dietetyk wrocław AAAA

Strefa czasowa: UTC + 2





Utwórz nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 131 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 14  Następna strona
  Drukuj | Powiadom znajomego

Autor Wiadomość
PostNapisane: 2008-03-02, 18:54 
Adept
Avatar użytkownika
Offline

Dołączył(a):2008-02-28, 11:21
Posty:39
Zanim zaczniemy poważnie dyskutować, ustalmy sobie bazę wyjściową:
„Ponieważ istnienia Boga nie da się udowodnić naukowo tak samo jak Jego nieistnienia, wiec ateizm jest taką samą *wiarą* jak każda inna. Czyli przekonaniem wewnętrznym, nie popartym niczym więcej... jak właśnie WIARĄ...”

W tym kontekście agresywny, wojujący ateista, tępiący wszystko co zalatuje przysłowiową „kruchtą” – jest po prostu człekiem głęboko, żarliwie i fanatycznie wierzącym w nieistnienie Boga. Czyli takim materialistą-talibem... :-)

Odnośnie sensu życia? Jeśli ktoś jest ateistą całkowicie obojętnym, to po prostu cieszy się pieniędzmi, seksem, piwem, czasem sportem i sztuką nie pytając o "głębszy" sens. Natomiast dla ateisty fanatycznego sensem i celem życia jest oczywiście "walka z Bogiem". (Przypominająca tę znaną donkiszoterię z wiatrakami...)


Zgłoś post
Góra
 Zobacz profil  
Cytuj  

PostNapisane: 2008-03-02, 19:48 
Za przeproszeniem to co mówisz to kompletna herezja...
twierdzisz że sensem życia ateisty są tylko rzeczy materialne... mówisz że nie mają głębokiego życia... a dla nie których sensem życia jest rodzina, dzieci czy choćby służba krajowi.
Wiesz twój post jest z resztą tak nastawiony że istnieje tylko rodzaj ateistów którzy walczą z Chrześcijaństwem... phi a ja myślałem że ateizm polega na nie wierze w każdą wiarę (zagmatwane ale sens zachowany) odbierasz ateizm tak osobiście... a mówisz według mnie o sfrustrowanych przez zmuszanie do chodzenia do kościoła dzieciach które "krzyczą" w sieci jak to w boga nie wierzą.


Zgłoś post
Góra
  
Cytuj  

PostNapisane: 2008-03-02, 20:02 
Adept
Avatar użytkownika
Offline

Dołączył(a):2008-02-28, 11:21
Posty:39
No to może powiem prościej i ściślej: dla *ateisty* istnieje tylko *życie doczesne* (w tym oczywiście rodzine i społeczne także) - a potem pozostaje tylko wiara (!) w "wieczną ciemność i ewentualne robaki w gnijącej trumnie". (Być może zamiast pojęcia "ateista" trzeba by wstawić inne określenie. Bowiem istnieją religie nie teokratyczne - czyli nie operujące pojęciem "Wieliego Niebiańskiergo Faceta" - ale będące jednak *religiami*.)


Zgłoś post
Góra
 Zobacz profil  
Cytuj  

PostNapisane: 2008-03-02, 20:17 
Erryk napisał(a):
No to może powiem prościej i ściślej: dla *ateisty* istnieje tylko *życie doczesne*

ameryki nie odkryłeś...
Erryk napisał(a):
a potem pozostaje tylko wiara (!) w "wieczną ciemność i ewentualne robaki w gnijącej trumnie".

ta wiara w nic, ale mi to wiara...
tak po za tym masz jakieś dowody na to że robaki nie wejdą do trumny? bo ja mam na to że wejdą... (ech nie chodzi mi o "szczególne" przypadki)
twierdzisz że ateizm nie ma sensu więc sam jesteś pokazem zachowania które tak potępiasz...
Erryk napisał(a):
Natomiast dla ateisty fanatycznego sensem i celem życia jest oczywiście "walka z Bogiem". (Przypominająca tę znaną donkiszoterię z wiatrakami...)

przy czym w miejsce słowa wstaw swoje imię a w miejsce Boga wstaw ateistów...
Widzisz?


Zgłoś post
Góra
  
Cytuj  

PostNapisane: 2008-03-02, 21:02 
Adept
Avatar użytkownika
Offline

Dołączył(a):2008-02-28, 11:21
Posty:39
Niniejszym zwracam uwagę, że użyłem określenia „ewentualne robaki” – jako że coraz bardziej modne (także u katolików) stają się urny z prochami :-)

Po drugie – ateistów nie „zwalczam” – jako że wśród moich kumpli jest ich co niemiara, a nie przypominam sobie też, abyśmy sobie z tego powodu skakali do oczu, choć pewne dąsy bywały, ale krótkie. ;-)

Nie mniej, po latach rozmów i analizowania różnych niuansów doszedłem do wniosku, że rasowy ateista po prostu „wyłącza” sobie pewne rejony mózgowe (czyli nie dopuszcza do siebie pewnych odczuć metafizycznych i transcendentalnych) – przez to rzeczywistość postrzegana przez niego jest o jakiś zakres „barw” uboższa.

Oczywiście – u ateisty pojawia się czasem jakiś niepokój egzystencjalny, który on z różną skutecznością w sobie zagłusza. (Ateiści słabi psychicznie sobie z tym nie radzą, dlatego muszą głośno krzyczeć, że „Boga nie ma”.)

U pokaźnej części ateistów występuje syndrom: „Jak trwoga, to do Boga”...

Aha! Osobiście jestem zwolennikiem całkowitej „prywatyzacji” religii. Jeśli jesteś w nocy sam, masz nad sobą rozgwieżdżone niebo i czujesz emanowanie „Nieznanego” – to czuj. A jak nie czujesz nic, to nikt Cię nie będzie zmuszał, bo nie ma PRAWA. Ale człek w ramach swobody przekonań – tak jak ja to w tej chwili robię – MOŻE dzielić się takimi czy innymi poglądami... :-)


Zgłoś post
Góra
 Zobacz profil  
Cytuj  

PostNapisane: 2008-03-03, 00:59 
Bohater
Avatar użytkownika
Offline

Dołączył(a):2007-07-01, 12:19
Posty:780
Erryk napisał(a):
No to może powiem prościej i ściślej: dla *ateisty* istnieje tylko *życie doczesne* (w tym oczywiście rodzine i społeczne także) - a potem pozostaje tylko wiara (!) w "wieczną ciemność i ewentualne robaki w gnijącej trumnie". (Być może zamiast pojęcia "ateista" trzeba by wstawić inne określenie. Bowiem istnieją religie nie teokratyczne - czyli nie operujące pojęciem "Wieliego Niebiańskiergo Faceta" - ale będące jednak *religiami*.)


Eryk, a czy życie doczesne musi być pozbawione sensu i płytkie/puste?
Czy wiara w życie wieczne nadaje jakiegoś sensu, wzniosłości, i czyni życie głębokim?
wyobraź sobie osobę która ma pasje, rozwija się, realizuje, robi to co lubi, skupia się na intensywnym przeżywaniu życia doczesnego, pomaga innym, etc. ale nie wierzy w Boga ani życie wieczne, czy uważasz, że jej życie jest pozbawione sensu, płytkie, puste?
i kolejny przykład, inna osoba, wierzy w Boga, jej życie przemija na oglądaniu TV, piciu piwa, marudzeniu na politykę, ogólnie, marnizna, przeciętność, marazm i szarość.. czy takie życie jest głębokie, podniosłe, godne i ma głębszy sens?

I tu pytanie, czy w takim razie trzeba wierzyć w Boga by uczynić życie głębokim i by nadać mu sens?
Czy powinniśmy upatrywać sensu naszego istnienia w sobie samych czy w mistycznej sile?

aha, to, że ktoś ma materialistyczny światopogląd nie znaczy, że jest materialistą.

dla przykładu: każdy ateista ma materialistyczny światopogląd.
niemal każdy ksiądz to materialista.

PS: jako ateistka uważam, że nie mam duszy ;)
ofc duszę jako zbiór cech indywidualnych aka poglądów, charakteru, upodobań, itp itd oczywiście posiadam, jak każdy człowiek, nie jest to jednak teologiczne rozumienie duszy a raczej dość potoczne.

aha, to, że posiadamy wolną wolę wcale nie świadczy o tym, że Bóg jest.
a zresztą czy tak do końca mamy? Czy nasze wybory, decyzje.. nie są uwarunkowane w największej mierze przez wychowanie, wpływ otoczenia, środowiska, utarte schematy, presję kulturową, genetykę, doświadzenia z dzieciństwa etc.. ?
może tylko chcemy się postrzegać jako jednostki wyjątkowe, stworzone na podobienstwo i obraz Boży, jednostki które posiadają wolną wolę, duszę... ;)


PS: życie Buddysty uważasz za pozbawione sensu?

[ Dodano: 2008-03-03, 00:16 ]
Cytuj:
Po drugie – ateistów nie „zwalczam” – jako że wśród moich kumpli jest ich co niemiara

zazdroszczę. Ja znam tylko 3 zdeklarowanych ateistów, z czego jeden to pseudo ateista.
Rozmowy z ateistami są dość ciekawe więc trochę boleję, że dane mi znać ich tak niewielu.

Cytuj:
Nie mniej, po latach rozmów i analizowania różnych niuansów doszedłem do wniosku, że rasowy ateista po prostu „wyłącza” sobie pewne rejony mózgowe (czyli nie dopuszcza do siebie pewnych odczuć metafizycznych i transcendentalnych) – przez to rzeczywistość postrzegana przez niego jest o jakiś zakres „barw” uboższa.

koty widzą tylko w biało-czarnych barwach a widzą o wiele lepiej od człowieka. analogicznie rzecz ujmując, wcale nie trzeba mieć szerokiego spectrum barw by widzieć rzeczy takimi jakimi są.

Cytuj:
Oczywiście – u ateisty pojawia się czasem jakiś niepokój egzystencjalny, który on z różną skutecznością w sobie zagłusza. (Ateiści słabi psychicznie sobie z tym nie radzą, dlatego muszą głośno krzyczeć, że „Boga nie ma”.)

A czy to nie jest tak, że żeby być ateistą trzeba być silnym psychicznie? Ogólnie już samo to, że jest się na świecie samemu jak palec i nikt Cie do końca nie rozumie, nie zawsze możesz z kimś pogadać.. już samo to poczucie wymaga dość dużej siły. A jeszcze to, ze nie można zrzucić swoich nieszczęść na barki Boga, powiedzieć sobie 'Bóg tak chciał', że nie można się pomodlić i mieć nadzieji 'jakoś to będzie, bo poprosiłem Boga', że kiedy życie bywa dość szorstkie to nie można się pocieszać wizją szczęśliwego życia po śmierci? A Ci co krzyczą najwyraźniej sami nie są do końca pewni w co wierzą bądź nie wierzą i przekonując innych na siłę tak naprawdę próbują przekonać sami siebie... lub ulegają modzie. niestety.

Cytuj:
U pokaźnej części ateistów występuje syndrom: „Jak trwoga, to do Boga”...

U pokaźnej? A ja myślałam, że u żadnego. ciekawe jest to co mówisz. ;) coś takiego może i by przeszło u agnostyka, choć, chyba nawet i u niego nie. ale u ateisty? Cóż, z przykrością stwierdzam, że chyba oceniasz tą grupę przez pryzmat jakiś dziwnych standardów. człowiek który w trwodze zwaca się do Boga nie może być ateistą co już samo w sobie wyklucza tezę. Oczywiście, bardzo wiele osób chciało by tak ateistę postrzegać. Np. mój ksiądz który obecnie boi się mnie jak szatan wody święconej. nie wiedzieć czemu? ;)

Cytuj:
Aha! Osobiście jestem zwolennikiem całkowitej „prywatyzacji” religii. Jeśli jesteś w nocy sam, masz nad sobą rozgwieżdżone niebo i czujesz emanowanie „Nieznanego” – to czuj. A jak nie czujesz nic, to nikt Cię nie będzie zmuszał, bo nie ma PRAWA. Ale człek w ramach swobody przekonań – tak jak ja to w tej chwili robię – MOŻE dzielić się takimi czy innymi poglądami... :-)

ciekawa jestem ilu ludzi przy takiej prywatyzacji znałoby naukę kościoła czy choćby Biblię.
pewnie tylko sami ateiści :D bo to takie katolickie, nie wiedzieć w co się wierzy i dlaczego.
I w dodatku, gdyby instytucja kościoła odeszła do lamusa to raczej wątpię by komukolwiek jeszcze świtałoby kim jest Jezus - nie ma kazań, nie ma choćby mglistego pojęcia o Bibli..
no niestety, realia.


Zgłoś post
Góra
 Zobacz profil  
Cytuj  

PostNapisane: 2008-03-03, 09:24 
Adept
Avatar użytkownika
Offline

Dołączył(a):2008-02-28, 11:21
Posty:39
„Dream”: * Eryk, a czy życie doczesne musi być pozbawione sensu i płytkie/puste?
Czy wiara w życie wieczne nadaje jakiegoś sensu, wzniosłości, i czyni życie głębokim?”

„Erryk”: - Nie... I nie o to chodzi. Chciałem zwrócić uwagę na inny aspekt: Kto nie czuje „Holomovementu” (Określenie Sacrum-Absolutu, używane przez Davida Bohma, będącego w czołówce awangardowych astrofizyków) w sobie i w otaczającej go rzeczywistości i przyjmuje taką postawę świadomie, skazuje się na rodzaj ułomności. (Kotu czy psu szary świat wystarczy do przetrwania, ale człowiekowi już nie – i chodzi tu o coś dużo więcej, niż reakcja na światła drogowe, odwiedzanie muzeów, czy podziwianie zachodów słońca.) Na pewno życie taliba, wysadzającego niewinnych ludzi i siebie – jest brutalne i barbarzyńskie jak życie wściekłego psa (!) – ale czy tylko dlatego należy odrzucać *Ducha i Duszę*? Aha! :-))) Pośrednie i bardzo wymowne dowody na to, że „po tamtej stronie” jest coś więcej, niż ciemność i pustka – można zdobyć. Robert Monroe potrafił pokonywać te barierę środkami elektronicznymi. a ja proponowałem kilkakrotnie rozpocząć pewne eksperymenty doświadczalne na przykład w Medziugorie... Ale cóż? :-)))) Jedni „naukowcy” popadali w niezręczne milczenie i już nie podejmowali tematu, a inni wpadali w furię. (To znaczy że „wiara w Nieistnienie” była u nich silniejsza, niż kartezjański obiektywizm empiryczny!)

„Dream”: * I tu pytanie, czy w takim razie trzeba wierzyć w Boga by uczynić życie głębokim i by nadać mu sens?
Czy powinniśmy upatrywać sensu naszego istnienia w sobie samych czy w mistycznej sile?*

„Erryk”: Najpierw trzeba na sprawę spojrzeć uważniej, bez z góry założonych uprzedzeń. Trzeba upewnić, się czy rzeczywiście jakieś ŻYWE, DYNAMICZNE SIŁY funkcjonują poza naszą świadomością i ograniczeniami czasoprzestrzennymi – i czy człowiek ma w sobie odpowiednie „receptory, przekaźniki, koordynatory”.
Dla przykładu: trzęsienia ziemi czy innego kataklizmu za pomocą „Boga” nie odwrócisz. Jednak wyczuć i przewidzieć go możesz. Robią to nawet mrówki kalifornijskie. (Już wielokrotnie okazało się, że nawet najbardziej zaawansowana elektronika jest głęboko do tyłu za niektórymi właściwościami układu nerwowego, choć mozie go czasem wspomóc.)

„Dream”: *to, że ktoś ma materialistyczny światopogląd nie znaczy, że jest materialistą. dla przykładu: każdy ateista ma materialistyczny światopogląd. niemal każdy ksiądz to materialista.”

„Erryk”: Uściślam: Wieki odsetek księży, to po prostu nihiliści-ateiści. Stan duchowny, to dla nich bardzo atrakcyjny, wygodny, uprzeywilejowany i bezpieczny zawód. :-)

„Dream”: *jako ateistka uważam, że nie mam duszy ;) ofc duszę jako zbiór cech indywidualnych aka poglądów, charakteru, upodobań, itp itd oczywiście posiadam, jak każdy człowiek, nie jest to jednak teologiczne rozumienie duszy a raczej dość potoczne.*

„Erryk”: Świadome „JA” – to około 10 procent ludzkiej jaźni. Cała reszta funkcjonuje na różnych piętrach w sposób nierejestrowalny przez zmysły i intelekt. Nie mniej – daje mocno o sobie znać w chwilach krytycznych, albo w czasie głębokiego zamyślenia. (Najwyższe struktury mózgowe – płaty czołowe – potrafią zasięgiem swojego funkcjonowania przekraczać granice czasu i przestrzeni.) Według mistyków i materialisty Roberta Monroe – jakieś *żywe, aktywne i świadome zapisy-programy* funkcjonują po śmierci ciała biologicznego.

„Dream”: to, że posiadamy wolną wolę wcale nie świadczy o tym, że Bóg jest.

„Erryk”: Albo się harmonijnie włączasz w rytmy Wszechświata, Istnienia i Ewolucji, żyjesz bardziej mądrze i perspektywicznie, wczuwasz się w Światło Przewodnie, wnoszone przez Bohmowski „Holomovement” (*Świętą-Dynamiczną-Całość Kosmologiczną*) – albo macasz na oślep i ulegasz teoretycznym "filozofizmom" lub hurra-cywilizacyjnym szaleństwom.

„Dream”: * Czy nasze wybory, decyzje.. nie są uwarunkowane w największej mierze przez wychowanie, wpływ otoczenia, środowiska, utarte schematy, presję kulturową, genetykę, doświadzenia z dzieciństwa etc.. ?*

„Erryk”: Oczywiście że tak jest. Prawie każdy człowiek (poza śladowo nielicznymi wyjątkami) – wchodzi w świat jako istota, stłamszona, odurniona, nakarmiona różnymi fobiami i iluzjami, zaniedbana i skrzywiona emocjonalnie, źle ukierunkowana na przekór swoim predyspozycjom genetycznym... błeeee! Bardzo trudno jest przebudzić się i zrzucić to jarzmo. No i czasem życia brak – aby to wszystko odkręcić i wyprostować...

„Dream”: * może tylko chcemy się postrzegać jako jednostki wyjątkowe, stworzone na podobienstwo i obraz Boży, jednostki które posiadają wolną wolę, duszę... ;) życie Buddysty uważasz za pozbawione sensu?*

„Erryk”: Niektórzy zadufani ludzie bez względu na swoją kondycję duchową chcą faktycznie być „Bogami” na wzór Nerona, Kaliguli czy faraonów egipskich. :-))))) Natomiast ludzie *przebudzeni* w większości chcą być po prostu SOBĄ. Czyli na swoją miarę ponosić odpowiedzialność za swoje istnienie i Świat (!).
Jeśli chodzi o buddystów i pochodnych „zen-manów” – to nabrałem do nich prawie że wstrętu. Niezliczone razy słyszałem od nich sformulowania, które mnie zmusiły do pewnej generalizacji. Ich postawę wobec siebie i świata można sformułować w dwóch cytatach: „To nie ja, to moja karma o tym decyduje!” oraz: „Co mnie obchodzą jego (jej) kłopoty i cierpienia! To jego (jej)karma i jego problem!” Ot - wygodnictwo i samolubstwo podniesione do rangi "cnoty".

„Dream”: * Ja znam tylko 3 zdeklarowanych ateistów, z czego jeden to pseudo ateista.
Rozmowy z ateistami są dość ciekawe więc trochę boleję, że dane mi znać ich tak niewielu. *
„Erryk”: Mhmmm... To trochę dziwne. W kontekście moich doświadczeń i obserwacji życiowych, dla mnie dyskusja z ateistą przypomina polemikę z kimś , kto twierdzi, że „Ziemia jest płaska”. Po drugie – już nie raz było tak, …że ateista po prostu „spieprza”
:-))) (Nie dlatego ucieka że „pienię” – tylko dlatego, że na pewnym etapie zaczynam „sypać” bardzo niewygodnymi faktami empirycznymi... :-)))

„Dream”: * koty widzą tylko w biało-czarnych barwach a widzą o wiele lepiej od człowieka. analogicznie rzecz ujmując, wcale nie trzeba mieć szerokiego spectrum barw by widzieć rzeczy takimi jakimi są. *

„Erryk”: Żeby zobrazować zagadnienie – lepiej pasuje filozoficzny przykład z „Płaszczakami”. *Płaszczaki* poruszają się tylko w jednowymiarowym świecie jak na kartce papieru. Potrafią tworzyć precyzyjne wzory i konstrukcje, ale... :-))) ... nie potrafią obejść na skróty żadnego problemu, a ni też zrozumieć - dlaczego niektóre rzeczy pojawiają się i znikają
A oto moje pytanie: dlaczego system społeczny zbudowany nawet na „ciemniackiej” religii, potrafi trwać czasem przez tysiące lat, a nawet najdoskonalszy system *świecki* nie może przetrwać trzech pokoleń? (Co było z socjalizmem – już wiadomo. Teraz szybko degeneruje się i ewidentnie gnije kapitało-hedo-liberalizm. Dlaczego?)

„Dream”: * A czy to nie jest tak, że żeby być ateistą trzeba być silnym psychicznie? Ogólnie już samo to, że jest się na świecie samemu jak palec i nikt Cie do końca nie rozumie, nie zawsze możesz z kimś pogadać.. już samo to poczucie wymaga dość dużej siły. A jeszcze to, ze nie można zrzucić swoich nieszczęść na barki Boga, powiedzieć sobie 'Bóg tak chciał', że nie można się pomodlić i mieć nadzieji 'jakoś to będzie, bo poprosiłem Boga', że kiedy życie bywa dość szorstkie to nie można się pocieszać wizją szczęśliwego życia po śmierci? A Ci co krzyczą najwyraźniej sami nie są do końca pewni w co wierzą bądź nie wierzą i przekonując innych na siłę tak naprawdę próbują przekonać sami siebie... lub ulegają modzie. niestety.*

„Erryk”: Nihilistyczna, cyniczna „siła psychiczna” czyni z człowieka kogoś na miarę Stalina, Berii – albo sadystycznego mordercę. Po drugie – „pobożność” wielu prymitywnych ludzi wygląda tak jak w pewnym kawale: „Bożeeee?! K...wa, co jest z tym Mercedesem?! Tyle razy Cię o niego prosiłem! Olewasz mnie? To zostanę marksistą!”
Dodam tu jeden ewenement spośród mojego, wieloletniego materiału obserwacyjnego: W 1986 roku przeczytałem książkę napisaną w r. 1982 – która traktowała o wydarzeniach z lat 1992-96 (konflikt bośniacki). Były to religijne wizje szóstki około 15 letnich (!) dzieciaków. Badali je psychiatrzy policyjni i kościelni. Próbowano je też egzorcyzmować. Wszystko daremnie. Żadnych śladów histerii, czy innych anomalii psychicznych. Ja w charakterze „otwartego sceptyka” zacierałem ręce: „No to k..wa sprawdzimy!” Gdy trafiły z nawiązką, zbaczałem uważnie obserwować i po swojemu „badać” inne fenomeny tego typu. (Zaczałem też uważniej obserwować siebie i wyciągać wnioski z różnych „paragnomenów” – które wcześniej ignorowałem i tak się zaczęło...)

„Dream”: *człowiek który w trwodze zwaca się do Boga nie może być ateistą co już samo w sobie wyklucza tezę. Oczywiście, bardzo wiele osób chciało by tak ateistę postrzegać. Np. mój ksiądz który obecnie boi się mnie jak szatan wody święconej. nie wiedzieć czemu? ;)*

„Erryk”: Ludzie uważający się za „ateistów” – nieraz doznają przebudzenia kilka minut przed śmiercią (gdy uśpione, ignorowane części mózgu budzą się do ostatniego zrywu). Niestety – gdy umierają samotnie jako bezdomni, to z oczywistych powodów nikt tego nie widzi. Gdy zaś pacjent zaczyna coś krzyczeć lub mamrotać na oddziale intensywnej terapii, to dostaje większą dawkę morfiny lub innego otępiacza i jest po problemie... Tak w ramach dygresji: ateista i antyfeminista, August Strindberg miał więcej szczęścia: umarł siedząc (jakby ewidentnie chciał wstać z łóżka) – na twarzy miał wyraz nieopisanego zdumienia i szczęścia. (Umierał samotnie – w takim stanie znaleziono go rankiem – nie każdy ma takie luksusy, żeby mógł powiedzieć „Amen” do kamer – jak JPII.)

A księża najbardziej boją się nie ateistów – tylko ludzi stawiających UCZCIWE PYTANIA. (Bał się takich pytań również JP II i e odpowiedi zawsze kręcił lub sypał ekstremizmami.)

Uuuuuufffff!!! Ale mnie tu ktoś wymęczył! :-)


Zgłoś post
Góra
 Zobacz profil  
Cytuj  

PostNapisane: 2008-03-03, 17:43 
Bohater
Avatar użytkownika
Offline

Dołączył(a):2007-07-01, 12:19
Posty:780
Erryk napisał(a):
„Erryk”: - Nie... I nie o to chodzi. Chciałem zwrócić uwagę na inny aspekt: Kto nie czuje „Holomovementu” (Określenie Sacrum-Absolutu, używane przez Davida Bohma, będącego w czołówce awangardowych astrofizyków) w sobie i w otaczającej go rzeczywistości i przyjmuje taką postawę świadomie, skazuje się na rodzaj ułomności. (Kotu czy psu szary świat wystarczy do przetrwania, ale człowiekowi już nie – i chodzi tu o coś dużo więcej, niż reakcja na światła drogowe, odwiedzanie muzeów, czy podziwianie zachodów słońca.) Na pewno życie taliba, wysadzającego niewinnych ludzi i siebie – jest brutalne i barbarzyńskie jak życie wściekłego psa (!) – ale czy tylko dlatego należy odrzucać *Ducha i Duszę*? Aha! :-)))

czemu nazywasz coś ułomnością? Próbujesz kogoś obrazić używając słowa o pejoratywnym zabarwieniu? Nie uważam tego za ułomność. Ty wierzysz, że spectrum barw które widzisz możesz widzieć dzięki bogu który stworzył tak a nie inaczej Twoje receptory. Ja uważam, że te same receptory stworzyła natura, ewolucja, biologia. Czy uważasz, że siły nadprzyrodzone, boskie są w jakimś sensie lepsze od naturalnych? Czy uważasz, że Twój punkt siedzenia i widzenia jest lepszy od mojego tylko dlatego, że jest inny? Czy zatem możesz mówić tu o jakiej kolwiek ułomności? Oczywiście, z tym postrzeganiem barw to także pewna metafora, nie uważam żeby mój materialistyczny świat był uboższy od Twojego idealistycznego. Twój świat jest tak naprawdę taki sam jak mój, ale jak to już filozofowie stwierdzili, nie ma jednej uniwersalnej prawdy. Ty postrzegasz świat jako dzielo Boga, ja jako natury. ale przecież i tak żyjemy w tym samym świecie. Czemu więc tak ostre słowa o ułomności?
Cytuj:
Pośrednie i bardzo wymowne dowody na to, że „po tamtej stronie” jest coś więcej, niż ciemność i pustka – można zdobyć. Robert Monroe potrafił pokonywać te barierę środkami elektronicznymi. a ja proponowałem kilkakrotnie rozpocząć pewne eksperymenty doświadczalne na przykład w Medziugorie... Ale cóż? :-)))) Jedni „naukowcy” popadali w niezręczne milczenie i już nie podejmowali tematu, a inni wpadali w furię. (To znaczy że „wiara w Nieistnienie” była u nich silniejsza, niż kartezjański obiektywizm empiryczny!)

tak, moja babcia przezyła smierc kliniczną i jest osobą głęboko wierzącą, ma masę książek na ten temat. Z tego samego empiryzmu wynika, że osoby które nie mają pojęcia o kulturze europejsko - chrześcijanskiej {np. prymitywne ludy afryki} podczas śmierci klinicznej nie widzą nic lub widzą różne symbole związane ze swoimi wierzeniami. Ogólnie uważam, że wizja życia pozagrobowego której doświadczają ludzie podczas śmierci klinicznej to ostatnie tchnienie naszego umyslu, dlatego jest tak ściśle zalezne od tego w jakiej kulturze się wychowało. Gdyby Bóg był, wszyszyscy widzieliby Jezuska, czyż nie? A jednak, nie ma jednej prawdy.
I tu kolejna refleksja, po co szukać naukowych dowodów na coś w co się po prostu wierzy?
Po co przytaczasz jakies naukowe badania mające potwierdzić idee? Idei nie da się udowodnić, w idee można wierzyć bo świat doczesny jest tylko jej odbiciem {Platon}. A może nie do końca jesteś przekonany w to co wierzysz skoro musisz podpierać się pseudonaukowymi dowodami? generalnie jest tak, że albo się coś wie albo się w coś wierzy. Nie można wierzyć w coś co się wie. A jeśli na coś są naukowe dowody to znaczy, że coś się wie a jest to równoznaczne z niewiarą i jest niestety grzechem. Generalnie sama tego nie wiedziałam, bo pamiętam z religii, że pani uczyła nas trzech dowodów na istnienie Boga więc nie przyszłoby mi do głowy, że udowadnianie jego istnienia może być grzechem, dopiero kolega teolog mnie w tym uświadomił. I w sumie jakaś w tym logika jest.


Cytuj:
„Dream”: *to, że ktoś ma materialistyczny światopogląd nie znaczy, że jest materialistą. dla przykładu: każdy ateista ma materialistyczny światopogląd. niemal każdy ksiądz to materialista.”

„Erryk”: Uściślam: Wieki odsetek księży, to po prostu nihiliści-ateiści. Stan duchowny, to dla nich bardzo atrakcyjny, wygodny, uprzeywilejowany i bezpieczny zawód. :-)

mimo wszystko, nie myl światopoglądu materialistycznego z postawą materialistyczną. To dwie, bardzo różne rzeczy.

Cytuj:
„Dream”: *jako ateistka uważam, że nie mam duszy ;) ofc duszę jako zbiór cech indywidualnych aka poglądów, charakteru, upodobań, itp itd oczywiście posiadam, jak każdy człowiek, nie jest to jednak teologiczne rozumienie duszy a raczej dość potoczne.*

„Erryk”: Świadome „JA” – to około 10 procent ludzkiej jaźni. Cała reszta funkcjonuje na różnych piętrach w sposób nierejestrowalny przez zmysły i intelekt. Nie mniej – daje mocno o sobie znać w chwilach krytycznych, albo w czasie głębokiego zamyślenia. (Najwyższe struktury mózgowe – płaty czołowe – potrafią zasięgiem swojego funkcjonowania przekraczać granice czasu i przestrzeni.) Według mistyków i materialisty Roberta Monroe – jakieś *żywe, aktywne i świadome zapisy-programy* funkcjonują po śmierci ciała biologicznego.

znów udowadniasz mi coś czego nie da się udowodnić. psujesz tym całe, obiektywne piękno 'wiary' ;) czemu mi to robisz?
paznokcie też rosną po śmierci, i włosy.. myślisz, że mają duszę, własne ja i świadomosć?
A na poważnie, to jak można wykazać aktywność "duszy" która jest niematerialna, nienamacalna etc itp itd? ;) To się kłóci nawet z oficjalną doktryną kościoła.

Cytuj:
„Dream”: * może tylko chcemy się postrzegać jako jednostki wyjątkowe, stworzone na podobienstwo i obraz Boży, jednostki które posiadają wolną wolę, duszę... ;) życie Buddysty uważasz za pozbawione sensu?*

„Erryk”: Niektórzy zadufani ludzie bez względu na swoją kondycję duchową chcą faktycznie być „Bogami” na wzór Nerona, Kaliguli czy faraonów egipskich. :-))))) Natomiast ludzie *przebudzeni* w większości chcą być po prostu SOBĄ. Czyli na swoją miarę ponosić odpowiedzialność za swoje istnienie i Świat (!).

i dlatego przybierają gęby i formy. ;) rozumiem.

[quote[Jeśli chodzi o buddystów i pochodnych „zen-manów” – to nabrałem do nich prawie że wstrętu. Niezliczone razy słyszałem od nich sformulowania, które mnie zmusiły do pewnej generalizacji. Ich postawę wobec siebie i świata można sformułować w dwóch cytatach: „To nie ja, to moja karma o tym decyduje!” oraz: „Co mnie obchodzą jego (jej) kłopoty i cierpienia! To jego (jej)karma i jego problem!” Ot - wygodnictwo i samolubstwo podniesione do rangi "cnoty".[/quote]
widzisz, znów myślisz dość płytko. Czytalam sporo o buddyźmie. Oczywiście, nie zagłębiałam się w sprawy dogmatów, doktryn, nauk różnych współczesnych guru, ale po pierwsze to na 'złą karme' sam musisz sobie zapracować więc wcale nie ma tu egoizmu ;) jesteś zły dla innych - inni są źli dla Ciebie, proste, logiczne. Po 2gie, później wstawię cytaty różnych mnichów Buddyjskich, bo teraz wychodzę. Ździwiłbyś się jaka to altruistyczna i pogodna religia. Widzisz, Ty popełnisz grzech, wyspowiadasz się w niedziele i po sprawie, a karma to coś moim zdaniem o wiele głębszego. ;)

Cytuj:
„Erryk”: Mhmmm... To trochę dziwne. W kontekście moich doświadczeń i obserwacji życiowych, dla mnie dyskusja z ateistą przypomina polemikę z kimś , kto twierdzi, że „Ziemia jest płaska”. Po drugie – już nie raz było tak, …że ateista po prostu „spieprza”
:-))) (Nie dlatego ucieka że „pienię” – tylko dlatego, że na pewnym etapie zaczynam „sypać” bardzo niewygodnymi faktami empirycznymi... :-)))

oj, fakty empiryczne i wiara? ;) znowu mi to robisz! ;) przykro mi ale niestety jesteś jednym z tych 'wierzących' którzy budzą we mnie okropną antypatię i to właśnie potwierdzanie ideii 'faktami empirycznymi' jest jak wmawianie, że ziemia jest płaska.
Ja nie mam wielu znajomych, ateistów, ale mam wielu znajomych katolików. Nigdy nie 'spieprzam' od rozmowy z nimi, ani oni nic mi nie potrafią udowadniać. Rozmawiamy z czystej ciekawości i tego, że nasze pojmowanie świata jest dość inne, widzisz, może gdybyś nie sypał 'faktów empirycznych' które każdego ateistę najpewniej śmieszą i raczej nie ma sensu z nimi polemizować i nie traktowałbyś rozmowy nt wiary jako pola bitwy w której wygraną jest przeciągnięcie wroga na swoją stronę to może i by rozmawiali z Tobą dłużej ;) ja np. często jestem zagadywana o kwestie religijne bo to ostatnio chyba dość szeroki i często poruszany temat i jakoś nikogo nie przekonuję do ateizmu. wręcz uważam, że wiara jest czymś pięknym. ale WIARA, przez duże "W" - zawierzenie, przeświadczenie płynące z duszy, że jest tak a nie inaczej a nie podpieranie się jakimiś śmiesznymi pseudo-faktami. Muszę przyznać, że pod tym względem, miałam w dużej mierze szczęście do osób wierzących... tzn, że nie napotkałam na wielu "Niewiernych Tomaszy" - udowadnianie istnienia Boga drogą 'empiryczną' jest właśnie wkładaniem palca między żebro J.- sam widzisz, ze nie ma nic wspólnego z WIARĄ.

Cytuj:
„Dream”: * koty widzą tylko w biało-czarnych barwach a widzą o wiele lepiej od człowieka. analogicznie rzecz ujmując, wcale nie trzeba mieć szerokiego spectrum barw by widzieć rzeczy takimi jakimi są. *

„Erryk”: Żeby zobrazować zagadnienie – lepiej pasuje filozoficzny przykład z „Płaszczakami”. *Płaszczaki* poruszają się tylko w jednowymiarowym świecie jak na kartce papieru. Potrafią tworzyć precyzyjne wzory i konstrukcje, ale... :-))) ... nie potrafią obejść na skróty żadnego problemu, a ni też zrozumieć - dlaczego niektóre rzeczy pojawiają się i znikają

myslalam, że raczej jest odwrotnie, wy nawet nie próbujecie zrozumieć genezy ani ciągu przyczynowo skutkowego danych zjawisk bo po prostu dzieją się bo Bog tak chciał, za to materialisci wierzą, że nic nie dzieje się z niczego i 'nic w przyrodzie nie ginie' - więc szukają, obchodzą, dochodzą, dedukują i analizują. ;)

Cytuj:
A oto moje pytanie: dlaczego system społeczny zbudowany nawet na „ciemniackiej” religii, potrafi trwać czasem przez tysiące lat, a nawet najdoskonalszy system *świecki* nie może przetrwać trzech pokoleń? (Co było z socjalizmem – już wiadomo. Teraz szybko degeneruje się i ewidentnie gnije kapitało-hedo-liberalizm. Dlaczego?)

nie wiem po co dodajesz epitet do religii 'ciemniacka' bo nikt takowego nie uzył ani nawet nie zarzuca, że religia takowa jest. Czyżbyś odpierał zarzuty które jeszcze nie zostały postawione? ;) Co do pytania, uważam, że to nie leży w rękach Boga a w ludzkiej mentalności. Warto też zauwazyc ze Ateny, miasto wielu Bogów, było kolebką demokracji. Teraz politeizm jest czymś wręcz pogańskim i zacofanym. Ogólnie, nie wiem po co udowadniasz, że coś jest lepsze od czegoś, bo już Ci wykazałam, że jest takie samo jeśli o wartość chodzi, tylko prawdy i punkt widzenia są inne. ;) Aha, jeśli już dowodzisz wyższości systemów zbudowanych na religii to czemu nie bierzesz pod uwagę ludzi prymitywnych, daleko przed starożytnością, wierzących w matkę-ziemię jako Boga?


Cytuj:
„Erryk”: Nihilistyczna, cyniczna „siła psychiczna” czyni z człowieka kogoś na miarę Stalina, Berii – albo sadystycznego mordercę.

czemu wrzucasz tu nihilizm? ateizm to coś zupełnie innego. Ateista nie ugasi swoich wewnętrznych wyrzutow sumienia spowiadając się i wiedząc, że już mu jest odpuszczone. On sam będzie musiał się uporać z występkami, nikt mu nie da rozgrzeszenia, nikt mu nie wybaczy jeśli uprzednio sam tego nie zrobi - to dość trudne, i choćby ten kręgosłup moralny trzyma ateistę w pionie by nie stał się kimś takim o kim piszesz. Są zwyrodnienia, fakt, choćby Stalin, racja. Ależ ilu zwyrodnialców to katolicy? Myślę, że dużo więcej sadystycznych morderców to ludzie wierzący niż ateiści - nawet jeśli przeliczać to stosunkowo - bo wiadomo, ateistów jest mniej. A jeszcze biorąc pod uwagę mordy na tle religijnym.. których nawet nie trzeba daleko szukać w historii własnej religii - tym bardziej wstydziłabym się na Twoim miejscu wysnuć tak pochopny wniosek.


Cytuj:
„Dream”: *człowiek który w trwodze zwaca się do Boga nie może być ateistą co już samo w sobie wyklucza tezę. Oczywiście, bardzo wiele osób chciało by tak ateistę postrzegać. Np. mój ksiądz który obecnie boi się mnie jak szatan wody święconej. nie wiedzieć czemu? ;)*

„Erryk”: Ludzie uważający się za „ateistów” – nieraz doznają przebudzenia kilka minut przed śmiercią

może lepiej przyjąć postawę Pascala {i jego słynnego zakładu} - ale ja osobiście uważam to za asekuranctwo. I nie wiem czy miałabym błogą minę wiedząc, że będę żyć wiecznie.. i to jeszcze w dewotycznym i bezgrzesznym niebie. wielce nudna perspektywa.

Cytuj:
A księża najbardziej boją się nie ateistów – tylko ludzi stawiających UCZCIWE PYTANIA. (Bał się takich pytań również JP II i e odpowiedi zawsze kręcił lub sypał ekstremizmami.)

jakie to są uczciwe pytania? Bo ja wiele pytań zadawanych przez osoby wierzące(!) które chcą wprowadzić księdza w zmieszanie uważam za przejaw czystego infantylizmu i płytkiego myślenia, np. kultowe już "jak to możliwe, że Maryja była dziewicą a powiła Jezusa?" - nie czuję i nigdy nie czułam potrzeby zadawania takich i temu podobnych pytań ;) Więc jakie to są te uczciwe?
niestety, on tak się mnie boi, że nie dane mi jest ich stawianie.


Zgłoś post
Góra
 Zobacz profil  
Cytuj  

PostNapisane: 2008-03-04, 01:34 
Adept
Avatar użytkownika
Offline

Dołączył(a):2008-02-28, 11:21
Posty:39
Strrrrrraszna jesteś, ale spróbuję się wyrobić:

„Dream”: * czemu nazywasz coś ułomnością? Próbujesz kogoś obrazić używając słowa o pejoratywnym zabarwieniu? Nie uważam tego za ułomność. Ty wierzysz, że spectrum barw które widzisz możesz widzieć dzięki bogu który stworzył tak a nie inaczej Twoje receptory. Ja uważam, że te same receptory stworzyła natura, ewolucja, biologia. Czy uważasz, że siły nadprzyrodzone, boskie są w jakimś sensie lepsze od naturalnych? Czy uważasz, że Twój punkt siedzenia i widzenia jest lepszy od mojego tylko dlatego, że jest inny? Czy zatem możesz mówić tu o jakiej kolwiek ułomności? Oczywiście, z tym postrzeganiem barw to także pewna metafora, nie uważam żeby mój materialistyczny świat był uboższy od Twojego idealistycznego. Twój świat jest tak naprawdę taki sam jak mój, ale jak to już filozofowie stwierdzili, nie ma jednej uniwersalnej prawdy. Ty postrzegasz świat jako dzielo Boga, ja jako natury. ale przecież i tak żyjemy w tym samym świecie. Czemu więc tak ostre słowa o ułomności?

„Erryk”: „To nie „ostre słowa” – tylko stwierdzenie faktów. To nie „pejoratywizm” tylko REALIZM. (Przez długie lata kochałem kobietę z II grupą, teraz ma I i jestem jej oddanym przyjacielem. Traktuję ją po prostu NORMALNIE – ale nikomu nie życzyłbym takiego stanu zdrowia. Po co mam fałszować rzeczywistość? Dlaczego mam uważać, że brak religijności jest mniej poważnym uszczerbkiem dla ludzkiego jestestwa, niż niesprawne nogi?)

„Dream”: tak, moja babcia przezyła smierc kliniczną i jest osobą głęboko wierzącą, ma masę książek na ten temat. Z tego samego empiryzmu wynika, że osoby które nie mają pojęcia o kulturze europejsko - chrześcijanskiej {np. prymitywne ludy afryki} podczas śmierci klinicznej nie widzą nic lub widzą różne symbole związane ze swoimi wierzeniami. Ogólnie uważam, że wizja życia pozagrobowego której doświadczają ludzie podczas śmierci klinicznej to ostatnie tchnienie naszego umyslu, dlatego jest tak ściśle zalezne od tego w jakiej kulturze się wychowało. Gdyby Bóg był, wszyszyscy widzieliby Jezuska, czyż nie? A jednak, nie ma jednej prawdy.

„Erryk”: Bodajże Charles Aznavour podczas swojej dość krótkiej „wędrówki poza ciałem” (w czasie reanimacji po ciężkim wypadku samochodowym) zobaczył zaszokowanych członków rodziny, mieszkających dwadzieścia kilometrów dalej (oglądali relację wypadku w telewizji.) Gdy zaczął wracać do zdrowia, byli zaszokowani po raz drugi – gdy zrelacjonował ich zachowanie i słowa zaraz po wypadku.
Nikt nie widzi tego samego, bo każdy jest inaczej uwrażliwiony i ma inne nastawienie uczuciowe. Jeden widzi Jezusa, inny Buddę – Świetlista Istota może też być całkowicie poza schematami religijnymi. „Drugi byt” jest INFORMATYCZNĄ I ENERGETYCZNĄ kontynuacją tego pierwszego. „Niebo” Eskimosa, Indianina, amerykańskiego biznesmena , czy nadwiślańskiego pijaczka – to całkiem inne rewiry. I to wcale nie wiekuiste – tylko będące etapem przejściowym do jakiejś finalnej „Nirwany”. (Robert Monroe, wędrując po tych rejonach w stanie elektrycznie stymulowanego „hemi-sincu” – postanowił odwiedzić swojego zmarłego przyjaciela-fizyka. Znalazł wspaniale urządzone laboratorium na brzegu morza, ale przyjaciel już wybył – zapewne celem ostatecznego zjednoczenia z Absolutem czy inaczej zwanym Holomovementem.)

„Dream”: I tu kolejna refleksja, po co szukać naukowych dowodów na coś w co się po prostu wierzy?
Po co przytaczasz jakies naukowe badania mające potwierdzić idee? Idei nie da się udowodnić, w idee można wierzyć bo świat doczesny jest tylko jej odbiciem {Platon}. A może nie do końca jesteś przekonany w to co wierzysz skoro musisz podpierać się pseudonaukowymi dowodami? generalnie jest tak, że albo się coś wie albo się w coś wierzy. Nie można wierzyć w coś co się wie. A jeśli na coś są naukowe dowody to znaczy, że coś się wie a jest to równoznaczne z niewiarą i jest niestety grzechem. Generalnie sama tego nie wiedziałam, bo pamiętam z religii, że pani uczyła nas trzech dowodów na istnienie Boga więc nie przyszłoby mi do głowy, że udowadnianie jego istnienia może być grzechem, dopiero kolega teolog mnie w tym uświadomił. I w sumie jakaś w tym logika jest.

„Erryk”: Na sloganie „błogosławieni ci którzy nie widzieli, a uwierzyli” – zbudowano tyle nadużyć, że jest on automatycznie unieważniony przez Historię. Podobnie straciło sens pojęcie „grzechu” stworzone w epoce szukania diabłów na główce szpilki. Dziś teolodzy nie mogą spać z całkiem innych powodów: pojawiają się bowiem nie „naukowe” – tylko EMPIRYCZNE dowody całkiem innego rodzaju. „Cze wasza Gospa mogłaby mnie dotknąć?” – pyta sceptyczna dziennikarka Mirjanę. W czasie Mszy czuje na ramieniu chłodny dreszcz i mrowienie. Mirjana budzi się z transu i pyta: „Czuła Pani? Gospa dotknęła pani ramienia”. Po tej relacji rubaszny dziennikarz niemiecki pyta przekornie: „ A ja Gospę mogę dotknąć?” Mirjana obiecuje, że zapyta. W czasie transu Mirjany Niemiec czuje przy sobie obecność niewidzialnej istoty. Zaczyna macać – stwierdza, że jest to na pewno kobieta, ale... w reakcji na śmielsze „obmacywanki” – jej suknia stawia opór jak blacha. :-) ;-) :-) (To tylko dwa ciekawsze przypadki. Swoje – drastyczniejsze – doświadczenia na razie pomijam.)

„Dream”: znów udowadniasz mi coś czego nie da się udowodnić. psujesz tym całe, obiektywne piękno 'wiary' ;) czemu mi to robisz?
paznokcie też rosną po śmierci, i włosy.. myślisz, że mają duszę, własne ja i świadomosć?
A na poważnie, to jak można wykazać aktywność "duszy" która jest niematerialna, nienamacalna etc itp itd? ;) To się kłóci nawet z oficjalną doktryną kościoła.

Erryk”; Nie „psuję” Ci wiary. O tych różnych „piętrach” psychiki napisałem po przeczytaniu osobistej autobiografii C,G, Junga – który ostro zapuścił się w rewiry mistyczne. a nawet rozmawiał z postaciami biblijnymi i mitologicznymi. Za życia opublikował swoją „Psychologię Głębi” (Podświadomość, Ja Świadome, Wyższe Ja itd.) Wyraził też ostrożnie pogląd, że człowiek ma narzędzia psychiczne do wczuwania się w Podświadomość Zbiorową. Musiał zachować dystans w trosce o swoją... katedrę i reputację, którą straciłby, pisząc i mówiąc za wiele. :-) ;-) :-) A aktualna Doktryna Kościoła jest tak samo zmurszała jak inne, archaiczne koncepcje teokratyczne.

„Dream”: widzisz, znów myślisz dość płytko. Czytalam sporo o buddyźmie. Oczywiście, nie zagłębiałam się w sprawy dogmatów, doktryn, nauk różnych współczesnych guru, ale po pierwsze to na 'złą karme' sam musisz sobie zapracować więc wcale nie ma tu egoizmu ;) jesteś zły dla innych - inni są źli dla Ciebie, proste, logiczne. Po 2gie, później wstawię cytaty różnych mnichów Buddyjskich, bo teraz wychodzę. Ździwiłbyś się jaka to altruistyczna i pogodna religia. Widzisz, Ty popełnisz grzech, wyspowiadasz się w niedziele i po sprawie, a karma to coś moim zdaniem o wiele głębszego. ;)

„Erryk”: Twoje argumenty w obronie buddyzmu są fair i nic im nie mam do zarzucenia. Być może w tym wypadku „cenzurkę” wystawiasz nie mnie – tylko różnym amatorom egzotycznych nowinek, którzy rzecz wypaczyli i spłycili do cna. Zresztą ambasador Indii (człek o wyjątkowej erudycji religijnej) – ostrzegał, że niedobrze jest sprowadzać sobie nowinki wykorzenione z tradycji, w których wyrosły. Po drugie i poważne: uważam buddyzm za JEDYNĄ religię prawdziwie pacyfistyczną. Mogę czuć się zrehabilitowany? :-)

„Dream”: oj, fakty empiryczne i wiara? ;) znowu mi to robisz! ;) przykro mi ale niestety jesteś jednym z tych 'wierzących' którzy budzą we mnie okropną antypatię i to właśnie potwierdzanie ideii 'faktami empirycznymi' jest jak wmawianie, że ziemia jest płaska.

„Erryk”: Trudno! Nigdy nie próbowałem być „sympatyczny” za wszelką cenę. Jeśli uznamy, że wiara musi być ślepa i naiwna (!) – to automatycznie dajemy pole do popisu najbardziej cynicznym hochsztaplerom. (Możliwe że mam osobliwego „pecha” – że co krok spotykam EMPIRYCZNE paragnomeny – które na bieżąco formują moją nieszablonową religijność.)

„Dream”: Ja nie mam wielu znajomych, ateistów, ale mam wielu znajomych katolików. Nigdy nie 'spieprzam' od rozmowy z nimi, ani oni nic mi nie potrafią udowadniać. Rozmawiamy z czystej ciekawości i tego, że nasze pojmowanie świata jest dość inne, widzisz, może gdybyś nie sypał 'faktów empirycznych' które każdego ateistę najpewniej śmieszą i raczej nie ma sensu z nimi polemizować

„Erryk”: Mhmmmm... Mnie autentycznie śmieszą dwie rzeczy w zachowaniu ateistów, którzy czasem stają się naocznymi świadkami różnych, dziwnych rzeczy: żenująco dziecinne próby „marksistowskiego” tłumaczenia tych zjawisk, oraz organiczny (wręcz „zoologiczny”) wstręt do prób systematycznego obserwowania i badania różnych fenomenów. (Wyjątkiem jest angielskie Towarzystwo Badań Fizycznych.) Trzecim wzorem zachowań ateistycznych jest wybiórcza demagogia: Gdy przyłapią kogoś na oszustwie – to są gotowi trąbić w koło, wszem i wobec. Gdy są zapraszani do weryfikacji – przysłowiowo „plują dalej niż widzą”. Jak potężna jest materialistyczna ciemnota? Dwaj wybitni astrofizycy, Kozyriew i Szypow, stracili katedry (!) tylko dlatego, że ośmielili się postawić hipotezę, że istnieją procesy szybsze niż światło i tak zwane *pole torsyjne*. Sytuacja dziwnie się pokomplikowała: Średniowieczni akademicy tępili teorię Kopernika i niszczyli Galileusza – dzisiejsi tę[pią tych, którzy mają czelność widzieć coś więcej niż materia...

„Dream”: i nie traktowałbyś rozmowy nt wiary jako pola bitwy w której wygraną jest przeciągnięcie wroga na swoją stronę to może i by rozmawiali z Tobą dłużej ;) ja np. często jestem zagadywana o kwestie religijne bo to ostatnio chyba dość szeroki i często poruszany temat i jakoś nikogo nie przekonuję do ateizmu. wręcz uważam, że wiara jest czymś pięknym. ale WIARA, przez duże "W" - zawierzenie, przeświadczenie płynące z duszy, że jest tak a nie inaczej a nie podpieranie się jakimiś śmiesznymi pseudo-faktami. Muszę przyznać, że pod tym względem, miałam w dużej mierze szczęście do osób wierzących... tzn, że nie napotkałam na wielu "Niewiernych Tomaszy" - udowadnianie istnienia Boga drogą 'empiryczną' jest właśnie wkładaniem palca między żebro J.- sam widzisz, ze nie ma nic wspólnego z WIARĄ.

„Erryk”: To my toczymy bitwęęęę??? Jan Paweł II powiedział, że „nadszedł najwyższy czas, żeby zakopać przepaść między Wiarą a Nauką”. Uznałem to za jeden z Jego bardzo nielicznych postulatów możliwych do zrealizowania – a tu takie zarzuty? Aaaaale się porobiło na tym Świecie...

„Dream”: myslalam, że raczej jest odwrotnie, wy nawet nie próbujecie zrozumieć genezy ani ciągu przyczynowo skutkowego danych zjawisk bo po prostu dzieją się bo Bog tak chciał, za to materialisci wierzą, że nic nie dzieje się z niczego i 'nic w przyrodzie nie ginie' - więc szukają, obchodzą, dochodzą, dedukują i analizują. ;)

„Erryk”: Użyłaś sformułowania „Wy” i nie wiem, co to miało znaczyć: „Wy męczyźni?” – może „Wy materialisci?” Dla wyjaśnienia: osobiście uważam się za *gnostyka empirycznego* i jestem tak skrajnym indywidualistą, że na razie nie spotkałem żadnego „kumpla”. Liczby mnogiej użyłaś więc mocno na wyrost... :-)

„Dream”: nie wiem po co dodajesz epitet do religii 'ciemniacka' bo nikt takowego nie uzył ani nawet nie zarzuca, że religia takowa jest. Czyżbyś odpierał zarzuty które jeszcze nie zostały postawione? ;) Co do pytania, uważam, że to nie leży w rękach Boga a w ludzkiej mentalności. Warto też zauwazyc ze Ateny, miasto wielu Bogów, było kolebką demokracji. Teraz politeizm jest czymś wręcz pogańskim i zacofanym. Ogólnie, nie wiem po co udowadniasz, że coś jest lepsze od czegoś, bo już Ci wykazałam, że jest takie samo jeśli o wartość chodzi, tylko prawdy i punkt widzenia są inne. ;)

„Erryk”: Mój nick wynika między innymi z faktu, że do wszystkich dziedzin dopisuję *erraty* - do swoich poglądów także, jeśli to jest konieczne. A więc zmieniam delikatne określenie „ciemniacka” – na: *barbarzyńska, okrutna, obskurancka, nieludzka* - jest lepiej? (Bo trafniej na pewno.) Potwierdzam też, że jest lepsza nawet taka – bo libertynizm prowadzi do bestialstwa całkiem chaotycznego i społecznie autodestruktywnego. Zacytuję jeszcze słowa zakonnicy – siostry Elviry z Medziugorie: „To źli ludzie stworzyli złego Boga, który karze Potopem, czyha na człowieka, zsyła na niego plagi i straszy Końcem Świata. Zaufajcie Jezusowi, który jest Miłością.” Oczywiście – Postęp polega na humanizacji wszystkich dziedzin. Mord religijnie zrytualizowany jest lepszy, niż dzikie bestialstwo – ale lepszy od bestialstwa religijnego jest RELIGIJNY HUMANIZM. Jezus próbował to wytłumaczyć, ale Mu się to nie udało. Jak będzie dziś?

„Dream”: Aha, jeśli już dowodzisz wyższości systemów zbudowanych na religii to czemu nie bierzesz pod uwagę ludzi prymitywnych, daleko przed starożytnością, wierzących w matkę-ziemię jako Boga?

„Erryk”: Najprawdopodobniej przez wiele tysięcy lat „Bogini-Matka-Życia” była centralną postacią wszystkich kultów. Bardzo piękny i ewolucyjnie trafny (!) jest stary mit Aborygenów: „Najpierw Wielka Kobieta wyszła z morza i wydała ze swojego łona wszystko co żywe”.
A teraz popełnię świadomą „herezję”: zdrowy, wrażliwy i nieotępiony człowiek czuję Sacrum całym sobą, wszędzie i zawsze – w sobie ma ład, harmonię, uczciwość, poczucie sprawiedliwości, miłość, odwagę, współczucie i wszystko co LUDZKIE. W sobie czuje współobecność Świetlistej Istoty. Wiara w demony, uleganie im, składanie ofiar, zabijanie w ich imieniu innych ludzi – to przejaw jakiejś psychicznej degeneracji i upadku. („Wielki Duch” Indian jest mądry i bliski. Indianie nigdy nie potrafili zrozumieć, dlaczego trzeba się modlić w kościele – skoro On jest wszędzie? Koresponduje to ze słowami Jezusa: „Tylko poganie i obłudnicy modlą się głośno i na pokaz. Jeśli ty chcesz porozmawiać z Ojcem, zamknij się w swojej izdebce...”)

„Dream”: nie wiem po co dodajesz epitet do religii 'ciemniacka' bo nikt takowego nie uzył ani nawet nie zarzuca, że religia takowa jest.

"Erryk": już poprawiłem w jednym miejscu na *barbarzyńska, okrutna, nieludzka... etc* i użyłem teych określeń w kontekście historycznym.

"Dream": Czyżbyś odpierał zarzuty które jeszcze nie zostały postawione? ;) Co do pytania, uważam, że to nie leży w rękach Boga a w ludzkiej mentalności. Warto też zauwazyc ze Ateny, miasto wielu Bogów, było kolebką demokracji. Teraz politeizm jest czymś wręcz pogańskim i zacofanym. Ogólnie, nie wiem po co udowadniasz, że coś jest lepsze od czegoś, bo już Ci wykazałam, że jest takie samo jeśli o wartość chodzi, tylko prawdy i punkt widzenia są inne. ;) Aha, jeśli już dowodzisz wyższości systemów zbudowanych na religii to czemu nie bierzesz pod uwagę ludzi prymitywnych, daleko przed starożytnością, wierzących w matkę-ziemię jako Boga?

„Erryk”: Jakieś tam wyjątki potrafią się wyrobić. Ja tylko napisałem, że ateistyczny lub nadmiernie liberalny *system kulturowy i społeczny* się spruje. Jeden człowiek może kierować się prywatnym woluntaryzmem i jakoś żyć – gdy spróbują tak wszyscy, niepostrzegalnie postąpi destrukcja. To przykre – ale widuję symptomy w otoczeniu bardzo mi bliskim: Gdy *wierzący* człowiek jest sam – to pomedytuje, pomodli się w myślach. wejrzy bez lęku w przeszłość i przyszłość, zastanowi się nad swoim postępowaniem. Natomiast „religijny negatywista” musi swoje refleksje egzystencjalne po prostu zagłuszyć, znieczulić i wmówić sobie, że „przemijanie nie istnieje i będzie fajnie bez końca” – czy mu się to uda?

„Dream”: czemu wrzucasz tu nihilizm? ateizm to coś zupełnie innego. Ateista nie ugasi swoich wewnętrznych wyrzutow sumienia spowiadając się i wiedząc, że już mu jest odpuszczone. On sam będzie musiał się uporać z występkami, nikt mu nie da rozgrzeszenia, nikt mu nie wybaczy jeśli uprzednio sam tego nie zrobi - to dość trudne, i choćby ten kręgosłup moralny trzyma ateistę w pionie by nie stał się kimś takim o kim piszesz. Są zwyrodnienia, fakt, choćby Stalin, racja. Ależ ilu zwyrodnialców to katolicy? Myślę, że dużo więcej sadystycznych morderców to ludzie wierzący niż ateiści - nawet jeśli przeliczać to stosunkowo - bo wiadomo, ateistów jest mniej. A jeszcze biorąc pod uwagę mordy na tle religijnym.. których nawet nie trzeba daleko szukać w historii własnej religii - tym bardziej wstydziłabym się na Twoim miejscu wysnuć tak pochopny wniosek.

„Erryk” : Ze spowiedzią. dajmy sobie spokój. To wymysł wprowadzony w czasach Reformacji dla potrzeb inkwizycyjnych. Ateizm jest stary ja cywilizacja (już wiele razy inteligentni (!?) ludzie próbowali sobie popuścić i odpuścić – ale nigdy się to nie udało i nie uda... Aha! Chyba trakcie naszej „rzeźnickiej” debaty zaczynam zdawać sobie sprawę, że rzymskie przysłowie „Gustibus non diskutibus” dotyczy także religii! (Na tym można by skończyć, ale uczciwość i przyzwoitość wymaga, aby jednak odpowiedzieć do końca na wszystkie Twoje kwestie.)

„Dream”: może lepiej przyjąć postawę Pascala {i jego słynnego zakładu} - ale ja osobiście uważam to za asekuranctwo. I nie wiem czy miałabym błogą minę wiedząc, że będę żyć wiecznie.. i to jeszcze w dewotycznym i bezgrzesznym niebie. wielce nudna perspektywa.

„Erryk”: TAM nie ma żadnej „dewocji” – tylko swoiste „dopalenie” całego potencjału świadomości – rozładowanie wszystkich niezaspokojonych aspiracji, jakie by one nie były. Dalej zapewne jest jakaś „Nirwana” – do której Robert Monroe nie doszedł.

„Dream”: jakie to są uczciwe pytania? Bo ja wiele pytań zadawanych przez osoby wierzące(!) które chcą wprowadzić księdza w zmieszanie uważam za przejaw czystego infantylizmu i płytkiego myślenia,

„Erryk”: Infantylizm? Ja mam jedno, uniwersalne pytanie: „Dlaczego we wszystkich wielkich religiach ludzie starają się żyć w zgodzie z przykazaniami swoich Proroków, a chrześcijanie wszystkie Nauki Jezusa skrajnie wynaturzyli i odwrócili o 180 stopni?” Parę razy zacytowałem noblistę Maurycego Maettrlincka: „Jest coś zastanawiającego w fakcie, że indywidualne doświadczenie mistyczne człowieka oświeca, czyni go dojrzalszym, silniejszym, szlachetniejszym, natomiast ujęte w dogmat, doktrynę i system, staje się podstawą najgorszych wynaturzeń i nadużyć.”

„Dream” np. kultowe już (pytanie) "jak to możliwe, że Maryja była dziewicą a powiła Jezusa?" - nie czuję i nigdy nie czułam potrzeby zadawania takich i temu podobnych pytań ;) Więc jakie to są te uczciwe?
niestety, on tak się mnie boi, że nie dane mi jest ich stawianie.

„Erryk”: Biologicznym ojcem Jezusa był Julius Tiberius Abdes Pantera – vel: Abdeos Panterios – Grek służący w rzymskich Legionach. Jeszua poczęty został w trakcie popularnych figli seksualnych, polegających na niepełnym stosunku. (Członek jest przyciśnięty do brzucha leżącego mężczyzny, a kobieta siedzi na nim oklep.) Jest to metoda na 99 procent bezpieczna, ale czasem zdarza się chwila tej jednoprocentowej nieuwagi i jest najsłynniejsza „wpadka” w dziejach cywilizacji...

Jestem „bluźniercą”??? Sam tak myślałem i szukałem odpowiedzi w pielgrzymkach. Najpierw do Medziugorie, potem do Fatimy. Modliłem się o wyprowadzenie mnie z błędu, jeśli w takowym się znalazłem. W odpowiedzi były tylko potwierdzenia, potwierdzenia, potwierdzenia... (Czyli cała seria osobliwych wydarzeń – jakby mi „Pani Niebios” przypominała: „Przekaż to ludziom! W czasach dzisiejszego kryzysu moralnego jest to bardzo ważne!”)

To ciekawe: Nie czułaś potrzeby postawienia tego pytania – a jednak postawiłaś! Ja nie pytany, nie miałem Ci zamiaru pisać o takich drastycznościach. Ale skoro już napisałaś „A” – ja mogłem tylko dodać „B”...

Po co ja tyle napisałem? Dasz mi za to jakiś prywatny „doktorat”??? :-)

Na koniec ciekawostka: O Abdeosie Panteriosie powiedziałem pewnej dosć fanatycznej dewotce. Początkowo była oburzona, powiedziała, że mam przez tysień błagać Najświętszą Panienkę o wybaczenie - ale po miesiącu przysłała mi kartkę z serdecznymi pzdrowieniami...


Zgłoś post
Góra
 Zobacz profil  
Cytuj  

PostNapisane: 2008-03-04, 09:46 
Bohater
Avatar użytkownika
Offline

Dołączył(a):2007-07-01, 12:19
Posty:780
Erryk napisał(a):
„Dream”: * czemu nazywasz coś ułomnością? Próbujesz kogoś obrazić używając słowa o pejoratywnym zabarwieniu? Nie uważam tego za ułomność. Ty wierzysz, że spectrum barw które widzisz możesz widzieć dzięki bogu który stworzył tak a nie inaczej Twoje receptory. Ja uważam, że te same receptory stworzyła natura, ewolucja, biologia. Czy uważasz, że siły nadprzyrodzone, boskie są w jakimś sensie lepsze od naturalnych? Czy uważasz, że Twój punkt siedzenia i widzenia jest lepszy od mojego tylko dlatego, że jest inny? Czy zatem możesz mówić tu o jakiej kolwiek ułomności? Oczywiście, z tym postrzeganiem barw to także pewna metafora, nie uważam żeby mój materialistyczny świat był uboższy od Twojego idealistycznego. Twój świat jest tak naprawdę taki sam jak mój, ale jak to już filozofowie stwierdzili, nie ma jednej uniwersalnej prawdy. Ty postrzegasz świat jako dzielo Boga, ja jako natury. ale przecież i tak żyjemy w tym samym świecie. Czemu więc tak ostre słowa o ułomności?

„Erryk”: „To nie „ostre słowa” – tylko stwierdzenie faktów. To nie „pejoratywizm” tylko REALIZM. (Przez długie lata kochałem kobietę z II grupą, teraz ma I i jestem jej oddanym przyjacielem. Traktuję ją po prostu NORMALNIE – ale nikomu nie życzyłbym takiego stanu zdrowia. Po co mam fałszować rzeczywistość? Dlaczego mam uważać, że brak religijności jest mniej poważnym uszczerbkiem dla ludzkiego jestestwa, niż niesprawne nogi?)


realizm? stwierdzenie faktów? Przykro mi, ale w tym momencie musimy zakończyć tą dyskusję. Nie mam ochoty rozmawiać z kimś, kto jest na tyle ograniczony umysłowo by nie pojąć swoimi {niestety} wąskimi horyzontami, że inny punkt widzenia wcale nie jest ułomnością. Dla mnie to Ty fałszujesz rzeczywistość, ale kto powiedział, że rzeczywistość musi być dla wszystkich jednakowa? Już choćby różnice światopoglądowe, jak widać, czynią ją różną, ale czy która kolwiek ze stron ma prawo uzurpować sobie prawo do 'wiedzy jedynej prawdziwej', 'postrzegania rzeczy takimi jakimi są naprawdę'?
Czy osoby które nie wierzą w ufo czy krasnoludki też postrzegasz jako ułomne? W takim razie życzę poszerzenia horyzontów, nie tylko o 'empiryczne dowody istnienia Boga' ale też zrozumienie, że pluralizm wcale nie jest zły i żadna ze stron nie jest gorsza czy ułomna.
tylko wtedy widzę sens prowadzenia dyskusji.
Odpowiem jeszcze króciutko na kolejne Twoje wypowiedzi.
Po pierwsze nie jestem ignorantką, niczego nie muszę sobie na siłę tłumaczyć, po prostu, w życiu jeszcze nie spotkało mnie nic co by mogło potwierdzić moją wiarę w Boga, po 2gie, Ty szukasz dowodów na jego istnienie, jak widać, czytasz sobie o tym. Ja nie czuję wewnętrznej potrzeby szukania dowodów na jego nieistnienie więc niestety, podeprzeć się nazwiskami, cytatami nie mogę, ale zalozę się, że gdyby zebrać wszystkie dowody za i przeciw byłoby ich tyle samo. I choćby z tego też względu nie uważam by opowiedzenie się po którejkolwiek ze stron było ułomnością. Piszesz o czerpaniu inspiracji z innych kultur, ja oczywiście ich nie czerpię, po prostu sobie czytałam, bo dosyć egzotyczna jest dla mnie 'wschod' a póki co, mam możliwość poznania go tylko czytając. Lubię swoją kulturę i też nie czuję potrzeby 'makaronizacji' - Ale polecam Ci książkę Martela "Życie Pi" - piękna.
Po kolejne, piszesz, że nie traktujesz tej dyskusji jak pola bitwy, ale właśnie to robisz. Choćby uważając jeden pogląd {swój} lepszy od 2giego {mojego, ułomnego}. I dlatego kończę tą dyskusję. {co przy okazji nie jest 'pluciem dalej niż widzę' a jedynie stwierdzeniem, że w tej dyskusji doszliśmy do takiego punktu w którym nie ma już najmniejszego sensu jej kontynuowania}

PS:
życzę refleksji i otwartego umysłu.


Zgłoś post
Góra
 Zobacz profil  
Cytuj  

DrukujPowiadom znajomego 

Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 131 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 14  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 2


  Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 4 gości


Możesz rozpoczynać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
7CCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCviewtopic cron
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group

Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL
phpBB SEO