123 napisał(a):
Wyczytuję z Twojego piosania co wyczytuję, ale to i tak tylko przekomarzanie sie jest.
dokładnie. :) w koncu jakies zdrowe podejscie.
Cytuj:
Gdzieś w innym temacie napisałaś, że nawet gdyby arka Noego została odnaleziona na Araracie to i tak by to niczego nie dowiodło.
Jak to by nie dowiodło. Przecież oznaczało by to, że tan fragment Biblii nie jest mitem, przenośnią, alegorią czy jak tam go nazywają tylko konkretnym przekazem.
No tak, w odniesieniu do Biblii mogłoby faktycznie czegokolwiek dowodzić, ale w odniesieniu do Boga już nie. [choć zapewne, dla osoby wierzącej, udowodnienie autentyczności Biblii pisanej natchnieniem Bożym pewnie jest tym samym udowodnieniem jego istnienia - Dla mnie to tak samo jakby udowadniać wiarygodność kodu Leonarda Da Vinci na podstawie jednego wątka który akurat ma odniesienie do rzeczywistosci]
Cytuj:
Taki obiekt na prawie 5000 m to dla Ciebie nie dowód. To typowe, jak czytam Twoje wypowiedzi to w zasadzie brak konkretów. Uprawiasz dyskusję tylko, szermujesz (nawet znakomicie) słowem , ale jeżeli domagasz się dowodów to też sama i ch dostarczaj.
Nie widze sensu przytaczac tych samych argumentów które można wyczytać w artykulach i filmach o owej arce, widzisz sens tego? Mój argument przeciwko Twojemu byłby tak samo nic nie wart bo musiałbyś powoływać się na to samo źródło wiedzy jako, że ani ja, ani Ty naoczynimi swiadkami nie bylismy :)
Cytuj:
W ciągu minionych 50 lat kilkanaście ekip badawczych próbowało dotrzeć na szczyt góry Ararat. Ciekawe jest to, że wszystkie fotografię, które jej zrobiono są tajemniczo nie wyraźne albo w niewyjaśniony sposób zaginęły. Fernand Navarra, francuski przemysłowiec opisał w książce wyniki czterech swoich ekspedycji między rokiem 1950 a 1969. Twierdzi on, że w roku 1955 znalazł w głębokiej szczelinie kawałki obrobionego i zdobionego drewna. Dzieląc kawałek na mniejsze części przywiózł go w plecakach do Europy. 14 lat później badacz wrócił na górę Ararat i wraz z ekipą badawczą znalazł kolejne kawałki drewna. W Europie znalezisko uznano za dowód na istnienie Arki. Entuzjazm rozwiały jednak specjalistyczne badania materiału metodą węgla 14C. Wyniki pokazały, że drewno ma kilkaset lat i pochodzi z naszej ery. Jednak nowsze badania wykonane przez Muzeum Historii Naturalnej w Paryżu i na wydziale antropologii i studiów prehistorycznych uniwersytetu w Bordeaux sugerują, że drewno może pochodzić ze starożytności. Mało jednak prawdopodobne by było tak stare jak podaje Biblia. Innym rzekomym naocznym świadkiem istnienia Arki był sierżant amerykańskiej armii Ed Davis. Podczas II wojny światowej stacjonował on ze swoją jednostką w Ramadanie w Iranie. Davis zaprzyjaźnił się z tubylcem-Badim, który pracował dla amerykanów jako kierowca. Jego rodzina mieszkała u podnóża góry i podobno wielokrotnie, przy dobrej pogodzie widziała wielką łódź wystającą ze szczytu. Badim zabrał sierżanta kilometr od miejsca spoczynku Arki. Davis twierdził, że nie dotknął Arki z powodu złej pogody, która uniemożliwiła wejście na sam szczyt ale bardzo wyraźnie widział jej szczątki. Po zakończeniu wojny, Davis napisał w swoim przewodniku, że widział Arkę przełamaną na pół. Opisał ,że miała 3 piętra i około 50 pokoi. W swoich wspomnieniach napisał: „Mimo tego, że nikt mi nie wierzy to śnie o tym, co widziałem każdej nocy”. Wielu badaczy i poszukiwaczy arki uznało relacje Davisa za wiarygodną. Twierdzą, że gdyby rząd Turcji zezwolił im na swobodny dostęp do góry, odkryliby arkę w oparciu o informacje dostarczone przez Davisa. Latem 1960 roku turecka grupa badaczy „Fundacja Badań Archeologicznych” ustaliła po badaniach, że statek opisany przez Davisa jest naturalnym obiektem skalnym, powstałym w wyniku trzęsienia ziemi. Nie zniechęciło to jednak innych badaczy do ekspedycji. Nawet Komunistyczne Chiny mają swoich odkrywców Arki Noego. Boaz Lee- pastor jednego z kościołów ewangelickich i jego parafianin Andrew Juan twierdzą, że odkryli szczątki statku 18 kilometrów od uważanego oficjalnie za miejsce spoczynku odłamków biblijnej łodzi. Chińczycy utrzymują, że dotarli w 2004 roku na Ararat po ścieżkach wskazanych im przez Kurdów. W wywiadzie dla hongkongskiej gazety powiedzieli, że zobaczyli drewnianą, zlodowaconą platformę z fragmentami ścian na jej bokach. Przypominało im to ogromną, drewnianą skrzynkę. Tym razem podróżnicy nagrali ekspedycję na kamerze wideo, ale jak to zwykle bywa w trakcie filmowania znaleziska, niesamowita siła zniszczyła kamerę. Jedynymi dowodami na rewelację Chińczyków są rozmazane i mętne zdjęcia z widocznym za ich plecami zaśnieżonym stokiem i niewyraźną czarną plamą. Odkrywcy planują kolejną ekspedycję w celu sfilmowania Arki. Pierwszą osobą, która przekonywała ,że posiada zdjęcia Arki był inżynier górnictwa Geogre J. Green. W 1952 roku przelatując helikopterem w pobliżu góry Ararat dojrzał coś co wyglądało jak wielki statek. Swoje fotografie pokazał 30 osobom, ale żadna z osób nie potwierdziła później, że na pewno widziała statek. Mimo namacalnego dowodu, nigdy nie udało mu się zorganizować ekspedycji. Zdjęcia przepadły na zawsze wraz ze śmiercią Green'a, który został zamordowany w Gujanie. Nawet słynny astronauta James Irwin zrobił kilka zdjęć obiektowi, ale i jego fotografie okazały się również niewyraźne.
widzisz tu gdzies konkrety? moim zdaniem to samo blabla ;)
Ty takze zadnych konkretow nie podales :) zachwycasz sie tym Araratem jakby Ci sie sam Chrystus objawił a tak napeawde wiesz tyle co i inni czyli nic konkretnego :)
szkoda, że C14 nie wyszło, co? :) w Iranie tez znalezli ŁÓDŹ o biblijnych wymiarach, tam C14 wyszło :)
kurcze, dwie Arki, 2ch Bogów... jak nie więcej :) wracamy znow do Poganstwa :)
Cytuj:
Nie wystarczy odrzucać wszystkiego co nie pasuje do twojego wcześniej wyrobionego zdania. Każdy może wszystko odzrucić i powiedzieć , że go to nie przekonuje, I tyle.
jasne, moja praca np czesto zmusza mnie do odrzucania raz wyrobionego zdania, nie mam z tym problemów, ale potrzebuje konkretnych argumentów :) a nie takiego blabla gdzie ani jedna ani 2ga ze stron nigdy nie znajdzie dosc przekonujacych argumentow :) Dlatego ta dyskusja, jak sam zauwazyles, moze byc jedynie przekomarzaniem :) I wiesz co jst najsmiejszniejsze? :) Że w bezsilnosci i poczuciu niemocy przekonania Cie do swoich racji także mogłabym rzucić "nie wystarczy odrzucac wszystkiego co nie pasuje do twojego wczesniej wyrobionego zdania" - moge uzywac dokladnie tych samych argumentow. Twoj argument za może być moim przeciw. i tak w nieskonczonosc. tak to jest jak sie rozmawia o rzeczach teoretycznych.
Cytuj:
przypuścmu, że Bóg jest. To co mu powiesz na uzasadnienie swego ateizmu.(...)Cieniutkie to..
no właśnie, Cieniutkie to :) bo nie wydaje mi sie aby wszechmocny Bog kiedykolwiek zapytał kogos o ateizm - to juz abstrachujac od tego, ze w ogóle nie uznaje Boga w formie spersonifikowanej :) Zreszta, idac tokiem myslenia wierzacych, po co miałby pytać? Sam dał ludziom możliwosć zjedzenia jabłka, widzisz :) ktoś musi nie wierzyc aby inni mogli wierzyc bo zadno pojęcie nie istnieje samoistnie, oderwane od kontekstu. W naturze nie może istnieć taki układ w którym wszystkie jednostki poruszają się zgodnie w jednym kierunku, wszystko ma swoje przeciwienstwo ;) Jesli Bog ma choc takie ajkju jak Doda to napewno nie zadawałby wiec tak głupich pytan :) oczywiscie gdyby go spersonifikować :)
Bardziej niz to co bym mu odpowiedziała [bo nie widze sensu odpowiadania czegokolwiek] zastanawiajace jest to jak bym sie poczuła :) myślę, że jak w kiepskiej komedii która by mnie w ogóle nie śmieszyła, ale swoją konwencją niby miała - poprzez szok i zaskoczenie i postawienie głównego bohatera w nieoczekiwanej sytuacji - typowe - ale wiesz co by mnie nie smieszyło? Sprowadzenie czegos tak podniosłego, ważnego i pieknego - wiary - do postaci spersonifikowanej Boga - pytającego "dlaczego zostałas ateistką?"
...dlaczego Zostałes Bogiem?
"bo jezus?" "Bo żydzi?" "bo kosciol?"
PS: proszę mi nie mówić do czego sprowadzają się moje wypowiedzi w sytuacji gdy
a) albo mieszają Ci sie z wypowiedziami innych jeszcze osób
b) kompletnie ich nie rozumiesz
Nigdzie mi Żydzi nie przeszkadzali i nie obarczałam "Boga" złem przez tysiące lat, księgę powtórzonego prawa [i ogolnie stary testament] pisałam w kontekscie zaślepionych tekstów pt "Bog jest miłosierny, wybaczy wszystko{moj ateizm tez}, kocha nas, blablabla"
i nie uwazam tego za arument za czy przeciw :) ot taka prowokacje na swiatopogląd katolików dla ktorych stary testament moglby nie istniec. A zacofancy wierzący w pioruny mnie nie obchodzą bo realnie nie znam takich osób - mimo, że moi wszyscy znajomi sa wierzący słabiej czy głębiej :) a jacyś wyimaginowani ludzie z za siedmiu mórz i gór mnie nie obchodzą na tyle by używać tego za argument w kwestii istnienia Boga [dlaczego sprowadzasz w ogóle kwestie jego istnienia do takich głupot? obrazasz go chyba, i "co mu powiesz kiedy zapyta Cie dlaczego?"] za to mam na tyle dystansu, by się uśmiechać pod nosem gdy o takich ludziach ogladam np w TV czy slysze w opowiesciach :)
Domagasz sie dowodów/konkretow, przy czym sam zdajesz sobie sprawe z niemoznosci przytoczenia takowych [no chyba, że rozmnożenie Arek noego niczym ryb i chleba jest dla Ciebie konkretem i dowodem - no faktycznie :) cud jakiś :)] a mimo to ciagniesz ta dyskusje, mimo, zed wiesz czego sie mozesz spodziewac :)
Pewnie chodzi Ci o to "nawet znakomite szermowanie słowem" :)
za ktorym stoi ciało... nawet znakomite :)
[ot, zabawa]