W jakim wieku - choć to frazes to uważam tę kwestię za rzecz stricte indywidualną. Są tacy, którzy mając 18 lat są do tego gotowi, a są tacy, którzy mają 45 i daleko im do wystarczającej dojrzałości :D. Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że coraz to częściej odczuwam 'parcie' na związek i rodzinę i że to 'czas najwyższy', ale za brakiem takiej decyzji stoją przynajmniej 2 (słownie:
dwie) okoliczności. Pierwsza z nich - ta bardzo prozaiczna - jeszcze nie spotkałem (choć parę lat temu była taka osoba :D) takiej, co do której odczuwałbym takie uczucie bliskości, by warto było podejmować decyzję spędzenia razem (przynajmniej teoretycznie, bo wiadomo jak to teraz jest) reszty życia. Jest i jeszcze jedna kwestia, od której być może powinienem zacząć. Moim zdaniem starszym pokoleniom (czyli takim np. moim dziadkom, czy nawet rodzicom) łatwiej jest tak mówić, bo im było łatwiej, ale coś w ich racjach jest na rzeczy. Z własnego doświadczenia pamiętam, jak mówiono mi, że mężczyzna powinien brać ślub (a potem decydować się na dzieci) dopiero wtedy, kiedy będzie w stanie zapewnić rodzinie byt i dach nad głową. Jest w tym dużo racji, ale w obecnych czasach jeśli mam myśleć tymi kategoriami to obawiam się, że w stanie kawalerskim pozostanę do śmierci
bo o ile znalezienie partii na żonkę/męza jest jeszcze wcześniej, czy później możliwa o tyle zakup własnego kąta (nawet najskormniejszego) dla młodego człowieka graniczy niemal z cudem, a - moim zdaniem przynajmniej życie młodej pary z rodzicami/teściami to niedojrzałość, a skoro tak to wogóle nie powinno się zawierać małżeństw. Problem w tym, że gdyby gro ludzi myślało tymi kategoriami to nie byłoby małżeństw :)