Technologia czy guzikologia?
Czytam ksiazke J. Klugera, wydana w roku 2008. Nazywa sie "Simpexity". W rozdzial 9 autor pisze: "Gadzety elektronowe rozwijaja sie w warjackim tempie. ... Nie odnosi sie to tylko do nowoczesnego telewizora, lub aparatu fotograficznego, lub do komorki telefonicznej z 27 ioma guzikami (majacej ekran z 21 menu i opis poslugiwania sie na 124 stronach) ...
Kupienie takiego gadzetu nie prowadzi juz do prostych 'plug-and-play' czynnosci, jak bywalo dawniej. Prowadzi ono do zmudnych, pozbawionych przyjemnosci, czynnosci. Mam na mysli rozpakowywanie, czytanie, rozwazania, konfiguracje, sprawdzania, przekleństwa, re-konfiguracji, itd. Prowadzi to czesto porzuceniem projektu lub kilkakrotnymi kontaktowaniami sie z pomoca techniczna. W koncu gadzet zaczyna dzialac, mniejwiecej tak jak chcemy, przynajmniej do chwili gdy ogloszenie "awarja, popelniles blad numer 1234" pojawia na ekranie. Gadzet przestaje dzialac i trzeba wszystko zacząć od nowa .... "
Autor rozumie koniecznosc niektorych komplikacj ale oburzony jest latwymi-do-ominiecia komplikacjami. Nie widze niestety, przynajmniej w rozdziale ktory czytam, rozwazan na temat wplywu tego rodzaju komplikacji na rozwoj umyslowy mlodziezy. Mysle o tych dla ktorych opanowanie gadzetow sprowadza sie do naciskania guzikow, nie o tych ktorzy budowali sobie proste-kiedys odbiorniki radiowe, reperowali proste-kiedys traktory, samochody, zegary, lodki zaglowe, itd.
Jakie podejscie, naciskanie guzikow czy samdzielne budowanie i reperowanie gadzetow, jest bardziej pozyteczne, z punktu widzenia przygotowywania nastepnych pokolen technologow?
Technologia czy guzikologia?
Czytam ksiazke J. Klugera, wydana w roku 2008. Nazywa sie "Simpexity". W rozdzial 9 autor pisze: "Gadzety elektronowe rozwijaja sie w warjackim tempie. ... Nie odnosi sie to tylko do nowoczesnego telewizora, lub aparatu fotograficznego, lub do komorki telefonicznej z 27 ioma guzikami (majacej ekran z 21 menu i opis poslugiwania sie na 124 stronach) ...
Kupienie takiego gadzetu nie prowadzi juz do prostych 'plug-and-play' czynnosci, jak bywalo dawniej. Prowadzi ono do zmudnych, pozbawionych przyjemnosci, czynnosci. Mam na mysli rozpakowywanie, czytanie, rozwazania, konfiguracje, sprawdzania, przekleństwa, re-konfiguracji, itd. Prowadzi to czesto porzuceniem projektu lub kilkakrotnymi kontaktowaniami sie z pomoca techniczna. W koncu gadzet zaczyna dzialac, mniejwiecej tak jak chcemy, przynajmniej do chwili gdy ogloszenie "awarja, popelniles blad numer 1234" pojawia na ekranie. Gadzet przestaje dzialac i trzeba wszystko zacząć od nowa .... "
Autor rozumie koniecznosc niektorych komplikacj ale oburzony jest latwymi-do-ominiecia komplikacjami. Nie widze niestety, przynajmniej w rozdziale ktory czytam, rozwazan na temat wplywu tego rodzaju komplikacji na rozwoj umyslowy mlodziezy. Mysle o tych dla ktorych opanowanie gadzetow sprowadza sie do naciskania guzikow, nie o tych ktorzy budowali sobie proste-kiedys odbiorniki radiowe, reperowali proste-kiedys traktory, samochody, zegary, lodki zaglowe, itd.
Jakie podejscie, naciskanie guzikow czy samdzielne budowanie i reperowanie gadzetow, jest bardziej pozyteczne, z punktu widzenia przygotowywania nastepnych pokolen technologow?
|