Autor |
Wiadomość |
|
|
Tytuł: |
Re: Niezwykła Inicjatywa Katolików |
|
|
https://www.onet.pl/informacje/focuspl/zobacz-jak-zderzaja-sie-galaktyki-taki-los-czeka-rowniez-nasza-droge-mleczna-wideo/dmb0vbt,30bc1058
czy już trzeba się modlić?
https://www.onet.pl/informacje/focuspl/zobacz-jak-zderzaja-sie-galaktyki-taki-los-czeka-rowniez-nasza-droge-mleczna-wideo/dmb0vbt,30bc1058
czy już trzeba się modlić?
|
|
|
|
Napisane: 2021-10-18, 15:53 |
|
|
|
|
|
Tytuł: |
Re: Niezwykła Inicjatywa Katolików |
|
|
Nauczanie religii w szkołach publicznych musi być traktowane jako istotny element kształtujący relację między Państwem i Kościołem. Od początku lat pięćdziesiątych poprzedniego wieku władze państwa komunistycznego odrzuciły możliwość nauki religii w szkołach publicznych (tylko w bardzo ograniczonym zakresie funkcjonowało wtedy szkolnictwo prywatne). Stan taki trwał do 1957 r., w którym to czasie nauka religii na kilka lat została przywrócona w szkolnictwie publicznym. Ponowne uniemożliwienie nauki religii w tych szkołach nastąpiło na podstawie ustawy z dnia 15 lipca 1961 r. o rozwoju systemu oświaty i wychowania. Dopiero po uzyskaniu niepodległości w 1989 r., minister edukacji narodowej 3 i 24 sierpnia 1990 r. wprowadził instrukcjami możliwość prowadzenia lekcji religii Kościoła Katolickiego i innych wyznań w szkołach publicznych. Uczestniczenie w lekcjach tego przedmiotu miało się odbywać dobrowolnie po wyrażeniu stosownego oświadczenia przez rodziców. Lekcje prowadzić miały osoby wyznaczone przez władze kościelne i były, od strony organizacyjnej, nadzorowane przez władze szkolne. Państwo wzięło na siebie koszty wynagrodzenia katechetów na zasadach ogólnych przyjętych w szkolnictwie.
Zaraz po ogłoszeniu instrukcji do Trybunału konstytucyjnego wpłynął wniosek RPO o uznanie obu instrukcji za sprzeczne z obowiązującymi ustawami i z Konstytucją. Trybunał Konstytucyjny 30 stycznia 1991 r. uznał instrukcje za zgodne z obowiązującym prawem i do dnia dzisiejszego lekcje religii w szkołach publicznych prowadzone są w oparciu o podstawę prawną wynikającą z rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej z dnia 14 kwietnia 1992 r.. Trzeba przyznać, że stanowisko TK nie spotkało się tylko z aprobatą wówczas zdecydowanej większości obywateli, ale także ze sprzeciwem osób traktujących wprowadzenie nauczania religii do szkół publicznych jako naruszenie świeckości państwa i neutralności światopoglądowej. Ten spór trwa do dnia dzisiejszego, z tym, że obóz przeciwników nauczania religii w publicznych szkołach znacznie zwiększył swoją liczebność. Nauczanie religii w szkołach jest dzisiaj istotnym źródłem napięć społecznych rzutujących na obraz relacji Państwo – Kościół.
Jako sędzia Trybunału Konstytucyjnego wydającego w 1991 r. orzeczenie, o którym wyżej wspomniałem, chcę przedstawić moje obecne stanowisko odnoszące się do problemu nauczania religii w szkołach publicznych.
Wychodzę z założenia, że sytuacja polityczna i społeczna, z którą teraz mamy do czynienia, różni się istotnie od sytuacji panującą w początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Wówczas znaczna większość polskiego społeczeństwa miała w pamięci stanowisko Kościoła broniącego praw człowieka i wartości obywatelskich, bliskich nie tylko członkom wspólnoty chrześcijańskiej, ale także przeciwnikom systemu komunistycznego nienależących do tej wspólnoty. Dla wielu wprowadzenie nauki religii do szkół publicznych było traktowane nie tylko jako wyraz uznawania religii jako podstawy wychowania młodzieży w kierunku akceptowania zasad objętych daną religią i ułatwienia uczniom uczęszczania na naukę religii, ale także jako forma spłaty długu Kościołowi Katolickiemu w Polsce.
Obecnie takie uzasadnienie stało się w znacznie mniejszym stopniu aktualne. Prowadzi to do konieczności zrewidowania celowości kontynuowania takiej formy kształcenia dzieci i młodzieży szkolnej w zakresie poznawania religii wyznawanej przez rodziców i przez młodzież. W szczególności istotne jest pytanie, czy forma ta jest korzystna dla pogłębienia wiedzy o religii, a — w sytuacji trwających na tym polu sporów społecznych — nie jest dla uczniów wręcz szkodliwa, prowadząc do oddalania się stosunkowo licznych młodych osób od religii i Kościoła.
Pamiętam rozmowę w pociągu z Warszawy do Krakowa w dniu wydania 30 stycznia 1991 r. orzeczenia TK. W przedziale, w którym jechałem, siedział także ks. Tadeusz Pieronek, późniejszy biskup i sekretarz Episkopatu. Spytał mnie o treść wydanego orzeczenia. Po wysłuchaniu mojej relacji, stwierdził, że Kościół, jako wspólnota wiernych, wiele przez nie stracił.
Dzisiaj podzielam to stanowisko.
Uważam, że nauczanie religii, w sensie katechezy, należy przenieść do pomieszczeń administrowanych przez parafie. Niezależnie od tego, niezbędne jest podniesienie poziomu kształcenia katechetów duchownych i świeckich. W obecnym stanie poziom lekcji religii w licznych szkołach jest niezadawalający, co przyczynia się też do skali absencji na lekcjach prowadzonych na owym niskim poziomie. Zaakceptowanie tej propozycji wymaga rozwiązania wielu problemów pomiędzy Kościołami i związkami wyznaniowymi a Państwem. Jednym z takich problemów jest ponoszenie kosztów katechezy, która ma przecież także elementy wychowawcze. Całkowite zwolnienie Państwa z takiego obciążenia i przerzucenie go na Kościoły i związki wyznaniowe, nie wydaje się słuszne. Wolność sumienia i wyznania, jako podstawowe prawo człowieka wymaga współuczestnictwa Państwa w realizacji korzystania z tego prawa. Skala obciążenia Państwa takimi kosztami powinna być związana z ilością uczniów uczestniczących w katechezie.
Nauczanie religii w szkołach publicznych musi być traktowane jako istotny element kształtujący relację między Państwem i Kościołem. Od początku lat pięćdziesiątych poprzedniego wieku władze państwa komunistycznego odrzuciły możliwość nauki religii w szkołach publicznych (tylko w bardzo ograniczonym zakresie funkcjonowało wtedy szkolnictwo prywatne). Stan taki trwał do 1957 r., w którym to czasie nauka religii na kilka lat została przywrócona w szkolnictwie publicznym. Ponowne uniemożliwienie nauki religii w tych szkołach nastąpiło na podstawie ustawy z dnia 15 lipca 1961 r. o rozwoju systemu oświaty i wychowania. Dopiero po uzyskaniu niepodległości w 1989 r., minister edukacji narodowej 3 i 24 sierpnia 1990 r. wprowadził instrukcjami możliwość prowadzenia lekcji religii Kościoła Katolickiego i innych wyznań w szkołach publicznych. Uczestniczenie w lekcjach tego przedmiotu miało się odbywać dobrowolnie po wyrażeniu stosownego oświadczenia przez rodziców. Lekcje prowadzić miały osoby wyznaczone przez władze kościelne i były, od strony organizacyjnej, nadzorowane przez władze szkolne. Państwo wzięło na siebie koszty wynagrodzenia katechetów na zasadach ogólnych przyjętych w szkolnictwie.
Zaraz po ogłoszeniu instrukcji do Trybunału konstytucyjnego wpłynął wniosek RPO o uznanie obu instrukcji za sprzeczne z obowiązującymi ustawami i z Konstytucją. Trybunał Konstytucyjny 30 stycznia 1991 r. uznał instrukcje za zgodne z obowiązującym prawem i do dnia dzisiejszego lekcje religii w szkołach publicznych prowadzone są w oparciu o podstawę prawną wynikającą z rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej z dnia 14 kwietnia 1992 r.. Trzeba przyznać, że stanowisko TK nie spotkało się tylko z aprobatą wówczas zdecydowanej większości obywateli, ale także ze sprzeciwem osób traktujących wprowadzenie nauczania religii do szkół publicznych jako naruszenie świeckości państwa i neutralności światopoglądowej. Ten spór trwa do dnia dzisiejszego, z tym, że obóz przeciwników nauczania religii w publicznych szkołach znacznie zwiększył swoją liczebność. Nauczanie religii w szkołach jest dzisiaj istotnym źródłem napięć społecznych rzutujących na obraz relacji Państwo – Kościół.
Jako sędzia Trybunału Konstytucyjnego wydającego w 1991 r. orzeczenie, o którym wyżej wspomniałem, chcę przedstawić moje obecne stanowisko odnoszące się do problemu nauczania religii w szkołach publicznych.
Wychodzę z założenia, że sytuacja polityczna i społeczna, z którą teraz mamy do czynienia, różni się istotnie od sytuacji panującą w początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Wówczas znaczna większość polskiego społeczeństwa miała w pamięci stanowisko Kościoła broniącego praw człowieka i wartości obywatelskich, bliskich nie tylko członkom wspólnoty chrześcijańskiej, ale także przeciwnikom systemu komunistycznego nienależących do tej wspólnoty. Dla wielu wprowadzenie nauki religii do szkół publicznych było traktowane nie tylko jako wyraz uznawania religii jako podstawy wychowania młodzieży w kierunku akceptowania zasad objętych daną religią i ułatwienia uczniom uczęszczania na naukę religii, ale także jako forma spłaty długu Kościołowi Katolickiemu w Polsce.
Obecnie takie uzasadnienie stało się w znacznie mniejszym stopniu aktualne. Prowadzi to do konieczności zrewidowania celowości kontynuowania takiej formy kształcenia dzieci i młodzieży szkolnej w zakresie poznawania religii wyznawanej przez rodziców i przez młodzież. W szczególności istotne jest pytanie, czy forma ta jest korzystna dla pogłębienia wiedzy o religii, a — w sytuacji trwających na tym polu sporów społecznych — nie jest dla uczniów wręcz szkodliwa, prowadząc do oddalania się stosunkowo licznych młodych osób od religii i Kościoła.
Pamiętam rozmowę w pociągu z Warszawy do Krakowa w dniu wydania 30 stycznia 1991 r. orzeczenia TK. W przedziale, w którym jechałem, siedział także ks. Tadeusz Pieronek, późniejszy biskup i sekretarz Episkopatu. Spytał mnie o treść wydanego orzeczenia. Po wysłuchaniu mojej relacji, stwierdził, że Kościół, jako wspólnota wiernych, wiele przez nie stracił.
Dzisiaj podzielam to stanowisko.
Uważam, że nauczanie religii, w sensie katechezy, należy przenieść do pomieszczeń administrowanych przez parafie. Niezależnie od tego, niezbędne jest podniesienie poziomu kształcenia katechetów duchownych i świeckich. W obecnym stanie poziom lekcji religii w licznych szkołach jest niezadawalający, co przyczynia się też do skali absencji na lekcjach prowadzonych na owym niskim poziomie. Zaakceptowanie tej propozycji wymaga rozwiązania wielu problemów pomiędzy Kościołami i związkami wyznaniowymi a Państwem. Jednym z takich problemów jest ponoszenie kosztów katechezy, która ma przecież także elementy wychowawcze. Całkowite zwolnienie Państwa z takiego obciążenia i przerzucenie go na Kościoły i związki wyznaniowe, nie wydaje się słuszne. Wolność sumienia i wyznania, jako podstawowe prawo człowieka wymaga współuczestnictwa Państwa w realizacji korzystania z tego prawa. Skala obciążenia Państwa takimi kosztami powinna być związana z ilością uczniów uczestniczących w katechezie.
|
|
|
|
Napisane: 2021-10-18, 15:39 |
|
|
|
|
|
Tytuł: |
Re: Niezwykła Inicjatywa Katolików |
|
|
Z początkiem trzeciej dekady XXI wieku Polacy w obliczu narastającej sekularyzacji zadają sobie pytanie: czy wiara przetrwa? Pytanie to zostało wyartykułowane na spotkaniu Grupy ”Ład społeczny” i zdopingowało mnie do podzielenia się uwagami uczestników spotkania i moimi przemyśleniami w tej kwestii.
Pismo Święte mówi, że Bóg przetrwa, bo przecież powiedział do Abrahama: ”Przymierze moje, które zawieram pomiędzy Mną a tobą oraz twoim potomstwem, będzie trwało z pokolenia w pokolenie jako przymierze wieczne, abym był Bogiem twoim, a potem twego potomstwa” (Rdz 17, 7).
Ale co się stało w chrześcijańskiej Polsce, że proces sekularyzacji tak bardzo przyspieszył?
W latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku Kościół pod przewodnictwem błogosławionego kardynała Stefana Wyszyńskiego wybrał drogę katolicyzmu ludowego. Ludzie modlący się w sanktuariach, pielgrzymujący do miejsc kultu religijnego tworzyli Kościół w Polsce. Ta opcja okazała się być trafnym wyborem na okres PRL-u w warunkach komunistycznego reżimu i polityki antykościelnej.
Religijność ludowa nie wymarła jednak po zmianach ustrojowych, które nastąpiły w Polsce z końcem XX wieku. Za tymi zmianami oraz rozwojem cyfryzacji i mediów społecznościowych nie nastąpiły wystarczające zmiany w Kościele. Kościół nie zatroszczył się o pogłębianie wiary, o rozszerzenie religijności ludowej głębszą świadomością religijną, o nowy język przekazu prawd ewangelicznych na miarę zmian kulturowych, społecznych i gospodarczych. Nadal opierał się na pobożnych przyzwyczajeniach wiernych i coraz bardziej rozmijał się z oczekiwaniami katolików. Kościół zauważywszy, że może liczyć na poparcie rządzących, poszedł na układy z władzą i tym samym pozwolił siłom politycznym wykorzystać instytucję Kościoła dla załatwiania interesów politycznych. Chrystus przestrzegał przed takimi układami nauczając, że należy oddzielić to, co ”cesarskie”, od tego, co ”boskie”. Historia nieraz pokazała nam, że ta droga prowadzi wyłącznie do sekularyzacji, natomiast zachłyśnięcie się władzą, jeśli nawet byłaby to tylko władza sołtysa we wsi, prowadzi do pozbywania się wartości duchownych.
Co jeszcze wpłynęło na odchodzenie ludzi z Kościoła?
Doszło do ujawnienia przestępstw seksualnych popełnianych przez przedstawicieli Kościoła. Po upublicznieniu tych grzechów, Kościół nie przyjął postawy skruchy, nie tłumaczył się z braku ochrony pokrzywdzonych, nie pokazał, że przejmuje odpowiedzialność za to co się stało. Z ust biskupa Długosza popłynęły słowa usprawiedliwienia krzywdzicieli. Taka postawa bardzo boli skrzywdzonych, ale nie tylko ich, boli wielu ludzi wierzących w Chrystusa! Kościele w Polsce, obudź się!
Dlaczego tak mało słyszalny był głos Kościoła w sprawie grupki uchodźców koczujących na granicy polsko-białoruskiej? Prawie nie słychać głosu Kościoła po ujawnieniu śmierci kilku uchodźców. ”Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: «Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta!» – a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała – to na co się to przyda?” (Jk 2,15-16). Kościele w Polsce, obudź się!
Tyle rzeczy boli katolików w Polsce! Odwołując się do nauki Chrystusa wiemy, że to nie ideologia LGBT, tylko konkretny człowiek! To nie fala uchodźców, tylko konkretny człowiek! Kościół milczy! Prawie nie słychać głosu krytycznego w sprawie niszczenia państwa prawa. Swoim biernym zachowaniem Kościół zraża ludzi, którzy szukają Boga, a jeśli nie znajdują Go w Kościele katolickim, odchodzą i szukają gdzie indziej – w innych religiach (np. w buddyzmie), w sektach. Kościele w Polsce, obudź się!
Dlaczego w środku pandemii kuria krakowska wypowiada ”Tygodnikowi Powszechnemu” umowę najmu pomieszczenia, które zostało mu podarowane przez kardynała Adama Sapiehę 75 lat temu? Dlaczego w ogłoszeniach parafialnych nie ma wzmianki o mającym się odbyć synodzie i trwających pracach w jego przygotowaniu? Dlaczego nie ma przekazanego apelu papieża Franciszka w sprawie przeprowadzenia konsultacji synodalnych na szczeblu poszczególnych parafii? Taka postawa Kościoła zraża ludzi, a Kościół tego nie widzi! Kościele w Polsce, obudź się!
Czy wiara przetrwa? Odpowiadamy, że przetrwa! Czy przetrwa przez zmianę zachowawczej postawy obecnego Kościoła na postawę zaangażowania w odradzanie żywej wiary, przez całkowite przemodelowanie duszpasterstwa? Jaki procent Polaków za kilka lat będzie deklarować, że są katolikami? To zależy od nas i od postawy Kościoła instytucjonalnego. Kościele w Polsce, obudź się, póki nie jest za późno
Z początkiem trzeciej dekady XXI wieku Polacy w obliczu narastającej sekularyzacji zadają sobie pytanie: czy wiara przetrwa? Pytanie to zostało wyartykułowane na spotkaniu Grupy ”Ład społeczny” i zdopingowało mnie do podzielenia się uwagami uczestników spotkania i moimi przemyśleniami w tej kwestii.
Pismo Święte mówi, że Bóg przetrwa, bo przecież powiedział do Abrahama: ”Przymierze moje, które zawieram pomiędzy Mną a tobą oraz twoim potomstwem, będzie trwało z pokolenia w pokolenie jako przymierze wieczne, abym był Bogiem twoim, a potem twego potomstwa” (Rdz 17, 7).
Ale co się stało w chrześcijańskiej Polsce, że proces sekularyzacji tak bardzo przyspieszył?
W latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku Kościół pod przewodnictwem błogosławionego kardynała Stefana Wyszyńskiego wybrał drogę katolicyzmu ludowego. Ludzie modlący się w sanktuariach, pielgrzymujący do miejsc kultu religijnego tworzyli Kościół w Polsce. Ta opcja okazała się być trafnym wyborem na okres PRL-u w warunkach komunistycznego reżimu i polityki antykościelnej.
Religijność ludowa nie wymarła jednak po zmianach ustrojowych, które nastąpiły w Polsce z końcem XX wieku. Za tymi zmianami oraz rozwojem cyfryzacji i mediów społecznościowych nie nastąpiły wystarczające zmiany w Kościele. Kościół nie zatroszczył się o pogłębianie wiary, o rozszerzenie religijności ludowej głębszą świadomością religijną, o nowy język przekazu prawd ewangelicznych na miarę zmian kulturowych, społecznych i gospodarczych. Nadal opierał się na pobożnych przyzwyczajeniach wiernych i coraz bardziej rozmijał się z oczekiwaniami katolików. Kościół zauważywszy, że może liczyć na poparcie rządzących, poszedł na układy z władzą i tym samym pozwolił siłom politycznym wykorzystać instytucję Kościoła dla załatwiania interesów politycznych. Chrystus przestrzegał przed takimi układami nauczając, że należy oddzielić to, co ”cesarskie”, od tego, co ”boskie”. Historia nieraz pokazała nam, że ta droga prowadzi wyłącznie do sekularyzacji, natomiast zachłyśnięcie się władzą, jeśli nawet byłaby to tylko władza sołtysa we wsi, prowadzi do pozbywania się wartości duchownych.
Co jeszcze wpłynęło na odchodzenie ludzi z Kościoła?
Doszło do ujawnienia przestępstw seksualnych popełnianych przez przedstawicieli Kościoła. Po upublicznieniu tych grzechów, Kościół nie przyjął postawy skruchy, nie tłumaczył się z braku ochrony pokrzywdzonych, nie pokazał, że przejmuje odpowiedzialność za to co się stało. Z ust biskupa Długosza popłynęły słowa usprawiedliwienia krzywdzicieli. Taka postawa bardzo boli skrzywdzonych, ale nie tylko ich, boli wielu ludzi wierzących w Chrystusa! Kościele w Polsce, obudź się!
Dlaczego tak mało słyszalny był głos Kościoła w sprawie grupki uchodźców koczujących na granicy polsko-białoruskiej? Prawie nie słychać głosu Kościoła po ujawnieniu śmierci kilku uchodźców. ”Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: «Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta!» – a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała – to na co się to przyda?” (Jk 2,15-16). Kościele w Polsce, obudź się!
Tyle rzeczy boli katolików w Polsce! Odwołując się do nauki Chrystusa wiemy, że to nie ideologia LGBT, tylko konkretny człowiek! To nie fala uchodźców, tylko konkretny człowiek! Kościół milczy! Prawie nie słychać głosu krytycznego w sprawie niszczenia państwa prawa. Swoim biernym zachowaniem Kościół zraża ludzi, którzy szukają Boga, a jeśli nie znajdują Go w Kościele katolickim, odchodzą i szukają gdzie indziej – w innych religiach (np. w buddyzmie), w sektach. Kościele w Polsce, obudź się!
Dlaczego w środku pandemii kuria krakowska wypowiada ”Tygodnikowi Powszechnemu” umowę najmu pomieszczenia, które zostało mu podarowane przez kardynała Adama Sapiehę 75 lat temu? Dlaczego w ogłoszeniach parafialnych nie ma wzmianki o mającym się odbyć synodzie i trwających pracach w jego przygotowaniu? Dlaczego nie ma przekazanego apelu papieża Franciszka w sprawie przeprowadzenia konsultacji synodalnych na szczeblu poszczególnych parafii? Taka postawa Kościoła zraża ludzi, a Kościół tego nie widzi![size=150] Kościele w Polsce, obudź się![/size]
Czy wiara przetrwa? Odpowiadamy, że przetrwa! Czy przetrwa przez zmianę zachowawczej postawy obecnego Kościoła na postawę zaangażowania w odradzanie żywej wiary, przez całkowite przemodelowanie duszpasterstwa? Jaki procent Polaków za kilka lat będzie deklarować, że są katolikami? To zależy od nas i od postawy Kościoła instytucjonalnego. Kościele w Polsce, obudź się, póki nie jest za późno
|
|
|
|
Napisane: 2021-10-18, 15:33 |
|
|
|
|
|
Tytuł: |
Re: Niezwykła Inicjatywa Katolików |
|
|
Na hasło „tajemnica” internetowa wyszukiwarka odsyła do skojarzeń: tajemnica państwowa, tajemnica zawodowa, a także „Tajemnica Wniebowstąpienia”. Kiedy podąży się tą ścieżką „kościelnych” znaczeń, otwiera się przestrzeń rozległa i właśnie- tajemnicza. „Oto wielka tajemnica wiary”- słyszymy zawsze w liturgii mszy świętej. „Tajemnice różańca świętego”- znamy. „Wpatrzony w tajemnicę Wcielenia Syna Bożego, Kościół ma przekroczyć niebawem próg trzeciego tysiąclecia” napisał Jan Paweł II w roku 2000. W swoich religijnych doświadczeniach każdy z nas, dotykając sfer metafizyki, staje przed blaskiem tajemnicy i … przed jej mrokiem. Czasem nie wiadomo nawet, czy tego mroku nie ma więcej, zwłaszcza gdy głębia naszej religijnej duchowości jest wątpliwa. Postawa zawierzenia nie zawsze wystarcza, czasem potrzeba także rozumienia czy rozpoznania. Zresztą nie tylko nasza wiara ma wymiar tajemnicy, tajemnicą też jest sumienie człowieka, jego dusza. Trwanie w Kościele oswaja nas z pojęciem „tajemnicy”, ale…. Kiedy w ostatnim czasie ze zdumieniem otwierałam oczy na mroczne fakty z życia Kościoła, uświadomiłam sobie, że kościelny „kult tajemnicy” mógł się stać lub nawet stał się narzędziem, który wcale nie służył metafizyce, ale bardzo doczesnemu maskowaniu, ukrywaniu, zakłamywaniu, przesłanianiu, a co gorsza- zadeptywaniu prawdy. Brak jawności ma sens, jeśli jej celem jest ochrona wyższego dobra, ale nie wtedy, gdy ma ukrywać prawdę należną pokrzywdzonym. Utrzymywanie społeczności wiernych w niewiedzy, brak dostępu do informacji oczekiwanych przez opinię publiczną zawsze rodzi podejrzenia. Jeśli jednak niejawne są informacje na temat spraw nikczemnych, bulwersujących, grozi to totalną utratą wiarygodności instytucji Kościoła. W Kościele trwam od dzieciństwa, duszpasterstwa szkolne i akademickie uformowały mnie w dużym stopniu, ceniłam sobie możliwość zaglądania za klasztorne mury, ale dopiero dziś uświadamiam sobie, jak niszczące są wszelki formy braku jawności we wspólnocie Kościoła. Jaka to wspólnota, w której „ wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre równiejsze od innych”? Udział we wspólnocie zobowiązuje, lecz tylko wtedy, gdy członkowie wspólnoty czują swoją podmiotowość i równość (nie tylko w godności, ale w rzeczywistości). Dlatego nie zgadzam się, żeby mój proboszcz reagował na prośbę o wyjaśnienie czy wgląd w dokumenty stanowiące o życiu parafii mówił: „nie, bo nie”. Dlatego oczekuję, że w moim Kościele to, co powinno być jawne, nie będzie ukrywane za parawanem TAJEMNICY.
Na hasło „tajemnica” internetowa wyszukiwarka odsyła do skojarzeń: tajemnica państwowa, tajemnica zawodowa, a także „Tajemnica Wniebowstąpienia”. Kiedy podąży się tą ścieżką „kościelnych” znaczeń, otwiera się przestrzeń rozległa i właśnie- tajemnicza. „Oto wielka tajemnica wiary”- słyszymy zawsze w liturgii mszy świętej. „Tajemnice różańca świętego”- znamy. „Wpatrzony w tajemnicę Wcielenia Syna Bożego, Kościół ma przekroczyć niebawem próg trzeciego tysiąclecia” napisał Jan Paweł II w roku 2000.
W swoich religijnych doświadczeniach każdy z nas, dotykając sfer metafizyki, staje przed blaskiem tajemnicy i … przed jej mrokiem. Czasem nie wiadomo nawet, czy tego mroku nie ma więcej, zwłaszcza gdy głębia naszej religijnej duchowości jest wątpliwa. Postawa zawierzenia nie zawsze wystarcza, czasem potrzeba także rozumienia czy rozpoznania. Zresztą nie tylko nasza wiara ma wymiar tajemnicy, tajemnicą też jest sumienie człowieka, jego dusza. Trwanie w Kościele oswaja nas z pojęciem „tajemnicy”, ale….
Kiedy w ostatnim czasie ze zdumieniem otwierałam oczy na mroczne fakty z życia Kościoła, uświadomiłam sobie, że kościelny „kult tajemnicy” mógł się stać lub nawet stał się narzędziem, który wcale nie służył metafizyce, ale bardzo doczesnemu maskowaniu, ukrywaniu, zakłamywaniu, przesłanianiu, a co gorsza- zadeptywaniu prawdy. Brak jawności ma sens, jeśli jej celem jest ochrona wyższego dobra, ale nie wtedy, gdy ma ukrywać prawdę należną pokrzywdzonym. Utrzymywanie społeczności wiernych w niewiedzy, brak dostępu do informacji oczekiwanych przez opinię publiczną zawsze rodzi podejrzenia. Jeśli jednak niejawne są informacje na temat spraw nikczemnych, bulwersujących, grozi to totalną utratą wiarygodności instytucji Kościoła.
W Kościele trwam od dzieciństwa, duszpasterstwa szkolne i akademickie uformowały mnie w dużym stopniu, ceniłam sobie możliwość zaglądania za klasztorne mury, ale dopiero dziś uświadamiam sobie, jak niszczące są wszelki formy braku jawności we wspólnocie Kościoła. Jaka to wspólnota, w której „ wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre równiejsze od innych”? Udział we wspólnocie zobowiązuje, lecz tylko wtedy, gdy członkowie wspólnoty czują swoją podmiotowość i równość (nie tylko w godności, ale w rzeczywistości). Dlatego nie zgadzam się, żeby mój proboszcz reagował na prośbę o wyjaśnienie czy wgląd w dokumenty stanowiące o życiu parafii mówił: „nie, bo nie”. Dlatego oczekuję, że w moim Kościele to, co powinno być jawne, nie będzie ukrywane za parawanem TAJEMNICY. :jackass:
|
|
|
|
Napisane: 2021-10-18, 15:27 |
|
|
|
|
|
Tytuł: |
Re: Niezwykła Inicjatywa Katolików |
|
|
Tezy do dyskusji w grupie “Edukacja katolicka”
1. Każda edukacja ma w sobie pewien element przemocy. Chodzi przecież o to, aby natrafiając często na spory naturalny opór, dostosować dziecko czy młodego człowieka do społecznych oczekiwań grupy, aby narzucić akceptowane przez społeczność wzorce, zachowania i sposób myślenia. Warto dodać, że ten proces jest ostatecznie korzystny nie tylko dla społeczności, ale także dla jednostki, która tracąc być może coś ze swojej wyjątkowości, zyskuje świadomość kulturowego i społecznego wymiaru swojego istnienia, a w dalszej kolejności także poczucie właściwego umiejscowienia w świecie. Takim zabiegiem nieobojętnym dla osobowości ucznia jest również kształtowanie jego tożsamości jako katoliczki czy katolika. Prawidłowo przeprowadzony proces kształtowania tożsamości katolickiej nie powinien być dla ucznia doświadczeniem traumatycznym, a jednak pozostawiać na tyle silne ślady, aby ukształtowana w procesie katolickiej edukacji osoba zachowała identyfikację z katolicyzmem mimo późniejszych nieuchronnych kryzysów religijnych czy aksjologicznych.
2. Podstawowym obszarem kształtowania katolickiej tożsamości powinna być pomoc w wytworzeniu trwałej relacji z Bogiem. Tutaj nie wolno zapominać, że sfera wiary należy do najbardziej intymnych obszarów ludzkiej osobowości i dlatego szczególnie łatwo o zranienie. Katecheta zatem powinien zdawać sobie sprawę z napięcia, jakie istnieje pomiędzy niepowtarzalną jednostkową wrażliwością każdego ucznia, a faktem, że religijność realizuje się zawsze we wspólnocie. Więź z Bogiem jest jednak najważniejsza nie tylko ze względów aksjologicznych, ale też praktycznych: to właśnie ona pozwala zachować związek z grupą wyznaniową czy instytucją Kościoła mimo poważnych i uzasadnionych zastrzeżeń co do ich funkcjonowania. Jeżeli ktoś identyfikuje się jako umiłowane dziecko Boga, uczeń Jezusa itp., to jest większe prawdopodobieństwo, że pozostanie przy swojej wspólnocie religijnej, podejmując może również konstruktywne działania na rzecz jej naprawy.
3. Drugi obszar to ukształtowanie takiego rozumienia relacji człowiek-człowiek, jakiego zgodnie z nauczaniem Ewangelii oczekujemy od katoliczki i katolika. Im dalej od abstrakcyjnej miłości bliźniego, tym lepiej. Z jednej strony chodzi o uwrażliwienie uczniów na przypadki potrzeb innych ludzi zwłaszcza w najbliższym otoczeniu, omówienie możliwych form pomocy i wskazanie związku tych działań z ewangelicznymi zasadami. Z drugiej strony należy rozbudzać w uczniach świadomość przynależności do katolickiej wspólnoty i zachęcać ich, aby poczuli się za nią odpowiedzialni poprzez podjęcie konkretnych zadań dla jej dobra (np. przygotowanie oprawy muzycznej, dekoracji, okolicznościowego spotkania, posprzątanie itp.).
4. W tym kontekście warto wspomnieć o właściwym przedstawianiu zależności między „swoimi” i „obcymi”. Oznaką prawidłowo ukształtowanej tożsamości grupowej (w tym także katolickiej) jest satysfakcja z przynależności do grupy i chęć współdziałania z jej innymi członkami, czyli „swoimi”. Niestety, tutaj pole do nadużyć jest szczególnie szerokie, gdy grupa dla niektórych przynajmniej członków staje się środkiem do zaspokajania własnych deficytów osobowościowych. Stąd powstaje znane choćby z rzeczywistości polskiego Kościoła zjawisko narcystycznego utożsamiania się z grupą. Jego przejawy to z jednej strony strach przed „obcymi” czy postawa męczenników zamkniętych w oblężonej twierdzy, a z drugiej strony zachowania poniżające osoby spoza wspólnoty, aroganckie i agresywne. Tego typu postaw nie tylko nie wolno powielać, ale należy uczniów na nie uwrażliwiać, wyjaśniając mechanizmy ich powstawania.
5. Trzeci wreszcie obszar kształtowania katolickiej tożsamości to wprowadzanie uczniów w świat katolickiej symboliki: zapoznawanie ze Starym i Nowym Testamentem, z tradycją i organizacją Kościoła, z zasadami liturgii, a także ze sztuką, literaturą czy filozofią o katolickich i ogólniej chrześcijańskich korzeniach. Ważne, aby w tym przekazie zachować odpowiednią równowagę między elementem emocjonalnym a intelektualnym. To emocje poruszają, budzą zainteresowanie, bez nich mamy do czynienia z suchym i nudnym nagromadzeniem faktów. Intelektualna oprawa natomiast pozwala uporządkować różne zachwyty i niesmaki, i nadaje im swoisty ciężar, pozbawiając naturalnej ulotności. Inny ważny aspekt tego zagadnienia to kształtowanie katolickiej tożsamości poprzez kontakt z symboliką innych religii. Wymaga to od katechetów solidnej wiedzy religioznawczej, a także wrażliwości na to, by przedstawiając „swoje”, nie deprecjonować „cudzego”.
6. W procesie kształtowania pożądanych przez grupę cech osobowościowych i zachowań, a co za tym idzie, tożsamości grupowej stosowane są różnorodne metody i techniki, m.in.: zabawa, naśladownictwo, przekaz słowny, stymulowanie odpowiednich doznań, eksperymenty, nagrody i kary. Ważne, aby dobór środków był adekwatny do sytuacji i tematu, a także dostosowany do wieku uczniów dzięki uwzględnieniu osiągnięć psychologii rozwojowej.
7. Mówiąc o kształtowaniu katolickiej tożsamości, nie sposób pominąć społecznych przemian, w jakich przyszło nam uczestniczyć. Coraz wyraźniej widać, że polskie społeczeństwo staje się bardzo zróżnicowane pod względem religijnym i światopoglądowym, coraz więcej mamy kontaktów z ludźmi innych narodowości i kultur. A to oznacza, że tradycyjne, kolektywne formy religijności, zinstytucjonalizowane w ramach Kościoła katolickiego tracą nieodwołalnie na znaczeniu. Czy się to komuś podoba, czy nie, z doświadczeń innych krajów wiemy, że w wielokulturowym społeczeństwie przewagę uzyskują indywidualne wybory religijne i bardziej zindywidualizowane, choć niekoniecznie samotnicze formy religijności. I na te wybory katecheci powinni przygotowywać już dziś katolików drugiej połowy XXI wieku.
8. Kształtowanie katolickiej tożsamości w ramach katechezy nie może być oczywiście osobnym punktem programu, na który zostałaby przeznaczona określona ilość godzin. To nieustanny proces, który zaczyna się już w przedszkolu, a nie kończy na pewno wraz z ukończeniem szkoły średnie czy studiów. Przy każdym spotkaniu z dziećmi i młodzieżą katecheta powinien mieć świadomość, że towarzyszy w tym procesie i w dużej mierze ma możliwość sterowania nim. Uznając ważność tego procesu, warto przeanalizować błędy w tej dziedzinie z nieodległej katechetycznej przeszłości. Myślę, że nie tyle przeniesienie katechezy z salek parafialnych do szkół, ile właśnie te błędy zadecydowały o masowym zjawisko porzucania lekcji religii i Kościoła przez młodzież.
Tezy do dyskusji w grupie “Edukacja katolicka”
1. Każda edukacja ma w sobie pewien element przemocy. Chodzi przecież o to, aby natrafiając często na spory naturalny opór, dostosować dziecko czy młodego człowieka do społecznych oczekiwań grupy, aby narzucić akceptowane przez społeczność wzorce, zachowania i sposób myślenia. Warto dodać, że ten proces jest ostatecznie korzystny nie tylko dla społeczności, ale także dla jednostki, która tracąc być może coś ze swojej wyjątkowości, zyskuje świadomość kulturowego i społecznego wymiaru swojego istnienia, a w dalszej kolejności także poczucie właściwego umiejscowienia w świecie. Takim zabiegiem nieobojętnym dla osobowości ucznia jest również kształtowanie jego tożsamości jako katoliczki czy katolika. Prawidłowo przeprowadzony proces kształtowania tożsamości katolickiej nie powinien być dla ucznia doświadczeniem traumatycznym, a jednak pozostawiać na tyle silne ślady, aby ukształtowana w procesie katolickiej edukacji osoba zachowała identyfikację z katolicyzmem mimo późniejszych nieuchronnych kryzysów religijnych czy aksjologicznych.
2. Podstawowym obszarem kształtowania katolickiej tożsamości powinna być pomoc w wytworzeniu trwałej relacji z Bogiem. Tutaj nie wolno zapominać, że sfera wiary należy do najbardziej intymnych obszarów ludzkiej osobowości i dlatego szczególnie łatwo o zranienie. Katecheta zatem powinien zdawać sobie sprawę z napięcia, jakie istnieje pomiędzy niepowtarzalną jednostkową wrażliwością każdego ucznia, a faktem, że religijność realizuje się zawsze we wspólnocie. Więź z Bogiem jest jednak najważniejsza nie tylko ze względów aksjologicznych, ale też praktycznych: to właśnie ona pozwala zachować związek z grupą wyznaniową czy instytucją Kościoła mimo poważnych i uzasadnionych zastrzeżeń co do ich funkcjonowania. Jeżeli ktoś identyfikuje się jako umiłowane dziecko Boga, uczeń Jezusa itp., to jest większe prawdopodobieństwo, że pozostanie przy swojej wspólnocie religijnej, podejmując może również konstruktywne działania na rzecz jej naprawy.
3. Drugi obszar to ukształtowanie takiego rozumienia relacji człowiek-człowiek, jakiego zgodnie z nauczaniem Ewangelii oczekujemy od katoliczki i katolika. Im dalej od abstrakcyjnej miłości bliźniego, tym lepiej. Z jednej strony chodzi o uwrażliwienie uczniów na przypadki potrzeb innych ludzi zwłaszcza w najbliższym otoczeniu, omówienie możliwych form pomocy i wskazanie związku tych działań z ewangelicznymi zasadami. Z drugiej strony należy rozbudzać w uczniach świadomość przynależności do katolickiej wspólnoty i zachęcać ich, aby poczuli się za nią odpowiedzialni poprzez podjęcie konkretnych zadań dla jej dobra (np. przygotowanie oprawy muzycznej, dekoracji, okolicznościowego spotkania, posprzątanie itp.).
4. W tym kontekście warto wspomnieć o właściwym przedstawianiu zależności między „swoimi” i „obcymi”. Oznaką prawidłowo ukształtowanej tożsamości grupowej (w tym także katolickiej) jest satysfakcja z przynależności do grupy i chęć współdziałania z jej innymi członkami, czyli „swoimi”. Niestety, tutaj pole do nadużyć jest szczególnie szerokie, gdy grupa dla niektórych przynajmniej członków staje się środkiem do zaspokajania własnych deficytów osobowościowych. Stąd powstaje znane choćby z rzeczywistości polskiego Kościoła zjawisko narcystycznego utożsamiania się z grupą. Jego przejawy to z jednej strony strach przed „obcymi” czy postawa męczenników zamkniętych w oblężonej twierdzy, a z drugiej strony zachowania poniżające osoby spoza wspólnoty, aroganckie i agresywne. Tego typu postaw nie tylko nie wolno powielać, ale należy uczniów na nie uwrażliwiać, wyjaśniając mechanizmy ich powstawania.
5. Trzeci wreszcie obszar kształtowania katolickiej tożsamości to wprowadzanie uczniów w świat katolickiej symboliki: zapoznawanie ze Starym i Nowym Testamentem, z tradycją i organizacją Kościoła, z zasadami liturgii, a także ze sztuką, literaturą czy filozofią o katolickich i ogólniej chrześcijańskich korzeniach. Ważne, aby w tym przekazie zachować odpowiednią równowagę między elementem emocjonalnym a intelektualnym. To emocje poruszają, budzą zainteresowanie, bez nich mamy do czynienia z suchym i nudnym nagromadzeniem faktów. Intelektualna oprawa natomiast pozwala uporządkować różne zachwyty i niesmaki, i nadaje im swoisty ciężar, pozbawiając naturalnej ulotności. Inny ważny aspekt tego zagadnienia to kształtowanie katolickiej tożsamości poprzez kontakt z symboliką innych religii. Wymaga to od katechetów solidnej wiedzy religioznawczej, a także wrażliwości na to, by przedstawiając „swoje”, nie deprecjonować „cudzego”.
6. W procesie kształtowania pożądanych przez grupę cech osobowościowych i zachowań, a co za tym idzie, tożsamości grupowej stosowane są różnorodne metody i techniki, m.in.: zabawa, naśladownictwo, przekaz słowny, stymulowanie odpowiednich doznań, eksperymenty, nagrody i kary. Ważne, aby dobór środków był adekwatny do sytuacji i tematu, a także dostosowany do wieku uczniów dzięki uwzględnieniu osiągnięć psychologii rozwojowej.
7. Mówiąc o kształtowaniu katolickiej tożsamości, nie sposób pominąć społecznych przemian, w jakich przyszło nam uczestniczyć. Coraz wyraźniej widać, że polskie społeczeństwo staje się bardzo zróżnicowane pod względem religijnym i światopoglądowym, coraz więcej mamy kontaktów z ludźmi innych narodowości i kultur. A to oznacza, że tradycyjne, kolektywne formy religijności, zinstytucjonalizowane w ramach Kościoła katolickiego tracą nieodwołalnie na znaczeniu. Czy się to komuś podoba, czy nie, z doświadczeń innych krajów wiemy, że w wielokulturowym społeczeństwie przewagę uzyskują indywidualne wybory religijne i bardziej zindywidualizowane, choć niekoniecznie samotnicze formy religijności. I na te wybory katecheci powinni przygotowywać już dziś katolików drugiej połowy XXI wieku.
8. Kształtowanie katolickiej tożsamości w ramach katechezy nie może być oczywiście osobnym punktem programu, na który zostałaby przeznaczona określona ilość godzin. To nieustanny proces, który zaczyna się już w przedszkolu, a nie kończy na pewno wraz z ukończeniem szkoły średnie czy studiów. Przy każdym spotkaniu z dziećmi i młodzieżą katecheta powinien mieć świadomość, że towarzyszy w tym procesie i w dużej mierze ma możliwość sterowania nim. Uznając ważność tego procesu, warto przeanalizować błędy w tej dziedzinie z nieodległej katechetycznej przeszłości. Myślę, że nie tyle przeniesienie katechezy z salek parafialnych do szkół, ile właśnie te błędy zadecydowały o masowym zjawisko porzucania lekcji religii i Kościoła przez młodzież.
|
|
|
|
Napisane: 2021-10-18, 15:24 |
|
|
|
|
|
Tytuł: |
Re: Niezwykła Inicjatywa Katolików |
|
|
Klerykalizm – tu i teraz Podrzędną rolę świeckich kobiet i mężczyzn w polskim Kościele wzmacnia klerykalizm, czyli nadawanie księżom nieuzasadnionych przywilejów z racji ich kapłaństwa, obdarzanie ich przesadną czcią i powstrzymywanie się od słusznej krytyki. Kwestia klerykalizmu nie jest prosta, ponieważ, jak wierzymy, księża, nawet grzeszni i niegodni, mają władzę odpuszczania grzechów w sakramencie pokuty i sprawowania Eucharystii. Z tej władzy czysto sakramentalnej wypływa jednak tradycyjne przekonanie świeckich, a także samych duchownych, że to oni mają sprawować przywództwo we wszystkich kościelnych strukturach. Władza sprawowania sakramentów zlała się, w uświęconej wielowiekową tradycją kościelnej praktyce, z władzą w świeckim rozumieniu tego słowa, choć Jezus w Ewangelii wyraźnie mówi, że władza Jego uczniów ma być inna niż władza w świecie, że ma być służeniem.
Wielu duchownych świadomie wykorzystuje tę władzę, zwłaszcza w stosunku do bezpośrednio podległych im kobiet, np. sióstr zakonnych. Inni nieświadomie podążają za stereotypami dotyczącymi podrzędnej roli kobiet i utrwalają patriarchalne modele życia, wyniesione z domów rodzinnych i z formacji seminaryjnej. Klerykalizm księży jest wzmacniany przez kobiety, które również wyniosły ze swoich domów rodzinnych mniemanie, że księża są uprzywilejowaną kastą i że należy im się szczególny szacunek. Przykładem może być starsza kobieta ustępująca miejsca młodemu księdzu. I ona, i on nie widzą w tym nic niestosownego.
Katoliczki i katolicy, świadome i świadomi szkodliwości klerykalizmu, nieraz zderzają się z murem niezrozumienia, zarówno ze strony księży, jak i samych świeckich, w tym kobiet stanowiących większość w polskich kościołach. Rozmawiajmy o tym, twórzmy przestrzenie, w których byłby możliwy dialog świeckich z duchownymi
Klerykalizm – tu i teraz Podrzędną rolę świeckich kobiet i mężczyzn w polskim Kościele wzmacnia klerykalizm, czyli nadawanie księżom nieuzasadnionych przywilejów z racji ich kapłaństwa, obdarzanie ich przesadną czcią i powstrzymywanie się od słusznej krytyki. Kwestia klerykalizmu nie jest prosta, ponieważ, jak wierzymy, księża, nawet grzeszni i niegodni, mają władzę odpuszczania grzechów w sakramencie pokuty i sprawowania Eucharystii. Z tej władzy czysto sakramentalnej wypływa jednak tradycyjne przekonanie świeckich, a także samych duchownych, że to oni mają sprawować przywództwo we wszystkich kościelnych strukturach. Władza sprawowania sakramentów zlała się, w uświęconej wielowiekową tradycją kościelnej praktyce, z władzą w świeckim rozumieniu tego słowa, choć Jezus w Ewangelii wyraźnie mówi, że władza Jego uczniów ma być inna niż władza w świecie, że ma być służeniem.
Wielu duchownych świadomie wykorzystuje tę władzę, zwłaszcza w stosunku do bezpośrednio podległych im kobiet, np. sióstr zakonnych. Inni nieświadomie podążają za stereotypami dotyczącymi podrzędnej roli kobiet i utrwalają patriarchalne modele życia, wyniesione z domów rodzinnych i z formacji seminaryjnej. Klerykalizm księży jest wzmacniany przez kobiety, które również wyniosły ze swoich domów rodzinnych mniemanie, że księża są uprzywilejowaną kastą i że należy im się szczególny szacunek. Przykładem może być starsza kobieta ustępująca miejsca młodemu księdzu. I ona, i on nie widzą w tym nic niestosownego.
Katoliczki i katolicy, świadome i świadomi szkodliwości klerykalizmu, nieraz zderzają się z murem niezrozumienia, zarówno ze strony księży, jak i samych świeckich, w tym kobiet stanowiących większość w polskich kościołach. Rozmawiajmy o tym, twórzmy przestrzenie, w których byłby możliwy dialog świeckich z duchownymi
|
|
|
|
Napisane: 2021-10-18, 15:15 |
|
|
|
|
|
Tytuł: |
Re: Niezwykła Inicjatywa Katolików |
|
|
Co dalej z Kongresem? Takie pytanie padło podczas Walnego Spotkania 13 października. Dla mnie nie ulega wątpliwości, że Kongres jest potrzebny i zawsze będzie potrzebny. Kościół hierarchiczny nie stworzył miejsca, gdzie można się swobodnie wymieniać poglądami, każdy może zabrać głos, a także mieć inicjatywę w organizowaniu i prowadzeniu spotkań. Potrzebna jest instytucja niezależna od hierarchii, ale mająca ten sam cel co ona (głoszenie nauki Jezusa Chrystusa oraz wprowadzanie stylu życia według tej nauki) i współpracująca z nią. Nie można z tego zrezygnować, ale – chcąc działać skutecznie dalej – należy Kongresowi nadać bardziej sformalizowaną strukturę. Chodzi głównie o możliwość posiadania konta bankowego oraz zbierania funduszy (składki, czy inne dochody). Do prawników należy ustalenie najlepszej formy. Grupom, które obecnie powstały w ramach Kongresu, pracy nigdy nie zabraknie i należy stworzyć jak najlepsze warunki do wykonywania tej pracy.
Druga ważna, a właściwie najważniejsza, rzecz – to duchowość. Bez akcentu na modlitwę, rozwój życia wewnętrznego i rozpoznawanie woli Boga kto i jak? narobimy więcej szkody niż pożytku. Zgromadzenie chrześcijan, czy katoliczek i katolików, musi działać w oparciu o wsłuchiwanie się w natchnienia Ducha Świętego j.w.-potrzebne jest odważne, a zarazem pokorne, działanie według nich. Dobrze, że są osoby, które się o to troszczą; należy to kontynuować i rozwijać.
Bardzo ważne są też kontakty osobiste oraz poczucie wspólnoty. Wspólnotę tę tworzy się przede wszystkim przez osobisty kontakt każdego z Jezusem Chrystusem, ale potrzebne są też spotkania „w realu”, nie tylko przez Internet. Uważam, że osobiste spotkania i rozmowy, a przede wszystkim wspólna modlitwa, są niezbędnym warunkiem dobrego spełniania swej funkcji przez Kongres. Więzi przyjacielskie, troska o relacje, usuwanie napięć i uprzedzeń – należy również o to zadbać.
Myślę, że te dwa cele, a właściwie jeden – umacnianie związku z Jezusem Chrystusem, a przez to między sobą – w dużej mierze będzie można osiągnąć poprzez organizowanie corocznych spotkań rekolekcyjno–roboczo–towarzyskich. Potrzebne byłoby wynajęcie przynajmniej na 5 dni jakiegoś ośrodka rekolekcyjnego z dużą ilością miejsc i sal na różne spotkania. Może to być jedno z seminariów duchownych, pustych podczas wakacji. Dlaczego przynajmniej 5 dni? Dlatego, żeby każda grupa mogła spotkać się ze sobą, grup jest kilkanaście, a niektórzy należą do kilku. Warto też przyjąć zasadę, że można przyjechać później i można wyjechać wcześniej, jeśli ktoś nie może być cały czas.
Trzeba też umożliwić przyjazd rodzicom z dziećmi. Dzieci wprowadzają atmosferę luzu i spontaniczności, a ich obserwacja pomoże nam stać się jak dzieci (Mt 18,3), ponieważ będą nam przykładem.
Należy też dać możliwość uczestnictwa osobom tylko zainteresowanym Kongresem, a nie biorących udziału w jego pracach. Zaprośmy wszystkich, niech przyjadą i zobaczą, że Kongres nie taki straszny, jak go niektórzy malują. Zaproszenie przedstawiciela episkopatu również byłoby dobrym posunięciem.
Czas przed południem można by poświęcić na sprawy duchowe: Mszę świętą, katechezę o treści duchowej i wspólną modlitwę, a czas popołudniowy i wieczorny na spotkania grup, jakieś wykłady, zabawy lub zajęcia integracyjne – szczegóły zresztą do ustalenia. Chodzi o to, aby się bliżej poznać, wspólnie pomodlić, dopracować jakieś problemy w grupach itp.
Jeśli chodzi o rezerwację ośrodka, to należałoby to zrobić jeszcze w tym roku, podając termin.
Podczas rekolekcji, które mają się odbyć w adwencie, można by przedstawić tę ideę, zebrać opinie, zorientować się w ilości chętnych oraz poznać oczekiwania co do programu.
Co dalej z Kongresem? Takie pytanie padło podczas Walnego Spotkania 13 października. Dla mnie nie ulega wątpliwości, że Kongres jest potrzebny i zawsze będzie potrzebny. Kościół hierarchiczny nie stworzył miejsca, gdzie można się swobodnie wymieniać poglądami, każdy może zabrać głos, a także mieć inicjatywę w organizowaniu i prowadzeniu spotkań. Potrzebna jest instytucja niezależna od hierarchii, ale mająca ten sam cel co ona (głoszenie nauki Jezusa Chrystusa oraz wprowadzanie stylu życia według tej nauki) i współpracująca z nią. Nie można z tego zrezygnować, ale – chcąc działać skutecznie dalej – należy Kongresowi nadać bardziej sformalizowaną strukturę. Chodzi głównie o możliwość posiadania konta bankowego oraz zbierania funduszy (składki, czy inne dochody). Do prawników należy ustalenie najlepszej formy. Grupom, które obecnie powstały w ramach Kongresu, pracy nigdy nie zabraknie i należy stworzyć jak najlepsze warunki do wykonywania tej pracy.
Druga ważna, a właściwie najważniejsza, rzecz – to duchowość. Bez akcentu na modlitwę, rozwój życia wewnętrznego i [size=150]rozpoznawanie woli Boga[/size] [color=#FF0000]kto i jak?[/color] narobimy więcej szkody niż pożytku. Zgromadzenie chrześcijan, czy katoliczek i katolików, musi działać w oparciu [size=150]o wsłuchiwanie się w natchnienia Ducha Świętego [/size] [color=#FF0000]j.w.[/color]-potrzebne jest odważne, a zarazem pokorne, działanie według nich. Dobrze, że są osoby, które się o to troszczą; należy to kontynuować i rozwijać.
Bardzo ważne są też kontakty osobiste oraz poczucie wspólnoty. Wspólnotę tę tworzy się przede wszystkim przez osobisty kontakt każdego z Jezusem Chrystusem, ale potrzebne są też spotkania „w realu”, nie tylko przez Internet. Uważam, że osobiste spotkania i rozmowy, a przede wszystkim wspólna modlitwa, są niezbędnym warunkiem dobrego spełniania swej funkcji przez Kongres. Więzi przyjacielskie, troska o relacje, usuwanie napięć i uprzedzeń – należy również o to zadbać.
Myślę, że te dwa cele, a właściwie jeden – umacnianie związku z Jezusem Chrystusem, a przez to między sobą – w dużej mierze będzie można osiągnąć poprzez organizowanie corocznych spotkań rekolekcyjno–roboczo–towarzyskich. Potrzebne byłoby wynajęcie przynajmniej na 5 dni jakiegoś ośrodka rekolekcyjnego z dużą ilością miejsc i sal na różne spotkania. Może to być jedno z seminariów duchownych, pustych podczas wakacji. Dlaczego przynajmniej 5 dni? Dlatego, żeby każda grupa mogła spotkać się ze sobą, grup jest kilkanaście, a niektórzy należą do kilku. Warto też przyjąć zasadę, że można przyjechać później i można wyjechać wcześniej, jeśli ktoś nie może być cały czas.
Trzeba też umożliwić przyjazd rodzicom z dziećmi. Dzieci wprowadzają atmosferę luzu i spontaniczności, a ich obserwacja pomoże nam stać się jak dzieci (Mt 18,3), ponieważ będą nam przykładem.
Należy też dać możliwość uczestnictwa osobom tylko zainteresowanym Kongresem, a nie biorących udziału w jego pracach. Zaprośmy wszystkich, niech przyjadą i zobaczą, że Kongres nie taki straszny, jak go niektórzy malują. Zaproszenie przedstawiciela episkopatu również byłoby dobrym posunięciem.
Czas przed południem można by poświęcić na sprawy duchowe: Mszę świętą, katechezę o treści duchowej i wspólną modlitwę, a czas popołudniowy i wieczorny na spotkania grup, jakieś wykłady, zabawy lub zajęcia integracyjne – szczegóły zresztą do ustalenia. Chodzi o to, aby się bliżej poznać, wspólnie pomodlić, dopracować jakieś problemy w grupach itp.
Jeśli chodzi o rezerwację ośrodka, to należałoby to zrobić jeszcze w tym roku, podając termin.
Podczas rekolekcji, które mają się odbyć w adwencie, można by przedstawić tę ideę, zebrać opinie, zorientować się w ilości chętnych oraz poznać oczekiwania co do programu.
|
|
|
|
Napisane: 2021-10-18, 15:05 |
|
|
|
|
|
Tytuł: |
Niezwykła Inicjatywa Katolików |
|
|
Niezwykła Inicjatywa Katolików. Pedofilia w Kościele chyba przelała "czarę". Kongres Katoliczek i Katolików - Paweł Gużyński OP https://www.youtube.com/watch?v=molz-GomSAs&feature=emb_logo
Niezwykła Inicjatywa Katolików. Pedofilia w Kościele chyba przelała "czarę". Kongres Katoliczek i Katolików - Paweł Gużyński OP https://www.youtube.com/watch?v=molz-GomSAs&feature=emb_logo
|
|
|
|
Napisane: 2021-02-17, 16:18 |
|
|
|
|