ja mialam spoko dyrektora w podstawowce ;D
znal wszystkie dzieci z imion ;D i mowilo sie do niego "czeć" :) i był spoko-spoko :)
w sensie, pomagal dzieciaka z
markotu ktore licznie do nas chodziły do szkoły jako, że markot był blisko :) wiecie, bezpłatne ksišżki, zbiorka rzeczy jak markot splonšł etc :) ale był też sprawiedliwy - potrafił zabrać prawa ucznia etc :) jak byłam w 1kl gim powiadomił moich rodziców, ze pale - dla mojego dobra :P no ogólnie to ciepły i zyczliwy człowiek :)))
w Gim mielismy 3 dyrektorki, jedna, główna rednia, ale wice bardzo sympatyczne :) na gimnazjówce z nami tanczyły, bawiły sie, pozartowac można ;) ale zbytnio też się nie interesowały ludzmi w szkole, ich problemami - od tego było bodaj 5 psychologów/pedagogów/sexuologów/socjoterapeutów/ którzy ogólnie byli kiepscy :D
a'la "mozesz smiało powiedzieć co myslisz bo to nie wyjdzie poza drzwi tej sali"
(...) 15 min pozniej "a znasz Grzesia z 2e? on też costamcostam" ;D faaaaaaaajnie. :) ogólnie za 3 spisania przez policje gimnazjum wychodzilo o sparwe sadowš, strasznie duzo osob wowczas miało sprawy za np. nie chodzenie do szkoły, palenie itp :) a póniej takich ludzi usowano do
KĽTa i pozbywali sie problemu :)))
hm, w mojej obecnej szkole nikt nie szanuje dyrekcji {większosc nauczycieli takze nie kryje antypatii} a to chyba mówi samo za siebie :)
ale tak naprawde wazniejsi sš ludzie w szkole niz dyrekcja z ktora raczej nie ma sie zbyt czesto kontaktu ;)))