Dobrze – postaram się więc to, co mam do powiedzenia – wyrazić w formie nie obraźliwej. Ale nie wiem, czy uda mi się Ciebie „zaspokoić”.
A więc masz poczucie humoru? Masz wyczucie poezji? Dam Ci przykład: po angielsku słowo „relish” ma dwa znaczenia: „upodobanie” i „rozkoszować się”. Przymiotnik „relishy” pozwala je połączyć w jedno, a w odniesieniu do kobiety wynikają z tego baaaaardzo figlarne aluzje, oczywiście seksualne.
A teraz uwaga: jeśli facet je wygłasza ze śmiertelnie poważną miną – rzeczywiście świadczy to, że jest „szajbusem” i ma jakąś obsesję. Ale jeśli robiąc to, puszcza „perskie oczko” i tłumi chichot? A teraz o reakcjach kobiety na taką aluzyjkę: Jeśli kobieta określająca się jako „relishy” (czyli „lubująca się w rozkoszy”) – na taką aluzję reaguje zgorszeniem i szczerze posądza faceta o jakieś odchyłki – to znaczy, że nie facet, tylko ona ma jakieś blokady i kompleksy. Ale uwaga po raz drugi: jeśli kobieta swoje „zgorszenie” wyraża z lekkim rumieńcem, błyskiem w oczku i także tłumionym uśmiechem, znaczy to – że podchwytuje flirt i czeka na dalsze niuanse.
Ale niestety – w trakcie wirtualnej dyskusji nie widzimy człowieka, nie wiemy co on czuje i jak reaguje. Więc obraz drugiej osoby jest fałszywy i MUSI być fałszywy. W dyskusji na żywo – jeden uśmiech, jedno spojrzenie rozładowuje nie jeden konflikt. Widzisz jak długo musiałem Ci tłumaczyć, w którym miejscu przysłowiowo „należy się śmiać”?
Drugi problem: Jakiś przykładowy facet wygłasza bardzo radykalne opinie. Jeśli wygłasza je z filozoficzną, gorzką zadumą – świadczy to, że kryje się za tym baaaadzo duże doświadczenie życiowe, równie duży ładunek obserwacji i uzasadnionych konkluzji. Oczywiście, jeśli je wygłasza gość z paranoicznym ogniem w oczach i furią fundamentalistycznego kaznodziei, pieni się i krzyczy –jest człekiem w jakimś sensie chorym. albo przynajmniej oszołomem... (W trakcie wykładów i dyskusji publicznych udaje mi się zachować bardzo pogodny dystans nawet względem drastycznych kwestii – być może nauczę się tego również w wymiarze wirtualnym. Muszę jednak wcześniej jakoś wytłumaczyć, że nie jestem tu przysłowiową „kurą zjadającą ziarenka” – znasz ten starykawał?
A teraz na spoko możemy się zbajać naszym dziesięciopunktowym „protokołem rozbieżności”. Ponieważ odpadło tylko 20 procent kwestii, reszta ma całe 80 procent sensu
– więc kontynuję:
3. Czy sformułowanie: „Świadomy Ateista dokonuje swoistej autokastracji i autoobrzezania psychicznego” – lepiej pasuje? Jak mam inaczej sformułować tezę – że „Ateizm nie jest wyzwoleniem, tylko SAMOGRANICZENIEM SIĘ?”
4. Jeśli rozwiążemy kwestię z punktu „3” – punkt „4” anuluje się sam.
5. Pewien dylemat jednak pozostanie. Świadomych i filozoficznie przygotowanych ateistów jest znikomo mało i są tolerancyjni. Destruktywni i agresywni są ci „praktyczni” – czyli „maluczcy”. Z nimi się nie da „grzecznie”. Oglądałem film o francuskim duchownym, pracującym wśród trudnej młodzieży na przedmieściach. Początkowo był niszczony, wyszydzany i poniewierany. Dopiero wtedy, gdy wdał się w kilka bójek i stracił zęby, zaczął być szanowany jako swój. Oglądałem też reportaż-wywiad z zakonnicą, którą prostytutki zaczęły traktować z szacunkiem wtedy... gdy nauczyła się przeklinać lepiej niż one.
)))))) Niestety – siła bez rozumu sobie poradzi, ale rozum bez siły jest niczym...
6. Chodziło i o to, że „eropoprawność” uważam za obłudę podniesioną do rangi „wartości humanistycznej”: Abstrahując o naszego, subtelnego sporu światopoglądowego: według kryteriów europejskich nie wolno na przykład użyć określenia „mord rabunkowy”. Należy mówić: „w ramach sporu o prawa własności do portfela –doszło do użycia ostrego narzędzia ze skutkiem śmiertelnym”. A ja wolę nazywać sprawy i zjawiska po imieniu...
7, Propozycja „doteoretyzowania się” zostaje odrzucona. Ilu jest uczonych, tyle sprzecznych teorii. Najwspanialszą teorią-utopią w dziejach był socjalizm. W latach trzydziestych ubiegłego wieku oczarował nawet połowę intelektualistów zachodnich i co z niego zostało? Dzisiejsi naukowcy zmieniają poglądy co sezon, mylą się coraz bardziej i nigdy nie przewidzieli wydarzeń społecznych nawet na najbliższe lata. To co uprawiam ja – nazywa się *bardzo głębokim i zaawansowanym doświadczeniem społecznym i metafizycznym*. (Wyrażam opinie tylko w kwestiach, które sam zgłębiałem praktycznie przez wiele lat i obserwowałem zachowania osób współuczestniczących.)
8. „Nietaktowne” – to znaczy NIEWYGODNE, NIEPOPUARNE. (Rzeczy „dobrze się sprzedające i ochoczo przyjmowane” – to domena brukowych dziennikarzy.)
9. Ja po stronie „większości”??? Której? Może katolików, którzy nie czytali Biblii i traktują chodzenie do kościoła jako dopust-obowiązek? może po stronie „moherowych beretów”? Może po stronie fanów (byłych) Jp2 – którzy wiwatowali, klaskali, ale czego nie słuchali i nie zapamiętywali? I bądź uprzejma nie mylić „szykanowania” z PROWOKOWANIEM DO ZDECYDOWANYCH WYPOWIEDZI. Nie lubię kawiarnianego „szczebiotu” – tu ma być GORĄCO.
10. Zreasumowałaś kwestię nieźle, ale pozostają pytania: Czy na przykład talibów odzyskujących kontrolę na Afganistanem i coraz groźniejszych ekstremistów w Iraku uważasz za ludzi SŁABYCH? Czy Palestyńczycy stawiający czoła stokroć silniejszemu Izraelowi - to „słabi głupcy”? Może religia potrzebna jest zdesperowanym nędzarzom? Więc dlaczego synowie bogatych prominentów islamskich wracają z renomowanych uczelni europejskich (częstokroć jako świetni fizycy czy informatycy) – a potem zostają radykalnymi fundamentalistami? Za lat kilka-kilkanaście Arabowie tak się rozmnożą, że będą chcieli kawał Francji, Włoch, Niemiec i innych krajów wykroić dla siebie. Co im przeciwstawić? Ateistyczno-neutralną biurokrację polityczną i liczyć na ich dobą wolę? A może jednak nową, bardziej zaawansowaną i spójną wizję religijną?