Jestem śmiertelnie znużonym człowiekiem w średnim wieku. W konsekwencji głębokiego doświadczenia własnej natury stwierdzam, że najbliższa memu psychicznemu doświadczeniu jest pierwotna filozofia Zen. Jednak tylko w oparciu prawd stanowiących jej pierwsze trzy filary. Krocząc (a raczej stojąc w miejscu) swą życiową ścieżką przeważnie dokonywałem niewłaściwego (opinia otoczenia) wyboru, jednak był on zawsze w zgodzie z samym sobą na danym etapie mojego rozwoju umysłowego. Do czasu. W pewnym momencie stwierdziłem, iż w moim osobistym życiu osiągnąłem impas którego w żaden sposób nie mogłem przezwyciężyć z uwagi na stan psychiki zdegenerowanej nijaką pozycją socjalną, dokąd doprowadziłem się sam bezczynnością. Doszedłem do stanu gdy obserwując cokolwiek dziejącego się na świecie, mam nieodparte wrażenie iż nic mi do tego. Jakkolwiek próbowałbym zainteresować się czymkolwiek, w końcu ma niechęć przeważa i w konsekwencji staję się jeszcze bardziej smutny oraz znużony i znudzony ciągłym przetwarzaniem danych, w ostateczności już znanych. Znudzenie powiązane z niechęcią do robienia czegokolwiek jest sytuacją terminalną. Zawsze pojawia się w końcu pragnienie niebytu, gdyż stan taki dla świadomości jest nieprzyjemny a nade wszystko nieznośny i ekstremalnie bolesny w kontemplacji samego siebie. Śmierć. Pustka pragnień i brak zwierciadła umysłu. Przestaje się być uświadomionym cierpieniem. Tak myślę.
Jak zatem funkcjonować w dłuższym okresie czasu, nie wiem. Czasem, w chwili totalnego znudzenia, mam ochotę sprawdzić własne poglądy w konfrontacji z ludźmi, co czynię np.na forum takim jak to.
Zatem, oświadczam iż od długiego czasu obsesją moją jest śmierć jako taka. Wszakże z całą pewnością zamierzam samowolnie oddalić się w niebyt. A do tego czasu...
..staram się zbytnio nie rozregulowywać.
Jestem śmiertelnie znużonym człowiekiem w średnim wieku. W konsekwencji głębokiego doświadczenia własnej natury stwierdzam, że najbliższa memu psychicznemu doświadczeniu jest pierwotna filozofia Zen. Jednak tylko w oparciu prawd stanowiących jej pierwsze trzy filary. Krocząc (a raczej stojąc w miejscu) swą życiową ścieżką przeważnie dokonywałem niewłaściwego (opinia otoczenia) wyboru, jednak był on zawsze w zgodzie z samym sobą na danym etapie mojego rozwoju umysłowego. Do czasu. W pewnym momencie stwierdziłem, iż w moim osobistym życiu osiągnąłem impas którego w żaden sposób nie mogłem przezwyciężyć z uwagi na stan psychiki zdegenerowanej nijaką pozycją socjalną, dokąd doprowadziłem się sam bezczynnością. Doszedłem do stanu gdy obserwując cokolwiek dziejącego się na świecie, mam nieodparte wrażenie iż nic mi do tego. Jakkolwiek próbowałbym zainteresować się czymkolwiek, w końcu ma niechęć przeważa i w konsekwencji staję się jeszcze bardziej smutny oraz znużony i znudzony ciągłym przetwarzaniem danych, w ostateczności już znanych. Znudzenie powiązane z niechęcią do robienia czegokolwiek jest sytuacją terminalną. Zawsze pojawia się w końcu pragnienie niebytu, gdyż stan taki dla świadomości jest nieprzyjemny a nade wszystko nieznośny i ekstremalnie bolesny w kontemplacji samego siebie. Śmierć. Pustka pragnień i brak zwierciadła umysłu. Przestaje się być uświadomionym cierpieniem. Tak myślę.
Jak zatem funkcjonować w dłuższym okresie czasu, nie wiem. Czasem, w chwili totalnego znudzenia, mam ochotę sprawdzić własne poglądy w konfrontacji z ludźmi, co czynię np.na forum takim jak to.
Zatem, oświadczam iż od długiego czasu obsesją moją jest śmierć jako taka. Wszakże z całą pewnością zamierzam samowolnie oddalić się w niebyt. A do tego czasu...
..staram się zbytnio nie rozregulowywać.
|