Kiedy jeszcze swego czasu pracowałem w operze, poznałem tam pewnego starszego pana, który, jak się później okazało, miał 60 lat, swoją firmę i tutaj dorabiał sobie z nudów. Opowiadał mi jak przechodził operację wycinania wyrostka, która poszła źle... bardzo źle. Szczegółów Wam nie powiem bo nie chce ściemniać a dokładnie nie pamiętam. Natomiast opowiadał że nastąpiła u niego śmierć kliniczna. Z tego co czytałem i co napisał gaspare, ci co przez to przeszli mieli podobne doświadczenia z tym, że ten mój znajomy rzeczywiście widział tunel z światłem na końcu, natomiast nie widział rodziny ani nikogo. Z każdym krokiem w kierunku tego światła czuł coraz większe kojące ciepło, a potem usłyszał głos że to nie jeszcze nie jest jego czas i wrócił.
śmierć kliniczna jest tutaj rzeczywiście ciekawie opisana i nie odbiega od standardów doświadczeń. Natomiast znajomy zaskoczył mnie jednym - mianowicie odkąd przeszedł przez śmierć kliniczną facet nie może doczekać się aż tam wróci, aż rzeczywiście umrze... to jest coś co się rzadko słyszy!