Gość w eleganckiej, drogiej restauracji zauważył, ze kelner, który prowadzi
ich do stolika ma w kieszeni łyżki. Z początku nie zastanowiło go to, ale
gdy usiadł przy stoliku, zobaczył, że kelner obsługujący jego stolik
również ma łyżki w kieszeni. Inni kelnerzy na sali także. Poprosił kelnera
bliżej i spytał:
- Po co wam łyżki w kieszeniach?
Kelner odpowiedział:
- Kilka miesięcy temu nasze szefostwo zleciło firmie Artur Andersen
zrobienie analizy procesów. I wyszło, ze średnio co trzeci klient zrzuca
łyżkę ze stołu. Przez co trzeba iść do kuchni i przynieść świeżą. Dzięki
temu, ze mamy łyżki pod ręką zaoszczędzamy jednego człowieka na godzinę, a
wydajność wzrasta o 70.3%.
Klient zdziwił sie, ale wkrótce zobaczył, ze każdy kelner ma przy spodniach
cienki łańcuszek, którego jeden koniec przyczepiony jest do paska, a drugi
znika wewnątrz rozporka. Zaciekawiony przywołał kelnera i zapytał:
Zauważyłem, ze każdy z was ma łańcuszek przy rozporku. Po co on wam?
Kelner:
- Nie każdy jest tak spostrzegawczy jak pan. Ale skoro pyta pan, to
wyjaśniam - również ten łańcuszek zalecił nam Artur Andersen. Wie pan mam
go przyczepionego do ...no wie pan. Gdy idę do toalety, To rozpinam
rozporek i wyciągam łańcuszkiem, dzięki czemu, po oddaniu moczu nie muszę
myc rak i wydajność wzrasta o 30%.
Gość pokiwał ze zrozumieniem głową, ale zaraz wyjawił swą następną
wątpliwość:
- Dobrze. Rozumiem, ze wyjmuje pan łańcuszkiem, ale jak można sie nim
posłużyć do schowania? Jak wkłada sie go z powrotem?- ...?
- Nie wiem jak inni, ale ja łyżką
.