Cytuj:
Dlatego jeżeli Bóg jest a my nie zmierZamy w kierunku realizacji jego planu to co masz ze swego zadowolenia z siebie.
Szczęśliwe życie i spokojną, spełnioną śmierć.
Widzisz, religia Chrześcijańska porwała tłumy, bo jej idea padła na podatny grunt.
Niewolnicy którzy mieli psie życie doczesne chcieli wierzyc, ze czeka ich cudowne życie po śmierci. Też bym chciała, bo wowczas na co zdałoby się moje psie życie? od tak, przeżyć i umrzeć?
Sęk w tym, że w obecnych czasach mamy szansę się realizować ŻYJĄC a nie czekając na zbawienie. Zapewne większość ateistów żyje i ma podobne cele co i osoby wierzące, z tą jedną różnicą - nie wierzą w Boga :) Ale czy można rzec, że nie realizują jego planu? [tu można się zastanowić którego? pis-love, czy war-hejt? a może dekalogowych?]
Jakoś nie zauważyłam ażebym się różniła od osób wierzących swoim postępowaniem czy dążeniem do określonych celów. Co więcej, zważ na to, że znaczna część osób wierzących w ogóle nie zastanawia się dokąd zmierzają ani nie zastanawiają się nad wypełnianiem boskich przykazan i czym oni się niby mieliby różnić ode mnie w ocenie "Boga"? To, że zapytani o to czy wierzą odpowiedzą twierdząco a później znów gnają gdzieś bez refleksji stawia ich w jakiejś uprzywilejowanej pozycji? Oni mogą, a ateiści nie? Bo to pewnie nieludzkie wierzyć, że jak większość materialnych rzeczy, po prostu się rozłozymy a pozostanie po nas tylko to co uda nam się zmienić w doczesnym świecie? :) Tobie się wydaje, że tylko życie wieczne uwzniośla naszą doczesność. A mi się wydaje, że zadzwonienie po karetkę do potrąconego przechodnia to już jest pewna wartość dodana i nie potrzebująca oceny na sądzie ostatecznym.
i tym się różnimy. Dla mnie sens życia jest w "wartości dodanej" za życia, Ty upatrujesz się go w życiu wiecznym - ja w życiu dążę do 1, Ty do 2giego.
A jeśli Bog jest? Nie sądzę by oceniał ateistów tylko przez pryzmat ich nie wiary :) [oczywiście idąc Twoim tokiem myślenia czyli Boga-persony] ale wyobraź sobie gorszą sytuację, bo tak naprawdę, ja czy Bog jest czy go nie ma, to i tak umierając czułabym się spełniona. Wyobraź sobie, żDlatego jeżeli Bóg jest a my nie zmierZamy w kierunku realizacji jego planu to co masz ze swego zadowolenia z siebie. że Boga nie ma :) to dopiero musi być tragedia, całe życie wyznaczać sobie cele, droge zyciową tylko pod tym kątem a tu taka muka, kpina losu, tragi-komedia, umarłbyś z poczuciem beznadzieji. - ale na szczęście badania potwierdziły, że nasz umysł nigdy nie pozwoli nam na tak tragiczny przebieg wydarzeń :) ostatnim tchnieniem wygeneruje Ci obraz Jezusa czy Matki Boskiej żeby Ci smutno nie było :) {a Żydzi jak umierają to Jezusa nie widzą - nie kocha ich rodak, że ich na lozu smierci nie odwiedza? } - piję tu do badania wizji podczas smierci klinicznej które to jak wiadomo, uwarunkowane są kulturowo więc jest to tylko twor umysłu.
Co do malarza, myśle, że dalej malowałby ściany.
Gdyby przyjąć, że Bóg jest tworem umysłów które w niego wierzą to już nie mogłabym zaprzeczyć jego istnieniu :) tylko nie w moim umyśle :) no ale w 123 :)
Przyjęcie tej teorii nawet rozwiązałoby cały spor, bo wtedy nasz dualizm celów i dążeń mógłby współistnieć nie wchodząc sobie w konflikt interesów. Ty żyjesz z Bogiem, ja bez, Ty będziesz żył wiecznie bo tego chcesz, ja nie bo tego nie chcę :) Nie wiem co Cie boli i czemu usilnie chcesz przekonywać, że Bóg jednak jest, Ty w niego wierzysz, więc na Twoj własny uzytek jest.
W ogóle odkąd ludzie zaczeli szukać głębszego celu swojego istnienia, Bóg/owie zawsze był personifikowany i ukazywany jako człowiek [lub półczłowiek] - nie zastanawia Cie to? Nie wydaje Ci sie to nazbyt zgodne z naturą człowieka który chce widzieć swojego sprzymierzence jako swoje odbicie? Który swoje uczucia, sposob postrzegania swiata przekłada także na inne stworzenia? :) Dlatego jeżeli Bóg jest a my nie zmierZamy w kierunku realizacji jego planu to co masz ze swego zadowolenia z siebie. Czy nie myślałeś, że to człowiek wymyślił sobie Boga? Nie Bóg człowieka? :)
przynajmniej w takim zarysie jaki Ty chciałbyś widzieć. czyli Boga z 3podziałem władzy :> [i 3ma postaciami, akurat :) pewnie każda inną dziedziną się zajmuje, ustawodawczy Jezus, Sądowniczy Duch, i wykonawczy Ojciec}
bo Bóg-stworca równie dobrze może być i energią np. jakąś która pchnęła wszystko do życia. nie kłóciłoby się to z moim poglądem na swiat.
Poza tym wierząc w Boga jestes jak rybka w akwarium. :) jak umrze to PAN i WŁADCA AKWARIUM spuści ją w sedesie {zapewne odpowiednik nieba - wszystkie zmarłe rybki tam się spotkają, w krainie niekonczącej się wody}, ale zanim to się stanie, on jest panem i władcą jej zycia. a ona na widok palcy z jedzeniem wznosi pokornie głowę ku nie m/b u.