Poza najbardziej dramatycznymi przypadkami, gdy dochodzi do wyraźnej deformacji twarzy czy kończyn, dziecko z FAS zwykle wygląda zupełnie normalnie. Dostaje po porodzie 10 punktów w skali Apgar, rośnie, słyszy, widzi, zaczyna chodzić. U większości FAS-olek, jak adopcyjni rodzice często nazywają swoje dzieci, nawet standardowe testy badające poziom inteligencji nie wykazują problemów. Ich IQ jest bardzo często w normie. A jednak nie radzą sobie z nauką, nie mają przyjaciół, a rodzice rwą włosy z głowy z powodu ich zachowania. Małgorzata Klecka, psychoterapeutka i terapeutka neurorozwoju, tak opisuje w swojej książce "FAScynujące dzieci" typowe zachowanie dziecka z FAS: „Kasia nie potrafi dokończyć rozpoczętej czynności, wciąż coś ją rozprasza. Chciała pozbierać zabawki, ale usłyszała przejeżdżający samochód, więc wyjrzała przez okno i zapomniała o tym, co miała zrobić. Zadzwonił telefon i zakłócił skutecznie jej koncentrację. U sąsiadów zaszczekał pies i to był wystarczający powód, aby przerwała rozpoczętą czynność”. Dzieci z FAS często nie pamiętają imion kolegów z klasy, zapominają, że mają w torbie kanapkę, i chodzą głodne przez cały dzień, mylą poranek z wieczorem, nie znają się na zegarku, nawet do 12. roku życia. Nie rozumieją wartości pieniądza, 1 zł i 200 zł to dla nich tyle samo, bo przecież to po prostu "jeden pieniążek". Szczególne trudności sprawia im liczenie i wszystko, co wymaga myślenia abstrakcyjnego. Często sprawiają wrażenie, że nie słuchają, co do nich mówimy. Idą do swojego pokoju po skarpetki i przynoszą książkę, bo po drodze zapomniały, po co poszły. Rodzice i nauczyciele mówią, że są rozkojarzone i krnąbrne. Tymczasem ich mózgi działają po prostu inaczej niż mózgi osób zdrowych. Bo został nieodwracalnie uszkodzony.
|
|