Mit niegroźnych antybiotyków UWAGA: Ten rozdział nie jest przeznaczony dla osób, które mają potwierdzoną boreliozę. Jest on dla tych, których głowa boli i mają pozytywny test LTT, więc wypróbują u znajomego lekarza 3 miesięczną terapię antybiotykową, bo może to borelioza.
Podstawowy problem z boreliozą jest taki, że według szarlatanów w jej leczenie polega na podawaniu gigantycznych dawek antybiotyku przez długi, długi czas (aż pacjentowi skończą się pieniądze na wizyty w ich prywatnych gabinetach). Może opiszę parę rzeczy związanych z tymi specyfikami, które uświadomią niektórym, dlaczego prawidłowa diagnoza boreliozy jest najważniejszą sprawą w tym całym zagadnieniu – po prostu w tym wypadku błędna diagnoza może doprowadzić nawet do śmierci pacjenta.
Z „boreliozowych” for internetowych usuwa się posty, w których ludzie opisują powikłania po leczeniu. Zresztą usuwa się stamtąd wszystko, co nie zgadza się z przyjętą przez adminów tezą „jedyne wyjście to oddawać pieniądze wskazanym przez nas lekarzom”.
Po pierwsze, antybiotyk BARDZO osłabia nasz układ immunologiczny. Robi to na wiele wymyślnych sposobów – począwszy od wyjałowienia jelit, poprzez interakcje na poziomie komórki, skończywszy na wybiciu bakterii skórnych. Jesteśmy szeroko otwarci na wszelkie możliwe choroby grzybicze, bakteryjne, pierwotniakowe, zaburzenia wewnętrzne… no, wszystko chyba co tylko możliwe. Borelioza bardzo często jest mylona ze zwykłym osłabieniem odporności. Jeśli mamy takie właśnie osłabienie, które dodatkowo potraktujemy takimi lekami – no cóż… przez jakiś czas będzie wyraźna poprawa zdrowia, związana z wybiciem kilku agresywnych, ciągle nękających nas szczepów. A potem jak się nagle wszystko rypnie, to się nie pozbieramy. Niestety, wirusy i grzyby są bezlitosne dla osłabionych organizmów.
Rzekomobłoniaste zapalenie jelit wywołane antybiotykami. Dla przykładu, w USA w 2011 roku choroba ta zabiła niemal 30 000 ludzi. Dla porównania, borelioza zabija tam kilka osób rocznie.
Reakcja alergiczna na jeden tylko antybiotyk – penicylinę – zabija w USA 500 do 1000 osób rocznie.
Szarlatani nie potrafią stosować antybiotyków, chociaż mają dyplomy lekarskie. Nie interesują ich badania kontrolne pacjenta, nie interesuje, że przepisują leki wycofane z większości cywilizowanych krajów, liczy się to, żeby pacjent zostawił kasę. W zeszłym tygodniu zgłosił się do mnie młody człowiek z ciężką marskością wątroby – wmówiono mu boreliozę (której nie miał), przepisano antybiotyki w dawce jak dla słonia, zapłacił za to kilkanaście tysięcy, efekt jest taki, że zostało mu kilka, może kilkanaście lat życia.
Grzyby candida oraz inne choroby grzybicze. Nie wszystkie ich szczepy są podatne na leczenie typowymi metodami, dodatkowo wywołują identyczne objawy jak borelioza (łącznie z objawami ze strony układu nerwowego). Jedyna obrona przed nimi to sprawna flora jelitowa, która po zastosowaniu antybiotyku po prostu zniknie. Mnożą się jak szalone, po tygodniu mamy pięknego „herxa”, który co więcej nie chce zniknąć. A najgorsze jest to, że często za boreliozę bierze się właśnie inwazję drożdżaka. Taka pomyłka może doprowadzić nawet do posocznicy drożdżakowej (sepsy), co często prowadzi prosto na cmentarz.
Następna sprawa, antybiotykiem dokonujemy naturalnej selekcji. Pozostają bakterie odporne na jego działanie – nie mówię tu o bakcylach boreliozy, ale np o gronkowcu. Wyhodujemy sobie antybiotykoopornego gronkowca, osłabimy tym antybiotykiem system odpornościowy, w szpitalu nie zdążą sprowadzić nowego antybiotyku. I do piachu.
No i na koniec – dzieci. Dzieci są bardzo, ale to bardzo wrażliwe na niektóre antybiotyki. Mam znajomego, który jako dziecko był leczony właśnie antybiotykiem. Kości jak mała dziewczynka, ale to dałoby się przeżyć. Najgorsze są jego zęby. Nie ma chyba ani jednego który przypomina ząb – same pieńki. Po prostu antybiotyk kompletnie zjadł mu szkliwo. Chłopak tak miał w wieku bodajże 23 lat, nie wiem jak teraz – może po prostu jest 30 latkiem ze sztuczną szczęką, bo mamusia posłuchała kumy zamiast lekarza?
Sprawa o której coraz głośniej – jeszcze kilka takich mądrych pomysłów jak leczenie „boreliozy” u ludzi z chronicznym zmęczeniem, a za 15 lat nie będzie na świecie działającego antybiotyku, bo WSZYSTKIE bakterie się na dostępne leki uodpornią.
Nowotwory. Statystycznie co druga osoba, która czyta te słowa, zachoruje na chorobę nowotworową, co czwarta – umrze. Statystycznie, stosowanie dużych dawek antybiotyków zwiększa ryzyko niemal o połowę:
https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0959804915008059
To już jest naprawdę poważna sprawa – jeśli wnioski z tego badania są prawidłowe, przewlekła antybiotykoterapia zabija co dziesiątego pacjenta! Tak, to nie pomyłka – na każde dziesięć osób stosujących wysokie dawki antybiotyków, u jednej rozwija się nowotwór, którego by nie było gdyby nie te leki.
Reasumując, podejmując terapię przeciw boreliozie podejmujesz ryzyko. Jeśli pomyliłeś/aś się w diagnozie, terapia może Cię po prostu zabić, a w najlepszym przypadku „pomoże” chorobie, którą faktycznie masz, sprawiając że stanie się o wiele trudniejsza do wyleczenia, a być może trwale uszkodzi zdrowie. Bo o tym, że antybiotyk w dawce polecanej przez ILADS może zrobić z Ciebie kalekę do końca życia, nie muszę chyba przypominać?
Jeśli już musisz brać leki, pamiętaj o nystatynie, pamiętaj o dużej ilości probiotyków, pamiętaj o wzmacnianiu systemu odpornościowego metodami opisanymi w innym rozdziale. To naprawdę może uratować życie.
|
|