Podczas spowiedzi płakałem, wymieniłem parę grzechów, ale też wyznałem, że zgrzeszyłem łamiąc wszystkie przykazania Boże (nie byłem w stanie przypomnieć sobie szczegółowo moich wszystkich grzechów), nawet zabiłem, tak zabiłem Boga, Jezusa, swoimi grzechami, moje grzechy przybiły Go do krzyża, chcę wrócić do Boga, prosić o wybaczenie. Słysząc słowa Jezusa w ustach kapłana, że mi odpuszcza, po rozgrzeszeniu, rozpłakałem się jeszcze bardziej. Zaczęło się na dobre. Wychodząc z kościoła zobaczyłem, że coś się zmieniło na świecie. Kocham wszystkich ludzi. Kocham siebie, kocham trawę, kocham drzewa, każdy liść na drzewie był bardziej zielony, kontury kształtów bardziej zarysowane, cały świat był wyraźniejszy, nasycony pełnią barw. W każdym z tych liści widziałem dzieło Boga. Chciałem tańczyć, śpiewać, skakać. Biec do ludzi ze słowami: Jezus mnie kocha. Nogi stały się lżejsze, jakby unosiłem się 10 cm nad ziemią. Wiedziałem, Bóg wybaczył mi wszystkie grzechy, jest ze mną. Jestem bez grzechu. Pomyślałem: Panie Boże, może już w moim życiu nie będzie drugiej takiej wyjątkowej, bezgrzesznej chwili, pewnie zaraz mnie zabierzesz do siebie, bo jak nie teraz, to kiedy? Z naprzeciwka zobaczyłem nadjeżdżający samochód. Pomyślałem, zaraz auto skręci na chodnik, na mnie, i ...Pan mnie zabierze. Ma szansę mnie zbawić dla nieba. Niestety, przejechało koło mnie, normalnie, ulicą. Uświadomiłem sobie, że skoro teraz mnie nie zabrał, a moment, aby trafić do nieba wydawał się idealny, to On wierzy we mnie, ma nadzieje, wie, że do nieba pójdę, ale jeszcze nie w tym czasie. Choć myśl – Panie Boże, ale ryzykujesz; a jak nie będzie takiej drugiej chwili, hmm...? – w głowie była. Wiedziałem, że plan Boży względem mojej osoby i mojego pobytu na ziemi jeszcze się nie zakończył i że ja sam siebie nie zbawię przez moją bezgrzeszność, ale dzięki Jego miłosierdziu. Przyszedłem do domu i powiedziałem, że Jezus będzie z nami mieszkał. Domownicy uznali to za jakiś dobry żart. Ale ja naprawdę chciałem, aby z nami mieszkał. W tym dniu przyszło morze łask, o które nawet nie prosiłem. Wierzcie mi, nie prosiłem. Nawet o łaskach, które mógłby mi dać, nie myślałem. Zostałem uwolniony od gier komputerowych. Do tej chwili potrafiłem zaniedbywać rodzinę, siedząc godzinami przed komputerem. Prosiłem dzieci, aby chowały mi płyty z grami, abym nie grał od razu jak przyjdę z pracy. Sam nie potrafiłem się opanować. Nieraz grałem do 2-3 w nocy. Otrzymałem łaskę uwolnienia od internetu. Kiedyś przeglądałem godzinami strony, nawet te, które mnie nie interesowały. Bóg zmienił zniewalający internet na służący do wyszukiwania Jego słowa, nauki Kościoła, żywotów świętych. Otoczyłem się przedmiotami przypominającymi mi o Bogu, aby w roztargnieniu dnia o Nim nie zapominać: obrazki, cytaty z Pisma Świętego, aplikacja z Biblią w telefonie, wyświetlacz z wizerunkiem Jezusa itp. Dar składania rąk do modlitwy na znak: Czyń, Panie, ze mną, co chcesz. Twoja wola niech się dzieje. Ze smutkiem patrzę, jak mało osób składa ręce podczas Mszy Świętej (także kapłanów), modlę się za nie, aby oddały życie Jezusowi całkowicie i bezwarunkowo. Podczas większości Mszy świętych nie śpiewałem wraz z ludźmi, jakoś nie chciało mi się, trochę się wstydziłem. Pan Jezus powiedział do mnie w myślach podczas jednej z nich „ jak myślisz, o co się modlą ludzie niemi i nie słyszący, co mi obiecują jeśli ich uzdrowię, jak będą dziękowali? Pomyślałem, modlą się o sprawny słuch, o możliwość mówienia. I w podzięce obiecują Tobie, że będą wychwalali Boga śpiewem na każdej Mszy świętej, Boże. I zaraz dane było mi zrozumienie. Ja mówię, ja słyszę, mam to wszystko od Boga i Jemu za to nie dziękuję, nie wychwalam go śpiewem na Mszy, nie używam tego daru. Od tej chwili śpiewam. Taka wydawałaby się drobna rzecz, a jest dla Boga ważna i miła. Podobnie jest z darem chodzenia, mamy nogi, a Bogu za nie dziękujemy. Każdego ranka przecież stawiamy nogę na podłodze jak wstajemy z łóżka. Czasem nie chce nam się iść, na spacer, do kościoła, procesję, pielgrzymkę. Człowiek uzdrowiony z kalectwa pewnie rano wielbiłby Boga, że może chodzić, po uzdrowieniu biegłby na Mszę. A my mam te wszystkie dary, są dla nas tak oczywiste, że aż nie zauważalne i za nie, nie dziękujemy. Nie dziękujemy za wiele oczywistych, wydawałoby się nam rzeczy. Teraz, mój bracie/siostro na najbliższej Mszy, nie denerwuj się, że jakaś Pani w kościele śpiewając fałszuje, dziękuj Bogu, że masz dobry słuch i słyszysz ten fałszywy ton. Nie narzekaj, że masz tyle pracy w domu, tyle do zmywania naczyń, tylko dziękuj Bogu, to znaczy, że Twoi bliscy są niedaleko. Nie narzekaj, że masz dużo do prasowania, tylko dziękuj, to znaczy, że masz dla kogo prasować. Nie narzekaj za rachunek za czynsz, tylko dziękuj, znaczy że masz gdzie mieszkać. Zastanów się czasem, które myśli są Tobie bliższe, daru czy braku. Dla człowieka, który chce być blisko Boga wszystko będzie darem (nawet choroba) za który należy dziękować. Natomiast osoba będąca daleko od Niego, będzie stale narzekać, że coś jej brakuje (zdrowia, pieniędzy, urody, talentu, szczęścia). Pojawiła się także u mnie, wola mówienia prawdy i troska o wypowiadane słowa, aby nie pojawiło się pośród nich kłamstwo. Chrześcijaństwo przestaje być nudne, nijakie, jeśli zaczniemy mówić prawdę, prawdę z miłością do drugiego człowieka. Spróbujcie, zobaczycie, co wtedy się dzieje: zły się wścieka, ludzie zaczynają cię obrażać, wyzywać od nawiedzonych wariatów, katoli, itd. Zostałem też uwolniony od pornografii, od chęci posiadania rzeczy, kupowania, uwolniony od marzeń o posiadaniu czegoś materialnego, w ogóle uwolniony od samych marzeń, jako takich. Pojawił się niesamowity głód słowa Bożego. Do dziś trudno mi przeżyć jeden dzień bez Pisma Świętego i rekolekcji, kazań wysłuchanych w internecie. Tęsknota za Jezusem. Chęć wykonywania każdej czynności z Jezusem. Nawet małej, typu – przekopanie ogródka. Przypominanie odczucia Jego miłości i tęsknota za Nim. Dar częstej spowiedzi. Częsta spowiedź zapobiega zatwardziałości serca. Widać swoje grzechy. Przed nawróceniem nie byłem u prawdziwej spowiedzi jakieś 30 lat i uważałem, że ja nie mam grzechów, najwyżej drobne wady, ale inni mają gorsze. Pojawiło się wyczulenie na złe utwory muzyczne, teledyski, piosenki zawierające teksty okultystyczne, bluźniercze (mimo, że są śpiewane w niezrozumiałych dla mnie językach, to czuję, że niosą złe treści). Bardzo zaczęły mi się podobać piosenki religijne.
|
|