Uwaga rodzice – zaczyna się sezon polowań na dzieci 23 sierpnia 2013 Łowcy dzieci grasują i wybierają co słabsze ofiary, zeby je zabrać z ich rodzin 1. Ta wiadomość którą przeczytałem na jednym z portali, mrozi krew. „…Kuratorka sądowa zagroziła dziadkom pięcioletniego Maćka, że odbierze im chłopca, ponieważ jest za gruby. Jej wniosek trafił już do sądu, we wrześniu odbędzie się rozprawa. - Kuratorka powiedziała przy Maćku: „Pasiecie go jak świnię”. Mały się rozpłakał – opowiada pani Lucyna Łacina, która wspólnie z mężem od pięciu lat opiekuje się wnukiem…” O tej sprawie był też wczoraj reportaż w telewizji publicznej. Pokazali pięcioletniego Maćka, rzeczywiście korpulentnego, jak milion innych polskich dzieci, ale ruchliwego i tulącego się do dziadków, którzy go kochają i opiekują się, bo mama z jakichś względów sama zająć się nim nie mogła. Oderwanie go od tej miłości byłoby okrucieństwem z piekła rodem. 2. Na razie to tylko wniosek kuratorki sądowej, sąd podejmie decyzję we wrześniu. Ale sam wniosek napawa przerażeniem. Jeśli można zabrać dziecko, z tego powodu, że za dużo je, to można i z każdego innego. Drugie jest niejadkiem, to je zabiorą, ze jest za chude. Trzecie zabiorą, że jest za małe, czwarte że za duże, piąte, że za dużo siedzi przed komputerem, szóste, że nie ma komputera, siódme że się za mało uczy, ósme, że za dużo…. jak ktoś chce cudze dziecko zabrać, każdy pretekst jest dobry. 3. Przypadek Macka nie jest odosobniony. Nie zapomnę sprawy sprzed kilku lat, tez z Dolnego Śląska 10-letniego Pawła, którego zabrano matce do domu dziecka, bo matka za dużo się z nim modliła, zdaniem sądu. Sprawa była przedstawiana w programie p. Jaworowicz „Sprawa dla reportera” Dwa lata trwała walka o odzyskanie tego dziecka, chłopiec wyłysiał z tęsknoty i rozpaczy, a gdy wreszcie wrócił, rodzice w leku przed ponownym jego odebraniem wyjechali do Anglii i tam zostali. W Pucku niedawno temu pięcioro dzieci zostało zabranych matce i oddanych płatnej rodzinie zastępczej. Dwoje z nich zostało w tej rodzinie zakatowanych na śmierć… 4. Listę innych przypadków podaje na swoim blogu bloger „Aleksander Degrejt”, w felietonie pod jakże trafnym tytułem „Nacjonalizacja dzieci”. W kwietniu czwórkę dzieci, chłopców z których najstarszy miał cztery lata, a najmłodszy przyszedł na świat podczas ostatnich świąt wielkanocnych, odebrano matce w Poznaniu. Powód: trudna sytuacja materialna. „Decyzja o odebraniu chłopców była bardzo trudna, ale musieliśmy to zrobić, nie było innego wyjścia. Zawsze w takich sytuacjach kierujemy się dobrem dziecka” – powiedziała dziennikarzowi portalu „Onet.pl” Lidia Leońska, rzeczniczka Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. W ramach tego „kierowania się dobrem dziecka”, którego zawsze pełne gęby mają urzędnicy, rodzeństwo rozdzielono i umieszczono w dwóch różnych placówkach. Również w kwietniu w Lublinie odebrano córkę matce gdyż ta… popadła w konflikt z personelem szpitala, w którym przebywały jej dzieci. Wszystko zaczęło się od tego, że u jej dwóch córek podejrzewano grypę żołądkową i zatrzymano je w szpitalu. Kobieta nie odstępowała dziewczynek, mimo że była niespełna pół roku po porodzie personel nie przydzielił jej łóżka ani w żaden inny sposób nie próbował jej pomóc. Kobieta trzy dni koczowała przy łóżeczku kilkumiesięcznej Małgosi doglądając równocześnie starszej córki. Kiedy przyniosła z domu kołdrę nie spodobało się to lekarzom. Kiedy dziewczynkę umieszczono na oddziale chorób zakaźnych szpitala we Wrocławiu tamtejszy personel już wiedział, że kobieta jest „dziwna”, że zachowuje się „niepokojąco”, oraz że jest „konfliktowa”. Powiadomili sąd, który stwierdził, że dobro dziecka jest zagrożone i nakazał umieszczenie go w placówce opiekuńczej. W lipcu w Warszawie samotnej matce siłą odebrano dwójkę dzieci, jedenastoletniego syna i czteroletnią córkę. Druga córka, niespełna roczna, pozostała przy matce tylko dlatego, że podczas interwencji funkcjonariuszy pomocy społecznej wspieranych przez policję doznała urazu głowy – w wyniku szarpaniny matka trzymająca dziecko na ręku przewróciła się: „…funkcjonariusze policji przewrócili mnie wraz z dzieckiem. W wyniku upadku zostałam zraniona w łokieć, a głowa Hani została rozbita…” – relacjonuje kobieta. Najbardziej jednak kuriozalny był powód, dla którego urzędnicy zdecydowali się „przejąć” dzieci – otóż kobieta wyszła do sklepu pozostawiając młodsze rodzeństwo pod opieką najstarszego syna. To wystarczyło, by biurokraci dopatrzyli się zaniedbań i pozostawienia dzieci bez opieki. I przykład najświeższy, a zarazem najbardziej niepokojący. Bydgoski sąd rejonowy nakazał odebranie i umieszczenie w placówkach opiekuńczych czwórki chłopców matce, gdyż ta „prawdopodobnie cierpi na depresję”. Kobieta nie czekając na interwencję i siłowe wykonanie nakazu ucieka wraz z dziećmi. O pośpiechu, w jakim opuszczała miejsce zamieszkania świadczyć mogą pozostawione w ogródku rowery i zabawki, nie było czasu na ich schowanie. Co się dzieje z kobietą i dziećmi? Tego nikt nie wie, policja prowadzi poszukiwania, ale na razie bez skutku. A jeżeli podejrzenie o depresję okaże się prawdziwe i kobieta zdecyduje się na podjęcie „decyzji ostatecznej” to, mogę się założyć, cała wina spadnie na pomoc społeczną i sąd, ale nie dlatego, że dzieci odebrał, ale dlatego, że nieskutecznie. Tymczasem właśnie decyzja o rozbiciu rodziny (bo jak inaczej ją nazwać) może spowodować nawrót choroby…” 5. Jest jedna tylko okoliczność, z powodu którego można zabrać dziecko z rodziny – przemoc. Jesli rodzice znęcają się nad dzieckiem, maltretują, co się zdarza, to nie ma na co czekać, trzeba dziecko ratować, zanim je zakatują, bo i to też się zdarza. W innych przypadkach od dziecka wara! Jeśli jest miłość – rodziców czy dziadków do dziecka, a dziecka do nich – to łapy precz od tej rodziny i tego dziecka! Do takiej rodziny trzeba przyjść, ale z pomocą i radą, a nie z przemocą i gwałtem. 6. Z początku myślałem, że w tym szaleństwie jest tylko ideologia. Szalona lewacka ideologia, ze rodzina to patologia i najlepiej ją rozbić. Nawet język podporządkowany został tej ideologii – rodzina patologiczna, przemoc w rodzinie… W związkach partnerskich nie ma przemocy, w konkubinatach nie ma, tam wszystko jest w porządku, całe zło jest w rodzinie – tak głosi ta ideologia walki z rodziną, a zabieranie dzieci z byle powodu, bądź zupełnie bez powodów jest jej konsekwencją. Ale to nie tylko ideologia. W tym szaleństwie jest też inna metoda – to jest biznes. W Polsce zaczyna działać biznes zabierania dzieci, biznes, w którym biorą udział zaangażowani weń urzędnicy, kuratorzy, psycholodzy i nie wykluczam, że i niektórzy sędziowie też. Są osoby, które czekają na cudze dzieci i to nie zawsze z miłości, bo nierzadko dla pieniędzy. Adopcja to zaczyna być niezły biznes, są ludzie, którzy sporo zapłacą za dostarczenie im ładnego, zdrowego dziecka. Ta rodzina zastępcza z Pucka, która zakatowała dwoje dzieci, na cała piątkę dostawała od państwa coś około siedmiu tysięcy złotych miesięcznie. A mogły życ we własnej rodzinie, gdyby choć czwartą część tych pieniędzy dostały… Są domy dziecka, są pogotowia opiekuńcze – to też jest miejsce pracy dla sporej liczby ludzi. Żeby te miejsca dalej istniały, trzeba je zapełnić dziećmi, a żeby zapełnić, trzeba je komuś zabrać. Wszystka zmierza ku temu, pod rządami obecnej władzy lub nie daj Boże przymierzanej na przyszłość koalicji PO-SLD-Palikot, że niedługo i w Polsce pary homoseksualne uzyskają prawa małżeńskie, z prawem do wychowywania dzieci włącznie. Własnych nie urodza, więc potrzeba dać im cudze, a żeby im dać, komuś innemu trzeba zabrać. I dopiero wtedy zacznie się prawdziwe zabieranie, pod by;le pretekstem – że za grupe, za chude, za smutne albo za wesołe. 7. Rodzice, dziadkowie, wszyscy ludzie dobrej woli – łaczmy się! Zaczyna się bowiem sezon polowania na nasze dzieci. Łowcy dzieci grasują i wypatrują ofiary, co słabsze, co łatwiejsze. Silnym nie zabierają, tylko słabym. Bandytom z Pruszkowa czy Wołomina żadnego dziecka nigdy nie zabrali nie postawili zarzutu-wytrychu, że rodzina jest niewydolna wychowawczo. Nie postawili, bo się ich bali. A zwykłych, prostych ludzi się nie boją, zwłaszcza biednych. Biednym i słabym będą więc zabierać coraz częściej. Tych biednych rodzin, tych skatowanych psychicznie dzieci, traktowanych jak przedmiot, jak rzecz, nie wolno zostawić bez pomocy. Ten przemysł pogardy dla rodziny, ten handel dziećmi w imię ideologii dla biznesu, musi zostać zatrzymany. Musi być zatrzymany najpierw kartką wyborczą, przez odsunięcie władzy, która temu biznesowi sprzyja. A jeśli to nie wystarczy, to może tej pogardzie wobec miłości i rodziny trzeba będzie sprzeciwić się na ulicy. I tak jak śpiewaliśmy razem – nie oddamy wam Telewizji Trwam, może trzeba będzie zaśpiewać – nie oddamy wam, sowieci, z naszych rodzin naszych dzieci! PS. W sprawie Maćka napisałem list do Rzecznika Praw Dziecka Marka Michalaka Rawa Mazowiecka, 23 sierpnia 2013 roku.wiadomo Pan Marek Michalak Rzecznik Praw Dziecka Szanowny Panie Rzeczniku, We wczorajszych (22 sierpnia) wiadomościach telewizyjnych TvP 1 został przedstawiony reportaż o próbie odebrania z rodziny 5-letniego Maćka, która ma miejsce w jednej z miejscowości Dolnego Śląska.. Z przedstawionych okoliczności wynika, że chłopiec ma być odebrany z rodziny kochających go dziadków, z tego tylko powodu, że zdaniem pani kurator sądowej, za dużo je i jest zbyt otyły. Jeśli otyłość miałaby być powodem zabierania dzieci z ich rodzin, to znaczyłoby, ze każdy pretekst jest dobry. Można zabrać za otyłość, to można i za chudość. Są setki tysięcy dzieci zbyt otyłych, setki tysięcy zbyt chudych jak na swój wiek, bo dzieci, tak jak dorośli ludzie, są po prostu różni. Niech pan obejrzy ten reportaż i niech Pan się zajmie tą sprawą i w ramach swoich kompetencji udaremni ten absurdalny akt przemocy wobec niewinnego dziecka. Zwalcza się wobec dzieci przemoc fizyczną, a to dziecko jest już katowane psychicznie strachem, że zostanie oderwane od miłości, od kochających je dziadków. Zwracam uwagę na publicznie podniesiony zarzut, że pani kurator, która wymyśliła ideę odebrania Macka, miała powiedzieć do dziadków, w obecności dziecka – tuczycie go jak świnię! Panie Rzeczniku, znam pańska wrażliwość na krzywdę dzieci i wierzę, ze wobec tej sprawy nie pozostanie Pan obojętny. Będę wdzięczny za informacje o zajętym przez Pana stanowisku… Z poważaniem Janusz Wojciechowski http://januszwojciechowski.blog.onet.pl/
Uwaga rodzice – zaczyna się sezon polowań na dzieci 23 sierpnia 2013
Łowcy dzieci grasują i wybierają co słabsze ofiary, zeby je zabrać z ich rodzin
1. Ta wiadomość którą przeczytałem na jednym z portali, mrozi krew.
„…Kuratorka sądowa zagroziła dziadkom pięcioletniego Maćka, że odbierze im chłopca, ponieważ jest za gruby. Jej wniosek trafił już do sądu, we wrześniu odbędzie się rozprawa.
- Kuratorka powiedziała przy Maćku: „Pasiecie go jak świnię”. Mały się rozpłakał – opowiada pani Lucyna Łacina, która wspólnie z mężem od pięciu lat opiekuje się wnukiem…” O tej sprawie był też wczoraj reportaż w telewizji publicznej. Pokazali pięcioletniego Maćka, rzeczywiście korpulentnego, jak milion innych polskich dzieci, ale ruchliwego i tulącego się do dziadków, którzy go kochają i opiekują się, bo mama z jakichś względów sama zająć się nim nie mogła. Oderwanie go od tej miłości byłoby okrucieństwem z piekła rodem.
2. Na razie to tylko wniosek kuratorki sądowej, sąd podejmie decyzję we wrześniu. Ale sam wniosek napawa przerażeniem. Jeśli można zabrać dziecko, z tego powodu, że za dużo je, to można i z każdego innego. Drugie jest niejadkiem, to je zabiorą, ze jest za chude. Trzecie zabiorą, że jest za małe, czwarte że za duże, piąte, że za dużo siedzi przed komputerem, szóste, że nie ma komputera, siódme że się za mało uczy, ósme, że za dużo…. jak ktoś chce cudze dziecko zabrać, każdy pretekst jest dobry.
3. Przypadek Macka nie jest odosobniony. Nie zapomnę sprawy sprzed kilku lat, tez z Dolnego Śląska 10-letniego Pawła, którego zabrano matce do domu dziecka, bo matka za dużo się z nim modliła, zdaniem sądu. Sprawa była przedstawiana w programie p. Jaworowicz „Sprawa dla reportera” Dwa lata trwała walka o odzyskanie tego dziecka, chłopiec wyłysiał z tęsknoty i rozpaczy, a gdy wreszcie wrócił, rodzice w leku przed ponownym jego odebraniem wyjechali do Anglii i tam zostali. W Pucku niedawno temu pięcioro dzieci zostało zabranych matce i oddanych płatnej rodzinie zastępczej. Dwoje z nich zostało w tej rodzinie zakatowanych na śmierć…
4. Listę innych przypadków podaje na swoim blogu bloger „Aleksander Degrejt”, w felietonie pod jakże trafnym tytułem „Nacjonalizacja dzieci”.
W kwietniu czwórkę dzieci, chłopców z których najstarszy miał cztery lata, a najmłodszy przyszedł na świat podczas ostatnich świąt wielkanocnych, odebrano matce w Poznaniu. Powód: trudna sytuacja materialna. „Decyzja o odebraniu chłopców była bardzo trudna, ale musieliśmy to zrobić, nie było innego wyjścia. Zawsze w takich sytuacjach kierujemy się dobrem dziecka” – powiedziała dziennikarzowi portalu „Onet.pl” Lidia Leońska, rzeczniczka Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. W ramach tego „kierowania się dobrem dziecka”, którego zawsze pełne gęby mają urzędnicy, rodzeństwo rozdzielono i umieszczono w dwóch różnych placówkach.
Również w kwietniu w Lublinie odebrano córkę matce gdyż ta… popadła w konflikt z personelem szpitala, w którym przebywały jej dzieci. Wszystko zaczęło się od tego, że u jej dwóch córek podejrzewano grypę żołądkową i zatrzymano je w szpitalu. Kobieta nie odstępowała dziewczynek, mimo że była niespełna pół roku po porodzie personel nie przydzielił jej łóżka ani w żaden inny sposób nie próbował jej pomóc. Kobieta trzy dni koczowała przy łóżeczku kilkumiesięcznej Małgosi doglądając równocześnie starszej córki. Kiedy przyniosła z domu kołdrę nie spodobało się to lekarzom. Kiedy dziewczynkę umieszczono na oddziale chorób zakaźnych szpitala we Wrocławiu tamtejszy personel już wiedział, że kobieta jest „dziwna”, że zachowuje się „niepokojąco”, oraz że jest „konfliktowa”. Powiadomili sąd, który stwierdził, że dobro dziecka jest zagrożone i nakazał umieszczenie go w placówce opiekuńczej.
W lipcu w Warszawie samotnej matce siłą odebrano dwójkę dzieci, jedenastoletniego syna i czteroletnią córkę. Druga córka, niespełna roczna, pozostała przy matce tylko dlatego, że podczas interwencji funkcjonariuszy pomocy społecznej wspieranych przez policję doznała urazu głowy – w wyniku szarpaniny matka trzymająca dziecko na ręku przewróciła się: „…funkcjonariusze policji przewrócili mnie wraz z dzieckiem. W wyniku upadku zostałam zraniona w łokieć, a głowa Hani została rozbita…” – relacjonuje kobieta. Najbardziej jednak kuriozalny był powód, dla którego urzędnicy zdecydowali się „przejąć” dzieci – otóż kobieta wyszła do sklepu pozostawiając młodsze rodzeństwo pod opieką najstarszego syna. To wystarczyło, by biurokraci dopatrzyli się zaniedbań i pozostawienia dzieci bez opieki.
I przykład najświeższy, a zarazem najbardziej niepokojący. Bydgoski sąd rejonowy nakazał odebranie i umieszczenie w placówkach opiekuńczych czwórki chłopców matce, gdyż ta „prawdopodobnie cierpi na depresję”. Kobieta nie czekając na interwencję i siłowe wykonanie nakazu ucieka wraz z dziećmi. O pośpiechu, w jakim opuszczała miejsce zamieszkania świadczyć mogą pozostawione w ogródku rowery i zabawki, nie było czasu na ich schowanie. Co się dzieje z kobietą i dziećmi? Tego nikt nie wie, policja prowadzi poszukiwania, ale na razie bez skutku. A jeżeli podejrzenie o depresję okaże się prawdziwe i kobieta zdecyduje się na podjęcie „decyzji ostatecznej” to, mogę się założyć, cała wina spadnie na pomoc społeczną i sąd, ale nie dlatego, że dzieci odebrał, ale dlatego, że nieskutecznie. Tymczasem właśnie decyzja o rozbiciu rodziny (bo jak inaczej ją nazwać) może spowodować nawrót choroby…”
5. Jest jedna tylko okoliczność, z powodu którego można zabrać dziecko z rodziny – przemoc. Jesli rodzice znęcają się nad dzieckiem, maltretują, co się zdarza, to nie ma na co czekać, trzeba dziecko ratować, zanim je zakatują, bo i to też się zdarza. W innych przypadkach od dziecka wara! Jeśli jest miłość – rodziców czy dziadków do dziecka, a dziecka do nich – to łapy precz od tej rodziny i tego dziecka! Do takiej rodziny trzeba przyjść, ale z pomocą i radą, a nie z przemocą i gwałtem.
6. Z początku myślałem, że w tym szaleństwie jest tylko ideologia. Szalona lewacka ideologia, ze rodzina to patologia i najlepiej ją rozbić. Nawet język podporządkowany został tej ideologii – rodzina patologiczna, przemoc w rodzinie… W związkach partnerskich nie ma przemocy, w konkubinatach nie ma, tam wszystko jest w porządku, całe zło jest w rodzinie – tak głosi ta ideologia walki z rodziną, a zabieranie dzieci z byle powodu, bądź zupełnie bez powodów jest jej konsekwencją. Ale to nie tylko ideologia. W tym szaleństwie jest też inna metoda – to jest biznes. W Polsce zaczyna działać biznes zabierania dzieci, biznes, w którym biorą udział zaangażowani weń urzędnicy, kuratorzy, psycholodzy i nie wykluczam, że i niektórzy sędziowie też. Są osoby, które czekają na cudze dzieci i to nie zawsze z miłości, bo nierzadko dla pieniędzy. Adopcja to zaczyna być niezły biznes, są ludzie, którzy sporo zapłacą za dostarczenie im ładnego, zdrowego dziecka. Ta rodzina zastępcza z Pucka, która zakatowała dwoje dzieci, na cała piątkę dostawała od państwa coś około siedmiu tysięcy złotych miesięcznie. A mogły życ we własnej rodzinie, gdyby choć czwartą część tych pieniędzy dostały… Są domy dziecka, są pogotowia opiekuńcze – to też jest miejsce pracy dla sporej liczby ludzi. Żeby te miejsca dalej istniały, trzeba je zapełnić dziećmi, a żeby zapełnić, trzeba je komuś zabrać. Wszystka zmierza ku temu, pod rządami obecnej władzy lub nie daj Boże przymierzanej na przyszłość koalicji PO-SLD-Palikot, że niedługo i w Polsce pary homoseksualne uzyskają prawa małżeńskie, z prawem do wychowywania dzieci włącznie. Własnych nie urodza, więc potrzeba dać im cudze, a żeby im dać, komuś innemu trzeba zabrać. I dopiero wtedy zacznie się prawdziwe zabieranie, pod by;le pretekstem – że za grupe, za chude, za smutne albo za wesołe.
7. Rodzice, dziadkowie, wszyscy ludzie dobrej woli – łaczmy się! Zaczyna się bowiem sezon polowania na nasze dzieci. Łowcy dzieci grasują i wypatrują ofiary, co słabsze, co łatwiejsze. Silnym nie zabierają, tylko słabym. Bandytom z Pruszkowa czy Wołomina żadnego dziecka nigdy nie zabrali nie postawili zarzutu-wytrychu, że rodzina jest niewydolna wychowawczo. Nie postawili, bo się ich bali. A zwykłych, prostych ludzi się nie boją, zwłaszcza biednych. Biednym i słabym będą więc zabierać coraz częściej. Tych biednych rodzin, tych skatowanych psychicznie dzieci, traktowanych jak przedmiot, jak rzecz, nie wolno zostawić bez pomocy. Ten przemysł pogardy dla rodziny, ten handel dziećmi w imię ideologii dla biznesu, musi zostać zatrzymany. Musi być zatrzymany najpierw kartką wyborczą, przez odsunięcie władzy, która temu biznesowi sprzyja. A jeśli to nie wystarczy, to może tej pogardzie wobec miłości i rodziny trzeba będzie sprzeciwić się na ulicy. I tak jak śpiewaliśmy razem – nie oddamy wam Telewizji Trwam, może trzeba będzie zaśpiewać – nie oddamy wam, sowieci, z naszych rodzin naszych dzieci!
PS. W sprawie Maćka napisałem list do Rzecznika Praw Dziecka Marka Michalaka
Rawa Mazowiecka, 23 sierpnia 2013 roku.wiadomo
Pan Marek Michalak Rzecznik Praw Dziecka
Szanowny Panie Rzeczniku,
We wczorajszych (22 sierpnia) wiadomościach telewizyjnych TvP 1 został przedstawiony reportaż o próbie odebrania z rodziny 5-letniego Maćka, która ma miejsce w jednej z miejscowości Dolnego Śląska.. Z przedstawionych okoliczności wynika, że chłopiec ma być odebrany z rodziny kochających go dziadków, z tego tylko powodu, że zdaniem pani kurator sądowej, za dużo je i jest zbyt otyły. Jeśli otyłość miałaby być powodem zabierania dzieci z ich rodzin, to znaczyłoby, ze każdy pretekst jest dobry. Można zabrać za otyłość, to można i za chudość. Są setki tysięcy dzieci zbyt otyłych, setki tysięcy zbyt chudych jak na swój wiek, bo dzieci, tak jak dorośli ludzie, są po prostu różni. Niech pan obejrzy ten reportaż i niech Pan się zajmie tą sprawą i w ramach swoich kompetencji udaremni ten absurdalny akt przemocy wobec niewinnego dziecka. Zwalcza się wobec dzieci przemoc fizyczną, a to dziecko jest już katowane psychicznie strachem, że zostanie oderwane od miłości, od kochających je dziadków. Zwracam uwagę na publicznie podniesiony zarzut, że pani kurator, która wymyśliła ideę odebrania Macka, miała powiedzieć do dziadków, w obecności dziecka – tuczycie go jak świnię! Panie Rzeczniku, znam pańska wrażliwość na krzywdę dzieci i wierzę, ze wobec tej sprawy nie pozostanie Pan obojętny. Będę wdzięczny za informacje o zajętym przez Pana stanowisku…
Z poważaniem Janusz Wojciechowski http://januszwojciechowski.blog.onet.pl/
|