Nadzieja w aptekarzach
Z prof.Marią Szyszkowską, filozofem, prawnikiem, etykiem,rozmawia Anna Leszkowska
- Głosi pani od dawna tezę, że grupą zawodowa, która mogłaby przywracać zasady etyczne, odnowę moralną społeczeństwa mogliby być aptekarze. Dlaczego wybrała pani aptekarzy, a nie np. lekarzy?
- Istotnie, to lekarze byli w II poł. XIX w. wskazywani jako wzór do naśladowania, ale wykluczyłam tę grupę zawodową z możliwości pełnienia roli przewodników duchowych narodu z tego powodu, że oni się skompromitowali w ostatnich latach. Ponadto dostęp do lekarzy jest ogromnie utrudniony, trzeba się zapisywać na wizytę, a rozmowa trwa 5 minut. W dodatku – traktują pacjentów przedmiotowo, co wynika przede wszystkim z programu studiów, na których nie zaszczepia się przyszłym lekarzom odpowiednich wzorów postępowania i nie wychowuje się ich w duchu wyższych wartości.
Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w przypadku aptekarzy – do nich nie ma kolejek, pacjent może uzyskać pomoc, aptekarze mają czas, pacjenci nie muszą się zapisywać i mogą z nimi swobodnie porozmawiać. Aptekarze mogliby zastąpić w wielu sprawach lekarzy – robili to zresztą dawniej, kiedy nie było wielu lekarstw gotowych i co jest ważne - robili lekarstwa dostosowane do stanu zdrowia określonego chorego. Aptekarze – jak i lekarze - również składają przysięgę Hipokratesa.
- Ale jest więcej powodów uznania aptekarzy za wzór do naśladowania.
- Podstawową wartością, którą aptekarze powinni kultywować, to wartość życia i zdrowia człowieka. Nie mówię o tym, co jest, ale o tym, co powinno być. Gdyby aptekarze rzeczywiście tę wartość krzewili, to krzewiliby tym samym wartość pacyfizmu. Jest to grupa, która w szczególny sposób jest do tego predestynowana, a w moim najgłębszym przekonaniu, jesteśmy tak bardzo zagrożeni środkami masowego rażenia i wywoływanymi sztucznie konfliktami, że wartość pokoju powinna być jak najśpieszniej zakorzeniana w świadomości człowieka. System edukacji tego zadania nie spełnia, poziom edukacji gwałtownie się obniża, wręcz upada w porównaniu z czasami PRL. Byłoby absurdem oczekiwać, że w edukacji społeczeństwa coś się nagle zmieni, poprawi. Wobec tego należy szukać jakiejś innej grupy społecznej, która mogłaby przejąć na siebie edukowanie społeczeństwa.
Do apteki chodzi prawie każdy. Poza tym aptekarze mają dużą wiedzę przyrodniczą, która powoduje, że idea globalizacji w tym środowisku jest głębiej rozumiana. Idea ta w swoim najwyższym wymiarze staje się ideą holizmu. Aptekarze, mając wiedzę przyrodniczą i humanistyczną, zdają sobie sprawę, że każdy z nas stanowi nie tylko cząstkę ludzkości, ale i cząstkę świata przyrody. Powinniśmy dążyć do tego, żeby globalizacja była taką epoką, jaką być powinna, zgodnie z zamysłami inspiratorów tej idei.
Mówiąc o globalizacji, ma pani na myśli zupełnie coś innego niż jest obecnie...
- Tak, choć rzeczywistość w której żyjemy nazywa się globalizacją. A przecież po II wojnie światowej mówiło się o globalizacji, mając na myśli zaprowadzenie trwałego pokoju. To były pierwsze próby zjednoczenia Europy. Stworzono w Wenecji Stowarzyszenie Kultury Europejskiej krzewiące pokój. W USA znany socjolog Mills po II wojnie światowej, przerażony jej skutkami, nakłaniał do tego, aby intelektualiści oraz artyści wszystkich krajów utworzyli wspólnotę przesyconą wartością pokoju i odpowiednio oddziaływali na świat. To wszystko jednak bardzo szybko zostało zapomniane. A aptekarze, mając świadomość przyrodniczą i humanistyczną, tę prawidłową ideę globalizacji mogliby zaszczepiać w społeczeństwie. Ideę, która ma źródło w poglądach stoików, a potem została rozwinięta przez Kanta. Bo nasza faktyczna globalizacja to dominacja koncernów oraz negatywne w skutkach oddziaływanie kultury masowej.
- O zadaniach, jakich mogliby się podjąć aptekarze, mówiła pani ona konferencji dotyczącej mniejszości. Czy dokonując takiego wyboru miała pani wiedzę na temat, jak ta grupa podchodzi do tej idei? Czy ma poczucie potrzeby takiej misji? I czy ma możliwości, aby ją wcielić w życie?
- Współpracowałam z aptekarzami i sądzę, że ta grupa zawodowa ma poczucie takiej misji. Zajmowałam się filozofią farmacji i wiele pisałam na ten temat w prasie farmaceutycznej. Brałam w związku z tym udział w corocznych konferencjach aptekarzy z całej Polski, gdzie wygłaszałam poglądy na ten temat. Było to przyjmowane ze zrozumieniem.
Kiedy jednak sprywatyzowano apteki i w tym obszarze też pieniądze stały się bożkiem, trudno będzie uwierzyć, że aptekarze – inaczej niż lekarze – będą podchodzić do swojej roli społecznej, że będą pełnić misję, skoro przestali ją pełnić nawet lekarze...
- Tak, ale moje nadzieje związane ze środowiskiem aptekarzy wiążą się z tym, że ta grupa zawodowa styka się z całym polskim społeczeństwem. Jest rzeczą niemożliwą, żeby idee odrodzenia duchowego naszego narodu - a do tego trzeba pospiesznie doprowadzić - mogły znaleźć uznanie mediów, aby mogły być przez nie krzewione. Nie ma też nadziei, żeby edukacja się zmieniła, gdyż – moim zdaniem – jej poziom jest świadomie obniżany. Wobec tego jedynym sposobem na odrodzenie duchowe narodu polskiego byłoby oddziaływanie tych osób, które nie straciły wysokiego niegdyś autorytetu i mają nieustanny kontakt z ludźmi. Nie widzę w tej roli innej grupy niż aptekarze. Rozumiem pani wątpliwości co do tej idei, bo kiedy pierwszy raz jechałam na konferencje do aptekarzy bałam się, że zebrani podejdą z dużą rezerwą do mojego wystąpienia. Było jednak inaczej. W tej grupie zawodowej jest dużo aptekarzy, którzy akceptują mój punkt widzenia.
- Czy jednak takie poszukiwanie nowych grup zawodowych do tej szlachetnej misji to nie jest akt rozpaczy?
- Z mojej strony, uwzględniając moje motywy, to na pewno akt rozpaczy. Ale abstrahując od nich – w każdej epoce byli przywódcy duchowi – w starożytności byli to filozofowie, w średniowieczu – tzw. ojcowie kościoła, w renesansie – głównie artyści, w epoce nowożytnej – uczeni, zwłaszcza przyrodnicy, w XIX w . - poeci, a w XX – inżynierowie, lekarze, też uczeni. Nic nie stoi więc na przeszkodzie, aby obecnie mogli aptekarze spełniać rolę przywódców duchowych.
- Można to uznać za utopię, choć powiedziała pani ostatnio w gronie naukowym, że utopie są potrzebne człowiekowi...
- Ale ja nie widzę teraz innej grupy do pełnienia tej roli! Do mojego środowiska naukowego, elit intelektualnych, ogromnie się rozczarowałam z powodu jego niechęci do czynnego oddziaływania na życie publiczne. Jestem tym głęboko zawiedziona. Artyści z kolei, ci, którzy najwięcej zdobyli w czasach PRL – obecnie niewybrednie krytykują tamte czasy. Lekarze są skompromitowani. Intelektualiści – milczą. Gdy zaczęłam analizować tę sytuację, myślałam jeszcze o weterynarzach, ale aptekarze są grupą skuteczniej docierającą do społeczeństwa. Zostają więc oni, na ich barkach można złożyć ten ciężar....
- Dziękuję za rozmowę.
Co sądzicie o tak zarysowanym wzorcu etyki społecznej?
_________________ wolność to świadomość ograniczeń
|