Z?apa? Wo?odia z?ot? rybk?.
- Wypu?? mnie dobry cz?owieku, a spe?ni? twoje trzy ?yczenia.
- Dobrze. Po pierwsze: daj mi w?adz?, ale nie tak? jak ma nasz
prezydent czy szef FSB, tylko wi?ksz? i nie tutaj w Rosji bo za
du?o zawistnik?w i zaraz by zab?jc?w nas?ali. Po drugie: du?o
pieni?dzy, ale nie du?o na raz bo si? rozejd?, tylko niech te
pieni??ki sobie do mnie stopniowo sp?ywaj?, tak ?eby zawsze
by?y. Po trzecie: chc? ?eby mn?stwo kobiet si? we mnie
kocha?o, tak
?ebym m?g? sobie w nich wybiera?.
- Dobrze.
Zaszumia?o, zahucza?o i si? sta?o.
Patrzy Wo?odia, a tu, siedzi w wygodnym fotelu przy ogromnym
biurku, a przed nim ca?a g?ra list?w. Wygl?da za okno, a tu, i
ulice inne i rejestracje samochod?w inne i napisy na budynkach nie
w cyrylicy. My?li sobie: "No sprawi?a si? rybe?ka, dotrzyma?a
s?owa. Ale kim ona mnie zrobi?a?" Spojrza? Wo?odia po sobie,
ubranie z materia?u w najlepszym gatunku, zegarek na r?ce te?
niczego sobie, nie jakie? elektroniczne byle co. Po??dny zegarek
od razu wida?. Tylko ko?nierzyk jakby ci?nie. "Chwat rybka" -
pomy?la?.
"Wida?, ?e bogaty jestem, ubrany dobrze i biuro pi?knie
urz?dzone. Ale kim ona mnie zrobi?a? Przecie? nie urz?dnikiem?"
Zagl?da do list?w Wo?odia, a tu, pierwszy od kobiety, i drugi, i
trzeci. I wszystkie pisz?,?e go kochaj? i wszystkie mu dobrze
?ycz?. I od m??czyzn te? s? listy. I czyta Wo?odia, ?e go
szanuj?, ?e podziwiaj?. O rad? go prosz?.
"No no no". my?li " To ci rybki czary. Znaczy nie byle kto teraz
jestem, na pewno zrobi?a mnie kim? wa?nym, ale kim? "
Wzi?? kolejny list do r?ki, patrzy...
Urz?dowe pismo, a na nim t?ustymi literami napis "Urz?d
Skarbowy". Przestraszy? si?. "No tak, nie mog?a si? ta beczka
miodu bez ?y?ki dziegciu oby?" - skrzywi? si? Wo?odia. "Nic
to, zobaczmy czego chc?".
I czyta:
- Wielce szanowny, kochany ojcze Tadeuszu, uprzejmie donosz?...
|
|