Ja byłam świadkiem wypadku... jechałam sobie autostradą do Wrocławia ( znaczy się dziadziu kierował
) Przed nami jechało jakieś auto, a przed nim motor... i motor chciał wyprzedzić auto przed nim... tak zakręcił, że wjechał przed niego ten nie wyhamował... auto się pokręciło przez całą długość autostrady... jedna część z tyłu druga z przodu... koleś na motorze poleciał... Ale nikomu nic się chyba nie stało... ale kolo na motorze był chyba w szoku, bo jakby nigdy nic wstał i podszedł podnieść motor. Babka, która prowadziła auto siedziała w zmartwieniu... ( nie dziwię się... nieźle miała poturbowane auto... ) Ogólnie ja od razu
Auto to najbardziej ucierpiało... ;( Dziadziu się zapytał czy nic się nie stało... Nic rzekomo... ale auto przed nami się zatrzymało więc po co my?? Tylko ruch na autostradzie zatamowalibyśmy...
A co do udzielania pierwszej pomocy... Zrobiłabym tak samo jak Adek, bo jeszcze się tego nie uczyłam...