Witam wszystkich. Od kilku dni załapałem małą zajawke, na pisanie. Z racji tego, że dużo myśle postanowiłem coś z tym zrobić. A więc napisałem małe opowiadanie. Nie jest zbyt wyszukane i długie, ale chodzi mi o to aby ktoś to przeczytał, i dał opinie na ten temat. Jest to moje pierwsze dzieło tak więc nie oczekujcie zbyt wiele;)Prosze znajdźcie chwile i przeczytajcie. Poprostu chce wiedzieć jak poszło, i czy jest sens napisać coś nowego. Bo przecież jak się coś robi to najlepiej jak umie. Licze na szczere odpowiedzi;) Pozdrawiam:) Ps. Chciałem to dać w formacie pdf, ale nie wiem dać załączniki, nawet nie wiem czy idzie. I przepraszam za układ opowiadania, ale boje się że jak zaczne majstrować to będzie jeszcze gorzej:)
Strzelec
Siarczysty mróz zmusił Greya do włożenia rąk w kieszenie. Jedyne co mogło mu się marzyć, to kanapa, i mocny drink przed ogłupiającym telewizorem. Wiedział jednak że to ostatnie zlecenie, i ta myśl podtrzymywała go na duchu. Skupionym wzrokiem rozejrzał się dookoła. Wysokie wieżowce blokowały resztki promieni słonecznych, które chociaż w minimalnym stopniu mogłyby go ogrzać. U stup cudów architektury spacerowali bezsensu ludzie. Szare, nie zbyt przyjemne otoczenie przyprawiały go o lekkie dreszcze. Z kolei to znowu potęgowało w nim podniecenie, które go motywowało. - Pfff, najwyższy czas się rozłożyć- poszeptał cicho do siebie, kładąc walizkę na ziemi. Za każdym razem, podczas tej ceremonii towarzyszył mu uśmiech na twarzy. Czuł się jak dziecko składające klocki. Nie wiedząc czemu sprawiało mu to wielką przyjemność, gdy patrzył jak bezwładne ciało powoli, mimo woli upada na ziemie. I zawsze układało się inaczej. Wiedział, że różne punkty ciała które otrzymują pocisk, decydują o charakterze upadku. Kochał to. Po złożeniu karabinku rozłożył mate, na której się położył, żeby mróz nie dopadł jego nerek. Po pięciu minutach wypatrywaniu ofiary odpalił papierosa. Ta czynność pozwalała mu się odprężyć, i dokładnie skoncentrować na zadaniu. Chociaż według Greya nie było to zbyt skomplikowane. Miał po prostu strzelić między oczy. Robił to tysiące razy, można by powiedzieć że był mistrzem w tej profesji W momencie gdy czuł, jak tysiące szpilek wbija mu się w palce u rąk, jego oczy ujrzały ofiarę. Wyćwiczone, i bystre oko przyłożył do lunety, cichutko mówiąc do samego siebie: - Słyszysz mnie??Teraz cichutko polecisz. Nie bój się. Nic ci nie grozi, przecież i tak cię nikt nie zobaczy. W kilka sekund przed strzałem, liczył się tylko on, broń i pocisk który z niecierpliwością czekał na zastrzyk iglicy. Wokół spokój, nagle wszystko przestało istnieć. W otoczeniu słychać było tylko przyspieszone bicie serca strzelca. W głowie totalna harmonia i opanowanie godne podziwu. Tętno z sekundy na sekundę rosło, nagle czas, stanął w miejscu. Wydawać by się mogło, że Grey ma niesamowite zdolności, gdy śledził pocisk tak jakby go widział. Szczupły, średniego wzrostu mężczyzna o ciemnych włosach, w tym samym czasie odwrócił się by uśmiechnąć się do pięknej Pani siedzącej w autobusie. W głębi duszy miał nadzieje na niespodziewane spotkanie w cztery oczy. Mimo wszystko gwałtownie z lekki odskokiem upadł na ziemie. Cel osiągnięty, jednak Grey widział że coś jest nie tak. Nie mogło to do niego dotrzeć , nie mógł uwierzyć w to, że ofiara daje znaki życia. Tętno znowu przyspieszyło, mróz jaki panował nie dawał mu spokoju. Na dziesiątym piętrze wiatr dawał się we znaki. Wiejąc, przechodził przez jego głowę czyszcząc wszystkie rodzące się w niej pomysły. Sprawa byłaby prostsza gdyby miał drugi nabój. Lecz Grey uważał się za profesjonalistę, wiedział że jest w tym dobry. W dodatku w jego żyłach krążyła krew hazardzisty. Lubił ryzyko. Świadomość posiadania jednej szansy, ładowała go adrenaliną. Dlatego też wiedział, że jest stworzony do tej pracy. - Spokojnie, daj mi jeszcze sekundę i będę wszystko wiedział- powtarzał sobie co jakiś czas, mając nadzieje że uda mu się zakończyć to wszystko. Po chwili zarwał się. Klęcząc, szybko złożył broń do walizki, nie zapominając o macie. Pomimo tego że wiedział, iż składając broń traci cenny czas, nie mógł zostawić dowodów. Prędzej czy później wszystko by wyszło na jaw. Gdy był gotowy do opuszczenia miejsca w którym wszystko się zaczęło, wstał i szybki krokiem zmierzał ku wejściu na klatkę schodową. Po przejściu kilkudziesięciu schodków dotarł do drzwi wejściowych. Otworzył je, rozejrzał się wokół siebie. Na ulicy było pusto widać tylko ślady stóp na śniegu, lekko już rozmazane. Na jezdni można było zaobserwować tor wyrzeźbiony przez koła samochodów poruszające się po niej. Przedzierając się przez wąskie chodniki, Grey dostrzegł osobę wijącą się na ziemi. Automatycznie przyspieszył kroku, nie przerywając obserwacji całego otoczenia. Dokładnie zwracał uwagę na okna które były nieodłącznym elementem bloków i biurowców. Będąc niespełna kilka metrów od mężczyzny, prosił on o pomoc widząc jak facet w ciemnym płaszczu zbliża się do niego. Miał nadzieję że osoba, która podchodzi do niego szybkim krokiem będzie kimś w stylu zbawiciela. Który uśmierzy ból i cierpienie jakie temu towarzyszyło. Zwalniając kroku, Grey powoli zaczął się schylać ku ofierze, fałszywie zadając pytanie: - Co się Panu stało, nic Panu nie jest? W chwili gdy mężczyzna, odpowiadał, Strzelec wyciągał powoli nóż spod nogawki. W tym momencie Grey nie zważał już na nic. Ściskając mocno rękojeść noża dłonią, przyłożył go do szyi postrzelonego. W odbiciu ostrza widać było przerażone oczy, które z utraconą nadzieją błagały o litość. Lecz osobowość Greya była tak zimna jak temperatura panująca na dworze. Szybkim ruchem szarpnął ręką, krew trysła na biały puch, tworząc na nim abstrakcyjne malowidła. Nerwy w mięśniach potrząsały jeszcze przez chwile ofiarą. Snajper wstał i kątem oka zobaczył, jak facet który jeszcze nie dawno prosił go o pomoc leży bez ruchu. Chwila wystarczyła, aby zapamiętał pozycje w jakiej leżał, lubił to sobie przypominać. W końcu to jego ostatni dzień w pracy.
|
|