Chciałam o tym napisać już wcześniej, ale chyba brak mi było odwagi lub wolałam zamknąć się sam na sam z tym problemem...
Dość niedawno znalazłam podczas kąpieli niewielki guzek na prawej piersi. Na początku było strasznie bo okrutnie się przeraziłam. Włączyło mi się czarne myślenie i wizja chemioterapii. Trochę za dużo pracuję i nie mam kiedy iść do lekarza. Pomyślicie sobie idiotka, ale naprawdę nie mam jak wziąć wolnego a pracuję w takich godzinach że jak kończę to już tylko spożywcze są czynne i to nie wszystkie
W końcu stwierdziłam że dość zamartwiania się i trzeba coś z tym zrobić. Skorzystałam z propozycji koleżanki< która zaprowadziła mnie do swojej znajomej (pielęgniarki na onkologii). Dziewczyna mnie zbadała i na początku nie mogła nic znaleźć. Już miałam nadzieję że mi się tylko wydawało i niepotrzebnie spanikowałam, ale jednak coś tam jest...
Trochę mnie [pocieszyła, bo podobno przy takiej wielkości to nic groźnego ( troszkę większe od ziarenka ryżu tak na moje oko), ale do lekarza i tak iść muszę. Jestem umówiona za 2 tygodnie i strasznie się denerwuję. Ta pielęgniarka mówiła że to pewnie jest włókniak i będzie trzeba zrobić usg i mammografię, może też biopsję. Czytałam że w niektórych przypadkach nie robi się biopsji bo guzek jest zbyt mały i nie ma gdzie się wkłuć. To prawda? Skąd wtedy wiadomo czy to tylko włókniak, czy może jakieś inne groźniejsze cholerstwo?
Czy któraś z was miała styczność z tą tematyką?
Czekam na posty, mam nadzieję że może od was się czegoś dowiem...
Z góry dziękuję i przesyłam odrobinę wystraszone pozdrowionka.
_________________
Uważaj na wypowiadane słowa, te częstokroć są groźniejsze, niż uderzenie pięścią... rana na duszy może się nigdy nie zagoić...
http://www.sppah.org.pl/index.php?kam=Woda%20Pitna