania do jego domu. Sprawców tego włamania nie odnaleziono, a śledztwo szybko umorzono.
Tymczasem, jak ustalił portal tvp.info, Falzmann skrupulatnie przepisywał wszystkie informacje do dwóch kalendarzy. Dwa tygodnie przed śmiercią zdeponował je u swojego bliskiego przyjaciela, do którego udało się dotrzeć dziennikarzom tvp.info. Dzięki niemu nienaruszone notatki przetrwały wiele lat.
- Informacje zawarte w kalendarzach powinny przyczynić się do całkowitego wyjaśnienia afery FOZZ, a być może także do pociągnięcia do odpowiedzialności osób, które później tuszowały tę sprawę i przeszkadzały w śledztwie - mówi, oceniając notatki, prof. Mirosław Dakowski, autor książki „Via bank i FOZZ” odsłaniającej kulisy największej afery z okresu transformacji ustrojowej.
Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego został powołany na mocy ustawy z lutego 1989 roku. Jego zadaniem był niejawny skup polskich długów zagranicznych po niższych cenach. Pieniądze przeznaczone na ten cel zostały jednak z FOZZ wyprowadzone za granicę przez podstawione spółki, głównie Universal, kierowany przez Dariusza Przywieczerskiego (dziś poszukiwanego międzynarodowym listem gończym). Straty Skarbu Państwa szacuje się na 16 bilionów złotych. Cały proceder zorganizowały osoby związane z wojskowymi służbami specjalnymi PRL.
Sprawę FOZZ badał Michał Falzmann, młody kontroler NIK. W latach 1990-1991 odkrył szczegóły przepływu pieniędzy, wskazał spółki i banki, które w tym uczestniczyły oraz osoby za to odpowiedzialne. O aferze poinformował najważniejszych urzędników państwowych. 17 lipca 1991 roku, dzień po odsunięciu go od badania sprawy FOZZ, zmarł na zawał serca. Miał zaledwie 38 lat. Śledztwo w jego sprawie szybko zostało umorzone.
W sprawie FOZZ skazano m. in. byłego prezesa funduszu Grzegorza Żemka i główną księgową - Janinę Chim. Żemek odbywa karę 9 lat pozbawienia wolności w więzieniu na warszawskim Mokotowie. Janina Chim, skazana na 6 lat więzienia, skorzystała z prawa do przedterminowego zwolnienia w marcu 2008 roku.
Leszek Szymowski
"WPROST" Numer: 29/2006 (1232)
PRZYJACIELE MAFII
Tajne służby, policja i prokuratura przez kilka lat nie wykorzystywały wiedzy o polskiej mafii
Dziennikarze "Wprost" i programu "Konfrontacja" TVP 2 dotarli do zeznań, m.in. Zdzisława Herszmana i Wojciecha Papiny, ważnych postaci w polskiej mafii, którzy odsłaniają kulisy jej powstania i funkcjonowania. Nieprzypadkowo w ich zeznaniach pojawiają się największe afery III RP, w tym zabójstwo generała Marka Papały czy sprawy badane przez sejmową komisję ds. PKN Orlen. Z tych zeznań wynika, że w latach 90. setki oficerów byłej SB i milicji mających kontakty z przestępczym podziemiem po prostu stanęło na jego czele. I zaczęli wykorzystywać państwowe służby, w tym BOR i policję. To nie przypadek, że najgroźniejszymi polskimi przestępcami zostali Jeremiasz Barański (Baranina), Andrzej Kolikowski (Pershing), Leszek Danielak (Wańka) czy Nikodem Skotarczak (Nikoś) - współpracownicy milicji lub SB. Dla swoich opiekunów prowadzili oni lewe interesy jeszcze w latach 70. i 80. Mafia miała swoich ludzi w sferach bankowych, biznesowych i w policji, przekształconej z milicji. Po tym przekształceniu część funkcjonariuszy pracowała na dwa fronty - w policji i dla mafii. Historie opowiedziane przez Zdzisława Herszmana, Wojciecha Papinę, Marka Minchberga i innych świadków pokazują, że siłą mafii nie był kij bejsbolowy czy karabin maszynowy, ale oparty na powiązaniach z czasów PRL układ, w którym "Pruszków" to były tylko "doły".
Nietykalni
Zdzisław Herszman, składając w czerwcu 2003 r. zeznania (w zakładzie karnym w Szwecji), opowiedział, jak mafia budowała swoją pozycję na znajomościach z dygnitarzami PRL, co później otwierało wiele drzwi. Herszmanowi pomogło to, że powoływał się na znajomość z synem Leonida Breżniewa, sekretarza generalnego KC PZPR, który w Sztokholmie, gdzie Herszman mieszkał, był attaché handlowym. Powołując się na znajomość z Breżniewem juniorem, w krótkim czasie Herszman nawiązał znajomości m.in. z I sekretarzem KC PZPR Edwardem Gierkiem, ówczesnym premierem Piotrem Jaroszewiczem, a potem z gen. Wojciechem Jaruzelskim, gen. Czesławem Kiszczakiem i Jerzym Urbanem. To, że Herszman miał dostęp do wysokich dygnitarzy PRL, potwierdzają Marek Minchberg (współzałożyciel fundacji Bezpieczna Służba, której działalność była przedmiotem prac komisji ds. PKN Orlen) oraz Wojciech Papina, wspólnik Herszmana i współpracownik Jeremiasza Barańskiego. Herszman, który w Szwecji zarobił duże pieniądze, zaczął prowadzić interesy w III RP. Działalność ułatwiały mu znajomości w MSW, zawarte jeszcze w czasach PRL. Dlatego pojawiał się na resortowych uroczystościach, m.in. w policyjnej szkole w Szczytnie. Nic dziwnego, że to Herszman wpadł na pomysł założenia fundacji mającej działać na rzecz polskiej policji. Współzałożycielką fundacji była żona gangstera Jeremiasza Barańskiego - Krystyna. Romuald Marek Minchberg, zeznając 15 marca 2003 r. w warszawskiej prokuraturze, powiedział prokuratorom Jerzemu Mierzewskiemu i Elżbiecie Grześkiewicz, że fundacja Bezpieczna Służba miała być "przykrywką" dla prowadzenia ciemnych interesów.
Z zeznań świadków, m.in. Wojciecha Papiny, wynika, że Herszman miał znajomości w MSW, a jednocześnie współpracował z zarządem "Pruszkowa", m.in. z Andrzejem Kolikowskim (Pershingiem) i Andrzejem Zielińskim (Słowikiem), a także Wojciechem Paradowskim (mafia chciała go zrobić wiceministrem budownictwa) i Nikodemem Skotarczakiem (bossem z Trójmiasta). Z zeznań, które zdobyliśmy, wynika, że Herszman korzystał z ochrony BOR: używał samochodów i śmigłowców BOR. Herszman, pytany przez prokuratora Jerzego Mierzewskiego, zeznał: "Oni [BOR] wysyłali po mnie samolot i zabierali mnie z Malmö lub ze Sztokholmu. ( ) Tak więc zawsze miałem ich ochronę ( ), abym mógł bez problemu wchodzić do budynku rządowego".
Siła układu
Zeznania świadków wskazują, że to agenci tajnych służb PRL (a niekiedy także III RP) organizowali nielegalny handel paliwami, alkoholem, zakładali firmy ochroniarskie, działali w handlu zagranicznym, handlu bronią, podejmowali działalność parabankową. Każdy, kto wszedł im w drogę, był korumpowany, szantażowany albo likwidowany. To tłumaczy, dlaczego musiał zginąć gen. Marek Papała, były szef policji, który wiedział o niektórych działaniach układu. Polska prokuratura twierdzi, że osobą podżegającą do zabójstwa Papały, wywodzącą się z tajnych służb PRL, był polonijny biznesmen Edward Mazur. "Edek [Edward Mazur] ( ) handlował zbożami. ( ) Z Edkiem spotykaliśmy się na terenie Polski. ( ) Poznaliśmy też kilku lub kilkunastu posłów, przeważnie z PSL. ( ) Z tymi osobami spotykaliśmy się w Sejmie. ( ) W Wiedniu poznaliśmy znajomego Mazura, który był jednym z sekretarzy w ambasadzie polskiej ( ). Potem w Polsce dowiedzieliśmy się, że był wysoko w służbach specjalnych [chodzi o Zdzisława S., który był generałem w wywiadzie - najpierw w MSW, a potem w UOP] - tak zeznał Aleksander Żagiel, biznesmen z Wiednia, świadek komisji ds. PKN Orlen. Jego nazwisko pojawiło się po raz pierwszy w sprawie agenta Olina.
Układ mógł liczyć na "swoich" urzędników, a w razie czego na pomoc - jak w wypadku Edwarda Mazura, którego wprawdzie zatrzymano, ale natychmiast zwolniono i nie przeszkadzano mu w wyjeździe do USA. Układ musi w jakiejś formie istnieć do dziś, skoro tak trudno jest rozwikłać największe afery III RP. Jak bowiem inaczej wyjaśnić fakt, że mimo iż zeznania, które cytujemy, są znane od kilku lat, tajne służby, policja i prokuratura nic z tą wiedzą nie zrobiły.
Sylwester Latkowski, Wojciech Sumliński
"ANGORA" nr 3 (17.01.2010)
"POLSKA DZIENNIK" nr 4 (6. 01.). Cena 1,50 zł
Kolejni świadkowie w najważniejszych śledztwach giną w niewyjaśnionych okolicznościach
GDY PAŃSTWO PRZEGRYWA Z MAFIĄ
– Są sprawy, w których państwo
przegrywa konfrontację z układem
zorganizowanej przestępczości albo
niedemokratycznymi siłami państwa
– mówi poseł Zbigniew Wassermann,
były koordynator ds. służb specjalnych,
przez wiele lat czynny prokurator.
Mówiąc o niedemokratycznych siłach
państwa, poseł PiS ma na myśli
PRL-owskie służby, które torpedowały
śledztwa zagrażające ich interesom.
Wystarczy przywołać zabójstwo Stanisława
Pyjasa, studenta Uniwersytetu Jagiellońskiego,
a także ks. Jerzego Popiełuszki.
Te, w których wymiar sprawiedliwości
przegrywa z mafią, to sprawy
ostatnich 20 lat: zabójstwo gen. Marka
Papały, zabójstwo ministra Jacka Dębskiego,
porwanie i zabójstwo Krzysztofa
Olewnika, wreszcie afera FOZZ. Co łączy
wszystkie te sprawy? Brak odpowiedzi
na zasadnicze pytania i tajemnicze
zgony świadków, czasami jedynych
osób, które mogłyby udzielić na nie odpowiedzi.
Wczoraj pojawiły się kolejne hipotezy
związane ze śmiercią Artura Zirajewskiego,
ps. „Iwan”, najważniejszego świadka
w sprawie zabójstwa gen. Papały. Zirajewski
zmarł w niedzielę, 3 stycznia,
w przywięziennym szpitalu. Jak wykazała
sekcja zwłok, przyczyną zgonu był zator
tętnicy płucnej.
Kilka dni wcześniej „Iwan” próbował
popełnić samobójstwo, przyjmując dużą
ilość leków nasennych i psychotropowych.
Skąd wzięły się w celi jednego
z najlepiej strzeżonych świadków? Nie
wiadomo.
Dziennikarze „Uwagi” TVN ustalili, że
Zirajewski był zastraszany. Chodziło
o naciski w sprawie zmiany zeznań, które
obciążały Edwarda Mazura, biznesmena
działającego w USA, domniemanego
zleceniodawcy zabójstwa byłego
szefa policji. Zirajewskiemu sugerowano
ponoć, aby je zmienił, i grożono zamordowaniem
siostry.
Jak spekulują media, na uciszeniu
„Iwana” mogło zależeć Andrzejowi Z.,
ps. „Słowik”, jednemu z oskarżonych
o podżeganie do zabójstwa Papały.
Przeciwko niemu zeznawał nie kto inny,
jak Artur Zirajewski. Jak stwierdził w rozmowie
z nami Janusz Kaczmarek, były
szef MSWiA, „Iwan” był ostatnim świadkiem,
którego słowa mogły coś wnieść
do śledztwa. Teraz dołączył do licznego
grona osób, które w sprawie zabójstwa
gen. Papały nie złożą już żadnych zeznań,
bo zginęły lub zmarły w niewyjaśnionych
okolicznościach.
Wystarczy wspomnieć Nikodema S.,
ps. „Nikoś”, który miał rozmawiać z inspiratorami
zabójstwa, jego trzech wspólników
i Krzysztofa W., ukraińskiego przestępcę,
który prawdopodobnie zabił generała.
– W tych niewyjaśnionych sprawach
albo likwiduje się ludzi, albo, czego
nie można wykluczyć, wywiera tak silny
nacisk, że sami popełniają samobójstwo
– mówi poseł Wassermann. I dodaje, że
stawka, o którą toczy się gra, jest tak wysoka,
iż ceną bywa ludzkie życie.
Zwłaszcza w sprawach, w których biznes
i świat przestępczy łączy się z polityką.
– Bez wątpienia sprawa zabójstwa
gen. Papały ma zabarwienie polityczne
– mówi Zbigniew Ćwiąkalski, były minister
sprawiedliwości. Trudno inaczej wytłumaczyć
tę zbrodnię. Może dlatego giną ludzie,
mnożą się hipotezy, a śledczy przez
lata nie posuwają się ani kroku naprzód.
– Tyle tylko, że w żadnej ze spraw, o których
mowa, nie udało się dowieść, że stoi
za nią jakiś polityk – wtrąca Ćwiąkalski.
Jeremiasz Baranowski, „Baranina”,
sam ponoć zaplanował zabójstwo Jacka
Dębskiego. Ale czy na pewno? W maju
2003 r. „Baranina” powiesił się w wiedeńskim
areszcie, także jego cyngiel Tadeusz
Maziuk, „Sasza”, popełnił samobójstwo.
– W tej sprawie nie wszystko jest
jasne – przyznaje nam jeden ze śledczych.
Bo nawet jeśli to Baranowski wydał
zlecenie na Dębskiego, nigdy nie
prześwietlono jego otoczenia. Ale też zawsze,
gdy w sprawie pojawia się polityk
albo człowiek służb, prokuratorzy przestają
pytać. Tak było z mafią pruszkowską.
Jej szefowie siedzą za przestępstwa
kryminalne, bo gdy świadek koronny Jarosław
S., „Masa”, chciał opowiedzieć
o powiązaniach z politykami, prokuratorzy
skończyli przesłuchanie.
– Polityka zbyt głęboko wchodzi w wymiar
sprawiedliwości – mówi jeden
z warszawskich policjantów. Rzecz dotyczy
nie tylko wielkiej polityki.
Kiedy rozmawiałam z członkami sejmowej
komisji śledczej ds. wyjaśnienia
okoliczności zabójstwa Krzysztofa Olewnika,
jedną z rzeczy, która uderzyła ich
najbardziej, jest familijny klimat panujący
w malutkim Drobinie.
Na wspólnych imprezach spotykali się
tam biznesmeni, policjanci i politycy, jak
jedna wielka rodzina. W sprawie Olewnika,
w której, podobnie jak w sprawie zabójstwa
gen. Papały, szanse na to, że kiedykolwiek
poznamy zleceniodawców zabójstwa,
zmalały do zera, świadkowie ginęli
równie często jak w sprawie generała.
Mariusz Sz., strażnik więzienny, który
znał jednego z zabójców Olewnika, powiesił
się na drzewie w lipcu 2009 r. To on
4 czerwca 2008 r. otworzył celę, w której
wisiał na prześcieradle Sławomir Kościuk,
prawa ręka Wojciecha Franiewskiego,
szefa gangu, który porwał Olewnika.
Franiewski popełnił samobójstwo
w celi aresztu w Olsztynie rok przed Kościukiem.
Sekcja zwłok wykazała w jego
krwi amfetaminę i alkohol. W chwili rzekomego
samobójstwa nie działał monitoring.
Przed śmiercią przestępca wysłał
list do żony, w którym skarżył się na ból
brzucha. Po Kościuku i Franiewskim
19 stycznia 2009 r. w monitorowanej celi
płockiego aresztu powiesił się Robert
Pazik, trzeci z oskarżonych o zabójstwo
Olewnika. Jak mówi jeden z prokuratorów,
tam, gdzie w grę wchodzą wielkie
pieniądze i olbrzymie wpływy, nie ma
sentymentów, giną ludzie.
W hipotezach podejmowanych
w sprawie zabójstwa Olewnika przewijają
się pieniądze i polityka. Mówi o nich
sam ojciec porwanego. Władysław
Olewnik był w doskonałych układach
z komendantem Maciejem Książkiewiczem,
byłym szefem KWP w Płocku.
Książkiewicz korzystał z pomocy Olewnika,
który fundował benzynę policji, finansował
imprezy, policjanci zaopatrywali
się u niego w wędliny.
To Książkiewicz oferował Olewnikowi
przestępcze przejęcie zakładów mięsnych
w Płocku. Miał też inne oferty.
Olewnik odmówił. I nagle komendant się
od niego odwrócił. Nie przyjmował telefonów,
choć Olewnikowi uprowadzono
syna.
– I jeszcze jeden element, o którym
mówił Olewnik przed komisją. 2 mln na
kampanię SLD. Takie były oczekiwania
i taka informacja dotarła do niego – opowiada
poseł Wassermann, były członek
komisji ds. Olewnika.
Łącząc w całość to, co się działo
w policji, prokuraturze, służbie więziennej,
bo żadna z tych służb nie przyczyniła
się do wyjaśnienia sprawy zabójstwa
Olewnika, dochodzimy do pytania,
który gang jest tak silny, aby zorganizować
takie przedsięwzięcie? Który
polityk tak mocny?
– Wiele wskazuje, że ten, kto ma realną
władzę, bo tylko wtedy może zawłaszczać
instytucje państwowe: organy
ścigania i wymiaru sprawiedliwości
– mówi Zbigniew Wassermann.
Na koniec sprawa Funduszu Obsługi
Zadłużenia Zagranicznego, jedna z największych
zagadek, nierozwiązanych
przez wymiar sprawiedliwości. Sprawa
FOZZ ciągnie się 17 lat, część zarzutów
już się przedawniła, kolejne przedawniają
się we wrześniu 2010 r. Fundusz powstał
latem 1989 r., a jego celem było
skupowanie na wolnym rynku zagranicznych
długów PRL po obniżonych cenach.
Ale FOZZ stał się instytucją „prania
brudnych pieniędzy”, według biegłych,
Skarb Państwa stracił z powodu afery
FOZZ 334 mln nowych zł.
Osoby, które doprowadziły do ujawnienia
afery, czyli Michał Falzmann, inspektor
NIK, i Walerian Pańko, prezes
NIK, zmarły lub zginęły w niejasnych
okolicznościach. Falzmann dostał zawału
serca, Pańko zginął w wypadku samochodowym
na trasie Katowice-Warszawa,
w którym jego samochód rozpadł
się na połowy. Dwaj policjanci, którzy
pierwsi przyjechali na miejsce wypadku,
utonęli na rybach, a służbowy kierowca,
który przeżył wypadek, zmarł na zawał.
Z auta wydawcy pierwszej książki
o FOZZ skradziono dokumenty o aferze,
kilka razy go pobito. Autorowi książki Mirosławowi
Dakowskiemu grożono śmiercią.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że w każdej
z tych spraw komuś zależy, aby nikt
nigdy nie dowiedział się, kto pociąga za
sznurki. No, chyba że zrzucić winę na
nieudolność albo lenistwo policji, prokuratury
albo uwierzyć w fatum ciążące
nad każdym z tych śledztw.
Dorota Kowalska