Witam, mam 20lat..... niby nie dużo, ale mam już za sobą pare myśli samobójczych, związanych z nieszczęśliwa miłością i złamanym sercem. Miałam wtedy 16 albo 17 lat i ta Miłość dopiero rozkwitała w nas- przynajmniej ja tak myślałam, ale jak zwykle wyszła lipa!;( .......Wtedy mój świat się zawalił, nic mnie nie obchodziło nic!!!! nawet rodzina, koleżanki, szkoła, nic!!!!!.... Siedziałam sama i ryczałam. Potem jak się okazało to ten chlopak zaczął pisać z moją siostrą- to mnie dobiło jeszcze bardziej, potem zaczęłam kręcić z innym ale też mi powiedział że jemu bardziej się podoba moja siostra..... więc znowu sie załamałam i zastanawiałam sie co jest ze mną nie tak, chciałam ze sobą skonczyć.
Długo dochodziłam do siebie tymbardziej żę ten pierwszy chłopak (moja 1 miłość) należał do naszej paczki z którą cały czas widywałam sie! długo nie mogłam zaufać chłopakom i bałam się tego uczucia..............Ale jakoś się pozbierałam. Teraz mam narzeczonego (jesteśmy ze sobą 3 lata) opowiedziałam mu o wszytskim, o tym co zdarzyło sie w przeszłośći. A niedawno mi powiedział, że chce jechać za granicę z kolegą,a ja się po prostu boję.....tyle było u mnie w rodzinie przypadków rozwodu przez to
ja go nie chce stracić, nie wiem co mam robić... boję się żę to nie bedzie tyko tak na jeden raz,że potem będzie mi tak częściej wyjeżdżał a ja będę tylko czekać;-(....... Miłość nie polega na tym zeby być osobno przeciez i widywać sie raz za czas- to nie jest wtedy milość!!!!!
I powiedzcie mi co ja takiego zrobiłam że zawsze mam pod górkę???? boję się żę nie bede miala na nic siły..... booooooję sięę!!!! :( Nic tylko płaczę i chodze jak struta...... nikomu tego nie życzę, nikomuuuuuu (nawet wrogowi).............