Witam, pisze z UK, mam 28 lat i od 5 lat mieszkam tutaj wraz ze swoim chlopakiem, z Portugalii, trzy lata temu dojechala do nas jego mama z bratem i juz w pierwszych dnaich zaczely sie problemy. Z placeniem rachunkow i ogolnie co i jak. Dlatego ze wczesniej mieszkalismy sami i wszystko ukladalo sie miedzy nami bardzo dobrze. Ja nie widzialam swiata poza nim. Jednak wszystko sie skomplikowalo kiedy ona zamieszkala z nami. Dlatego ze mamy zupelnie inne podejscie do zycia, to od samego poczatku byly zgrzyty miedzy nami. Moze problemu by nie bylo gdyby moj chlopak od zaraz z nia zaczal rozmawiac, ale on zawsze stoi tylko po stronie matki, przez co bardzo czesto sie klocimy, prawie bez przerwy. Juz mam dosyc takiego zycia, ja nie potrafie sie z ta kobieta dogadac, ciagle robi mi na zlosc, a kiedy rozmawiam o tym z moim chlopekiem to on ciagle ja broni i usparwiedliwia. Nie wiem co zrobic, mimo iz za dwa tygodnie sie od nich wyprowadzamy, to i tak problem pozostaje. Bo moj chlopak nawet kiedy wiadzi jak ona mnie zle traktuje, to i tak nigdy jej nie zwrozci uwagi, a nawet udaje ze nic sie nie dzieje, razmawia z nia tak jakby nigdy nic. W ten sposob pokazuje nie tylko ona mnie poniza ale on rowniez. Juz tyle sie to ciagnie ze gubie sie w tym wszystkim i zasataniwam sie po co ja z nim jeszcze jestem, czy ja go w ogole jeszcze kocham...Wydaje mi sie ze jestem z nim tylko daltego ze mieszakmy razem i mamy wspolne rzeczy. I coraz bardziej tesknie za domem w Polsce, za moja rodzina, tak bardzo ze mnie marze o niczym innym jak tylko znowu tam wrocic na stale, ale co z tym zyciem tutaj? Co z moim chlopakiem, a wlasciwie to juz prawie narzeczonym, czy ja dobrze robie wiazac sie z kims takim.....? Prosze o opinie, rade co robic, dziekuje.
Witam, pisze z UK, mam 28 lat i od 5 lat mieszkam tutaj wraz ze swoim chlopakiem, z Portugalii, trzy lata temu dojechala do nas jego mama z bratem i juz w pierwszych dnaich zaczely sie problemy. Z placeniem rachunkow i ogolnie co i jak. Dlatego ze wczesniej mieszkalismy sami i wszystko ukladalo sie miedzy nami bardzo dobrze. Ja nie widzialam swiata poza nim. Jednak wszystko sie skomplikowalo kiedy ona zamieszkala z nami. Dlatego ze mamy zupelnie inne podejscie do zycia, to od samego poczatku byly zgrzyty miedzy nami. Moze problemu by nie bylo gdyby moj chlopak od zaraz z nia zaczal rozmawiac, ale on zawsze stoi tylko po stronie matki, przez co bardzo czesto sie klocimy, prawie bez przerwy. Juz mam dosyc takiego zycia, ja nie potrafie sie z ta kobieta dogadac, ciagle robi mi na zlosc, a kiedy rozmawiam o tym z moim chlopekiem to on ciagle ja broni i usparwiedliwia. Nie wiem co zrobic, mimo iz za dwa tygodnie sie od nich wyprowadzamy, to i tak problem pozostaje. Bo moj chlopak nawet kiedy wiadzi jak ona mnie zle traktuje, to i tak nigdy jej nie zwrozci uwagi, a nawet udaje ze nic sie nie dzieje, razmawia z nia tak jakby nigdy nic. W ten sposob pokazuje nie tylko ona mnie poniza ale on rowniez. Juz tyle sie to ciagnie ze gubie sie w tym wszystkim i zasataniwam sie po co ja z nim jeszcze jestem, czy ja go w ogole jeszcze kocham...Wydaje mi sie ze jestem z nim tylko daltego ze mieszakmy razem i mamy wspolne rzeczy. I coraz bardziej tesknie za domem w Polsce, za moja rodzina, tak bardzo ze mnie marze o niczym innym jak tylko znowu tam wrocic na stale, ale co z tym zyciem tutaj? Co z moim chlopakiem, a wlasciwie to juz prawie narzeczonym, czy ja dobrze robie wiazac sie z kims takim.....? Prosze o opinie, rade co robic, dziekuje.
|