Autor |
Wiadomość |
|
|
Tytuł: |
Re: potrzebuje waszej pomocy, sama nie dam juz rady |
|
|
kurczę, bo już się pogubiłam, do licha to jes forum w końcu o tragicznych miłościach muzyków czy częściach samochodowych?... dlaczego nie został założony kolejny wątek po prostu?... nie byłoby wtedy problemu i już. a tak?!
co do autorki pierwszego posta w temacie - moim zdaniem, najwazniejsze są dzieci. Nie mieści mi się jednak za bardzo w głowie jak mąż mógł nie zauważyć Twoich DWÓCH stanów zakochania?... czy jesteście tak bardzo oddaleni od siebie czy jak? bo naprawdę nie rozumiem tego zupełnie, totalnie...
a co do autorki drugiej wiadomości - to prowokacja?
kurczę, bo już się pogubiłam, do licha to jes forum w końcu o tragicznych miłościach muzyków czy częściach samochodowych?... dlaczego nie został założony kolejny wątek po prostu?... nie byłoby wtedy problemu i już. a tak?!
co do autorki pierwszego posta w temacie - moim zdaniem, najwazniejsze są dzieci. Nie mieści mi się jednak za bardzo w głowie jak mąż mógł nie zauważyć Twoich DWÓCH stanów zakochania?... czy jesteście tak bardzo oddaleni od siebie czy jak? bo naprawdę nie rozumiem tego zupełnie, totalnie...
a co do autorki drugiej wiadomości - to prowokacja?
|
|
|
|
Napisane: 2010-10-14, 12:55 |
|
|
|
|
|
Tytuł: |
Re: potrzebuje waszej pomocy, sama nie dam juz rady |
|
|
No masz troszke nierówno pod sufitem, ale który artysta tak nie ma? W dawaniu rad w takich sytuacjach raczej nie mam ani doświadczenia, ani wiedzy... Napisze jedno, nie możesz teraz odpuścić życiu... Ono Cię kolejny raz skopało, a Ty masz sie podnieść i dalej żyć... Więc tyłek w troki, kilka chwil na pomalowanie oka, instrument w garść, biust do przodu i masz zagrać tak, by życie powiedziało: twarda babka i tym razem da sobie radę ;)
No masz troszke nierówno pod sufitem, ale który artysta tak nie ma? W dawaniu rad w takich sytuacjach raczej nie mam ani doświadczenia, ani wiedzy... Napisze jedno, nie możesz teraz odpuścić życiu... Ono Cię kolejny raz skopało, a Ty masz sie podnieść i dalej żyć... Więc tyłek w troki, kilka chwil na pomalowanie oka, instrument w garść, biust do przodu i masz zagrać tak, by życie powiedziało: twarda babka i tym razem da sobie radę ;)
|
|
|
|
Napisane: 2010-10-10, 19:10 |
|
|
|
|
|
Tytuł: |
potrzebuje waszej pomocy, sama nie dam juz rady |
|
|
Witam,
Nigdy nie sadzilam, ze kiedys i ja napisze do takiego potalu. Potrzebuje pomocnej dloni. Kogos kto mnie ´przytrzyma abym nie popelnila jakiegos glupstwa.
Oto moja opowiesc: Z wyksztalcenie jestem muzykiem/ukonczylam studia muzyczne na wokalu. Przez wiele lat walczylam o to by spiewac, i spiewalam w wielu teatrach na swiecie... Jeszcze podczas studiow /bedac mezatka/ zakochalam sie w muzyku. Wydawalo mi sie ze jest tym kto mnie zrozumie...chyba mnie rozumial...nie chce przytaczac teraz szczegolow tamtej historii...on mnie zostawil...nie potrafil ze mna zyc, szybko i po wariacku...wlasciwie skonczyl w szpitalu z ciezka depresja...ciezko mi bylo, ale staralam sie pozbierac...wiem moja wina...nie potrafilam odejsc od meza...balam sie lamac stereotypy ...wychowalam sie w grzecznej rodzinie...i na zewnatrz bylam grzeczna dziewczynka...
nasze drogi rozeszly sie bezpowrotnie. On oraz moja milosc do niego zakorzenila sie w moim sercu na dobre. Jest we mnie do dzisiaj...zlamana jednak inna bardziej bolesna historia,
Wyjechalam za granice i tutaj spotkalam czlowieka dzieki ktoremu zaczelam zyc z muzyki i muzyka. On jest wspanialym muzykiem, z zupelnie pokreconym zyciem...podal mi kiedys date swoich urodzin...to byla data tamtego czlowieka, imie tez to samo...potraktowalam to jak przeznaczenie...zakochalam sie glupio/nadal jestem grzeczna dziewczynka-mezatka od 15 lat.
Przez 2,5 roku/poprzedni zwiazek tez tyle trwal/ zylam na fali klamstwa, uniesien, milosci, muzyki placzu i znowu klamstwa.
On nie wytrzymal i odszedl..zostalam sama i nie chce juz zyc..
wiem jestem kompletna idiotka...lykam uspokajajace srodki, wyje z bolu a
...mam 2 wspanialych dzieci, meza ktory o niczym nie ma pojecia...i idiotka jestem...jak ja mam zyc...
czy wszyscy ludzie maja takie glupie problemy...ja juz nie daje rady...
skonczylam sie
dzisiaj mija miesiac jak sie rozstalismy...nie moge grac z nim wiecej...muzycznie...a on muzycznie nie daje mi zyc...niue chce mni...tylko mojego glosu i charyzmy jaka posiadam bedac na scenie.. znalazl sobie inna spokojna kure domowa ktora bedzie mu prac i gotowac...
wiem ze MOJA WINA WEWSZYSTKIM
ale stalo sie, i teraz ja wyladuje w psychiatryku...zycie splaca swoje dlugi...ja dostalam to na co zasluzylam...i nie chce juz zyc...
Witam,
Nigdy nie sadzilam, ze kiedys i ja napisze do takiego potalu. Potrzebuje pomocnej dloni. Kogos kto mnie ´przytrzyma abym nie popelnila jakiegos glupstwa.
Oto moja opowiesc: Z wyksztalcenie jestem muzykiem/ukonczylam studia muzyczne na wokalu. Przez wiele lat walczylam o to by spiewac, i spiewalam w wielu teatrach na swiecie... Jeszcze podczas studiow /bedac mezatka/ zakochalam sie w muzyku. Wydawalo mi sie ze jest tym kto mnie zrozumie...chyba mnie rozumial...nie chce przytaczac teraz szczegolow tamtej historii...on mnie zostawil...nie potrafil ze mna zyc, szybko i po wariacku...wlasciwie skonczyl w szpitalu z ciezka depresja...ciezko mi bylo, ale staralam sie pozbierac...wiem moja wina...nie potrafilam odejsc od meza...balam sie lamac stereotypy ...wychowalam sie w grzecznej rodzinie...i na zewnatrz bylam grzeczna dziewczynka...
nasze drogi rozeszly sie bezpowrotnie. On oraz moja milosc do niego zakorzenila sie w moim sercu na dobre. Jest we mnie do dzisiaj...zlamana jednak inna bardziej bolesna historia,
Wyjechalam za granice i tutaj spotkalam czlowieka dzieki ktoremu zaczelam zyc z muzyki i muzyka. On jest wspanialym muzykiem, z zupelnie pokreconym zyciem...podal mi kiedys date swoich urodzin...to byla data tamtego czlowieka, imie tez to samo...potraktowalam to jak przeznaczenie...zakochalam sie glupio/nadal jestem grzeczna dziewczynka-mezatka od 15 lat.
Przez 2,5 roku/poprzedni zwiazek tez tyle trwal/ zylam na fali klamstwa, uniesien, milosci, muzyki placzu i znowu klamstwa.
On nie wytrzymal i odszedl..zostalam sama i nie chce juz zyc..
wiem jestem kompletna idiotka...lykam uspokajajace srodki, wyje z bolu a
...mam 2 wspanialych dzieci, meza ktory o niczym nie ma pojecia...i idiotka jestem...jak ja mam zyc...
czy wszyscy ludzie maja takie glupie problemy...ja juz nie daje rady...
skonczylam sie
dzisiaj mija miesiac jak sie rozstalismy...nie moge grac z nim wiecej...muzycznie...a on muzycznie nie daje mi zyc...niue chce mni...tylko mojego glosu i charyzmy jaka posiadam bedac na scenie.. znalazl sobie inna spokojna kure domowa ktora bedzie mu prac i gotowac...
wiem ze MOJA WINA WEWSZYSTKIM
ale stalo sie, i teraz ja wyladuje w psychiatryku...zycie splaca swoje dlugi...ja dostalam to na co zasluzylam...i nie chce juz zyc...
|
|
|
|
Napisane: 2010-10-10, 13:27 |
|
|
|
|