hmm, nie jestem adoptowana, więc mogę podejść do problemu tylko czysto teoretycznie... Jednak nie sądzę, żeby było to dla mnie jakimś większym problemem. Oczywiście, nic miłego dowiedzieć się, że nie jest się biologicznym dzieckiem ludzi, których traktowało się tyle lat jak rodziców, ale chyba mam zbyt 'olewatorski' stosunek do samej siebie i jakoś długo bym tego nie przeżywała. A dokładniej - w innej sytuacji byłby to dla mnie niewielki problem, bo gdyby dziś, w tej chwili ktoś mnie poinformował o adopcji, miałabym do rodziców żal. Z prostej przyczyny, moje narodziny, a dokładniej chwile zaraz po narodzeniu przebiegały z różnymi komplikacjami i wielokrotnie słyszałam historie o tym co się działo i jak moi rodzice to przezywali. Informacja o adopcji oznaczałaby, że zmyslili to wszystko, a brzydze się kłamstwem. To byłoby dla mnie głównym problemem, a nie fakt adopcji.
Co do mówienia dzieciom - oczywiście, należy stawiać sprawę prosto, od początku, nie czekać aż dziecko dorośnie, albo nie daj Boże - poinformują go życzliwi. W taki sposób daje się dziecko do zrozumienia, że będąc adoptowanym jest kimś gorszym, że nalezy się tego wstydzic i to ukrywać. Jesli zaś od małego będzie wiedziało jak wyglądają fakty i nikt nie będzie robił z tego większego problemu, dziecko podejdzie do tego w ten sam sposób. Dodatkowo, wystarczy najzwyklejsze tłumaczenie - nie jesteś gorszy/gorsza, my Ciebie wybraliśmy z pośród wielu innych dzieci czekających na rodziców, więc jesteś wyjątkowy/wyjątkowa, to właśnie Ciebie pokochaliśmy, to właśnie Ty byłeś/byłaś tą najlepszą, możesz być z siebie dumny/dumna - i dziecko tak własnie będzie myśleć.
|
|