Z pami?tnika porypanego przedszkolaka..
Dzie? pierwszy
...dzisiaj zn?w mama zaprowadzi?a mnie do przedszkola, chocia? ca??
drog? musia?a mnie ci?gn??.
Czy ci doro?li naprawd? nie mog? zrozumie?, ?e cz?owiek czasami
pragnie odpocz?? od tego wrzasku i ci??kiej har?wki?
Na przyk?ad wczoraj przez ca?y dzie? robili?my b?oto na podw?rku,
przez co dzisiaj czu?em si? wyko?czony.
Ba, ale co to kogo obchodzi. Jak si? ma
prawie pi?? lat to ju? si? jest powa?nym cz?owiekiem, a starzy
traktuj? mnie ci?gle jak dzieciaka. Jak sikam w majtki to wcale nie
znaczy ?e jestem dziecko! Po prostu czasami nie zd??? dobiec do kibla.
No ale dosy? tych narzeka?. Nie by?o ostatecznie tak ?le, najpierw
z m?odym Ga??zk? rzucali?my klockami w dziewczyny. Ten kto trafi? w
g?ow? dostawa? premi?. Wygra?bym, ale te g?upie dziewuchy wog?le
nie znaj? si? na sporcie: od razu polecia?y na skarg? do pani. Ca?e
szcz??cie ?e zaraz szli?my na obiad, bo w tym k?cie chyba bym z nud?w umar?.
Po obiedzie pani pokaza?a nam alfabet. No kure*wsko zaje*ista
sprawa. Mo?na sobie wszystko zapisa? i potem nic nie trzeba pami?ta?.
W praktyce jednak okaza?o si? ?e wcale nie jest to takie genialne.
Pani pokaza?a nam liter? to j? sobie zapisa?em,
no a skoro zapisa?em to mog?em j? zapomnie?, tyle tylko
?e jak ju? zapomnia?em to nie wiedzia?em co zapisa?em.
Popie*rzone to wszystko...
Dzie? drugi
..wczoraj mama zn?w zawioz?a mnie w w?zku do przedszkola.
Dobra by z niej by?a baba, tylko ma s?abe przyspieszenie pod g?rk?.
M?ody ga??zka si? chwali, ?e jego mama jak si? spieszy , to wyprzedza
nawet rowerowc?w. Co tam. Gruby Artur ma jeszcze gorzej. On ju? musi
chodzi? do przedszkola piechot?.
Gruby Artur jest zreszt? ca?kiem g?upi. Przez ca?e dnie nic nie robi,
tylko zagl?da dziewczynom pod sukienki. Naprawd? nie wiem ,co w tym
ciekawego. Jak kiedy? zajrza?em cioci Basi to zobaczy?em tylko majtki,
a pod nie ju? nie zagl?da?em. Zreszt? jak kiedy? wujek Bogu? pr?bowa?
zajrze? to dosta? od cioci po pysku. Tata m?wi ?e jak si? ludzie bij? to zawsze
chodzi o pieni?dze. Dziwne miejsce na przechowywanie portfela.
No dobra , musz? ko?czy? bo idzie pani, ?eby zabra? mnie z k?ta......
Dzie? trzeci
...i znowu siedz? w przedszkolu jak ten palant, a za oknem ?liczna pogoda.
Ju? bym tak nie narzeka?, ?eby chocia? pani pozwoli?a nam na 5 minut
wyj??, ale NIE! Na podw?rku jest b?oto i si? utaplamy. Mnie si? do
tej pory zdawa?o ?e to zaleta. Miesza? b?oto mog? godzinami, chyba
politykiem zostan? bo ostatnio s?ysza?em jak kto? m?wi? ?e ca?a ta
polityka to niez?e b?oto. Politykiem to bym chcia? zosta? jeszcze z jednego
powodu. Mama m?wi?a, ?e oni ca?y dzie? nic nie robi? tylko pierdz? w sto?ek,
a maj? z tego kup? forsy. Jako ?e ostatnio moje kieszonkowe uleg?o
nadspodziewanemu zamro?eniu z okazji wylania do kibla mamy perfum
?eby z butelki zrobi? psiukawk?, postanowi?em z ch?opakami troch?
podreperowa? sw?j bud?et. M?ody Ga??zka przyni?s? sto?ek, Gruby Artur i
ja objedli?my si? fasol?wy i um?wili?my si? u Grzesia Klapi:cenzura:.
Pierdzieli?my w ten sto?ek ca?y dzie?, a jedyne co?my zarobili,
to Gruby Artur w ty?ek od swojej mamy bo tak si? nad?? ?e waln?? b?ka
z kleksem. Forsy te? ?adnej nie dostali?my,
tylko Grzesio przez tydzie? musia? wietrzy? pok?j bo si? tam wej?? nie da?o.
To chyba jednak tylko politycy tak potrafi?. My mamy jeszcze za ma?o
wprawy. Swoj? drog? to w tym sejmie musi by? niez?y smr?d, jak tyle polityk?w
w jednym miejscu. Zreszt? co jaki? czas s?ycha? ?e jest jaka?
?mierdz?ca
sprawa i ?e rozszed? si? smr?d. Sie ch?opaki po?wi?caj?...
No dobra, do?? tego le?akowania, trzeba si? troch? pobawi?...
Dzie? czwarty
?ycie m?odego cz?owieka jest naprawd? ci??kie.
Zawsze mo?na dosta? w ty?ek, nawet jak si? jest niewinnym. Inna
sprawa ?e troch? winny by?em, ale to by? nieszcz??liwy zbieg
okoliczno?ci.
By?o to tak: tata by? w pracy a mama wysz?a gdzie? po zakupy.
Przyszed? do mnie m?ody Ga??zka, Gruby Artur i Maniek zwany Letkim
(zupe?nie nie wiem dlaczego). Bawili?my si? w kuchni w faraona,
i mieli?my zrobi? mumi?.
Nikt nie chcia? si? zg?osi? wi?c wybrali?my na mumi? Ma?ka. Maniek nie
protestowa?, bo on jeszcze nie bardzo umie m?wi?. Owijali?my go ta?m?
samoprzylepn?, a? tu nagle, gdy ju? byli?my w po?owie Maniek zacz??
si? drze? "mamatijakupaja".
M?wi? to zawsze wtedy kiedy chcia? kup?, no to go zacz?li?my
rozwija?.
Tyle ?e ta ta?ma jako? nie bardzo chcia?a go pu?ci?. Ga??zka
wymy?li?, ?e skoro nie mo?emy uwolni? go ca?ego to chocia? rozkleimy mu
spodnie i zaniesiemy do kibla ?eby zrobi? swoje. Tyle, ?e jak ju? zdj??em Ma?kowi
gacie to on nagle zacz??. Nie zd??yliby?my go donie?? do kibla wi?c
wstawili?my go do zlewu. Ja z?apa?em za szklank? i podstawi?em j? przed
niego ?eby nie zasika? mamie garnk?w a Gruby Artur ?apa? klocki. No i
pech chcia?, ?e jeden mu wypad? i wlecia? wprost do groch?wki kt?ra
sta?a na kuchni. Pr?bowali?my go wy?owi? sitkiem do herbaty, ale si? nie
uda?o, chyba si? rozpu?ci?. My?la?em ?e to b?dzie najgorsze, ale nie, tata
zjad? i nawet si? nie skrzywi?.
Wkurzy? si? o co innego: Artur po wszystkim wytar? r?ce w ?cierk?.
Nie wiedzia?em co z ni? zrobi? wi?c wrzuci?em j? do kibla i spu?ci?em
wod?.
W tym momencie sedes zamieni? si? w wulkan. Chcia?em go troch?
przetka?, najpierw r?k?, potem szczoteczk? do z?b?w mamy, ale nic nie pomog?o.
No to nawrzucali?my tam papieru ?eby nie by?o wida? ?cierki i wr?cili?my
do kuchni pe?ni nadziei ?e tata i mama nic nie zauwa??. Niestety, cud si?
nie zdarzy?.
Nast?pnym razem zaczn? od pochowania mamie i tacie wszystkich pask?w
do spodni...
Dzie? pi?ty
Dzi? od samego rana postanowi?em by? dobrym cz?owiekiem.
Chcia?em zrobi? co? dla ludzko?ci. Jako ?e najbli?sza ludzko?? to moja
mama i tata, postanowi?em im zrobi? ?niadanie. Kroi? chleba jeszcze
nie umiem, do patelni nie dosi?gam, ale co? jednak zrobi? trzeba.
Pogrzeba?em w szafkach i znalaz?em kisiel malinowy.
Nie bardzo wiedzia?em jak si? to robi wi?c polecia?em do m?odego
Ga??zki, bo ten kujon ju? si? troch? nauczy? czyta? i m?g? przeczyta?
instrukcj?.
Okaza?o si? ?e wystarczy do kubka wsypa? trzy czubate ?y?ki cukru i
to co jest w torebce, a potem zala? wrz?c? wod?. Z wod? bym sobie
poradzi?, ale przekopa?em ca?y dom i okaza?o si? ?e nigdzie nie ma ani jednej
czubatej ?y?ki.
Inna sprawa ?e ja nawet nie wiem jak taka czubata ?y?ka wygl?da,
wi?c da?em sobie spok?j. Swoj? dobro? przenios?em na obiad. Chcia?em
troch? pom?c mamie. Mama powiedzia?a ?e na obiad b?d? ryby i mog? jej
pomaga? obtacza? te ryby w m?ce. Wszystko sz?o super dop?ki nie wr?ci? z pracy
tata.
Strasznie si? gdzie? spieszy? i powiedzia? ?e je?? nie b?dzie. To po to
ja si? tak dla tej ludzko?ci m?cz?? Ze z?o?ci a? mi ?zy nap?yn??y do oczu i
zakr?ci?o mnie w nosie.
Tata w?a?nie podszed? w swoim nowym garniturze ?eby po?egna? si? z
mam?, a ja w tym momencie kichn??em: prosto w talerz z m?k?! Chyba
pobi?em rekord szybko?ci w zamykaniu si? w ?azience, bo tato ostatnio to co?
nerwowy, a jak si? zdenerwuje to bardzo szybko biega.
No c??, nie op?aca si? po?wi?ca?, nikt tego nie ceni...
Dzie? sz?sty
Chyba musz? zmieni? sw?j stosunek do Grubego Artura. Okaza? si?
bardzo m?drym cz?owiekiem. Zacz??o si? od tego jak m?odemu Ga??zce
zaklinowa?o si? g?*no w ty?ku. Siedzia? w kiblu z p?? godziny i gdyby mu
mama nie pomog?a widelcem to chyba by tam siedzia? do ?mierci. No w?a?nie, teraz
ju? wiem jak wygl?da usrana ?mier? o kt?rej tyle si? s?yszy od doros?ych.
Tak mi si? wydaje ?e to musi by? straszna choroba i du?o ludzi na ni?
zapada. Kiedy? jak mi si? uda?o spinaczem otworzy? taty biurko to
nawet widzia?em kaset? na kt?rej chyba by?y sfilmowane przypadki tej
choroby, bo na ok?adce by?y jakie? panie z tak porozci?ganymi otworami w
ty?kach, ?e to co Ga??zka zrobi? to by? ma?y piku? w por?wnaniu z tym co one
musia?y przej??.
Nawet pami?tam nazw? ?aci?sk? tej choroby, bo by?a nadrukowana na
kasecie: Anale Perwersjum czy jako? tak. Co jeszcze zauwa?y?em na tej kasecie to
to, ?e tym paniom poodpada?y siurki. Jak powiedzia?em o tym Ga??zce to si?
troch? przestraszy?, ale kolektywnie sprawdzili?my czy jemu to grozi i
okaza?o si? ?e jemu trzyma si? dosy? mocno. W ka?dym razie mieli?my
go co tydzie? kontrolowa?.
To by?a tajemnica, ale w jaki? spos?b dowiedzia? si? o tym Gruby Artur.
Zacz?? si? z nas ?mia? ?winia jedna, i powiedzia? ?e dziewczyny bez
siurk?w si? RODZ?! Zacz?li?my mu t?umaczy? ?e jest g?upi, bo jakby mia?y
wtedy sika?, ale potem przypomnia?em sobie ?e i Ba?ka Smalec i Jolka z
jednym z?bem i nawet ta ruda Mariola jak sikaj? do piaskownicy to
kucaj?.
Kurde frans, faktycznie z nimi co? jest nie tak. Poszli?my z m?odym
Ga??zk? do Ba?ki Smalec i kategorycznie za??dali?my ?eby pokaza?a nam siurka.
Faktycznie, zamiast niego mia?a tylko jak?? szpark?.
No prosz?, cz?owiek ca?e ?ycie si? uczy, a g?upi umiera...
Dzie? si?dmy
Dzi? dowiedzia?em si? o sobie bardzo niemi?ej rzeczy.
A wszystko przez Grzesia Klapi:cenzura:?, Grubego Artura i mojego tat?,
ale od pocz?tku. Dzi? po obiedzie przylecia? do mnie Grzesio i zacz?? mi
opowiada? co mu si? przytrafi?o. Bawi? si? z ch?opakami w chowanego i w
nag?ym przyp?ywie geniuszu schowa? si? do skrzynki na piasek przed klatk?,
wtedy zobaczy? przez szpar? jak do skrzynki podesz?o trzech pan?w w
dresach, wygodnie sobie na niej usiedli i zacz?li co? popija?.
Grzesio przez nich przesiedzia? w skrzyni trzy godziny, ale nie ?a?uje,
bo dowiedzia? si? bardzo ciekawych rzeczy i pozna? par? fajnych
przekle?stw.
Opowiedzia? mi wszystko i musz? przyzna? ?e jedna rzecz mnie bardzo
zainteresowa?a. Podobno ka?da dziewczyna ma przy sobie kakao tylko
nie ka?demu daje. By? mo?e Grzesio co? przekr?ci?, ale jak si? go
dopytywa?em to przysi?ga? ?e tak w?a?nie powiedzieli.
A faceci byli na pewno bardzo m?drzy bo byli ca?kiem ?ysi, a mama
m?wi ?e jak komu? wychodz? w?osy to musi by? bardzo m?dry. Interesowa?o
mnie to dlatego ?e strasznie lubi? kakao, wi?c jakbym je od jakiej?
dziewczyny wycygani? to by by?o fajnie. Tyle ?e najwyra?niej te dziewuchy to
straszne sknery. My?la?em, my?la?em, a? w ko?cu wymy?li?em, ?e spytam o rad?
Grubego Artura. On z wszystkich ch?opak?w najlepiej zna si? na
kobietach.
Gruby Artur powiedzia? mi, ?e jak chc? co? od dziewczyny to musz? by?
kurtularny i powiedzie? jej jaki? konplement.
Nie bardzo wiedzia?em co to znaczy wi?c Arturo wyja?ni? ?e po
prostu trzeba je prosi? i zawsze m?wi? ?e co? maj? ?adne. Nie bardzo mi
to pasowa?o, ale w ko?cu Gruby Artur to fachowiec; to on pierwszy odkry?
?e dziewczyny nie maj? siurk?w. Pami?taj?c o wskaz?wkach przyst?pi?em
do dzia?ania.
Akurat w pobli?u nie by?o ?adnej innej dziewczyny jak tylko siostra
m?odego Ga??zki. Wprawdzie jest ju? stara bo ko?czy gimnazjum, ale
kiedy by?a m?oda to by?a z niej ca?kiem niez?a laska, widzia?em j? na zdj?ciach.
U?o?y?em sobie przemow? i podszed?em do niej. Pami?taj?c nauki Grubego
Artura powiedzia?em, ?e s?ysza?em ?e ma ?adne kakao i czy mog?aby
mnie pocz?stowa?. No i klops, nie podzieli?a si?, franca jedna. Jeszcze
mnie tak zwymy?la?a, ?e gdybym to powt?rzy? to do ko?ca ?ycia nie
obejrza?bym dobranocki.
No i na koniec powiedzia?a ?e jestem zboczony: to ju? mnie troch?
ubod?o!
Jak poszed?em z reklamacjami do Artura, to on stwierdzi? ?e mia?a
racj?, przecie? kakao jest md?e, jest na nim korzuch no i wog?le jest do kitu.
Wtedy sobie u?wiadomi?em ?e nie znam nikogo kto lubi?by kakao. No i
masz. Faktycznie jestem zboczony. S?ysza?em ?e to mo?na leczy?, tylko nie wiem
gdzie. Postanowi?em porozmawia? z tat?: w ko?cu jest lekarzem i
powinien wiedzie? takie rzeczy.
Tyle, ?e jak spyta?em go gdzie mog? si? wyleczy? ze zboczenia, to
najpierw zrobi? oczy wielkie jak cycki cioci Basi, a potem posadzi? na stole i
zacz?? opowiada? jakie? koszmarne bzdety o pszcz??kach i kwiatkach, o tym ?e
jak si? ludzie ca?uj? to si? kochaj? i odwrotnie i tym podobne ?wi?stwa
kt?rych a? si? s?ucha? nie da?o. Doszed?em do wniosku ?e tata jest
bardziej zboczony ni? ja, a skoro on si? z tego nie leczy, a wr?cz przeciwnie,
jeszcze leczy innych, to i ja nie musz? si? martwi?. Chocia?, je?li to
dziedziczne, a tata o tym nie wie to mo?e musz? go u?wiadomi??
Nie wiem, musz? to sobie jeszcze przemy?le?..
Dzie? ?smy
...jak to na wojence ?adnie gdy przedszkolak w dziur? wpadnie. Tak sobie dzi? ?piewa?em ca?y dzie? bo dzisiaj bawili?my si? w wojn?. Zebra?a si? ca?a paczka: ja, m?ody Ga??zka, Grzesiu Klapidu*a, Gruby Artur, Letki Maniek i na dok?adk? par? dziewczyn. Podzielili?my si? sprawiedliwie na dwie dru?yny tzn. ch?opaki kontra dziewczyny plus Letki Maniek i przyst?pili?my do dzia?a? zaczepno obronnych. Nasz? kwater? ulokowali?my w gara?u Grubego Artura i na pocz?tek si? okopali?my. Okop nie by? g??boki, ale w kucki mo?na by?o tam si? nie?le broni?. Potem przygotowali?my amunicj?: Gruby Artur proponowa? kamienie, ale doszed?em do wniosku ?e konwencje mi?dzynarodowe nie dopuszczaj? tego typu amunicji do wojen podw?rkowych, wi?c stan??o na kulkach z b?ota. Nast?pnie przygotowali?my bro? os?onow?, czyli wiaderka z suchym piachem i czekali?my na nieprzyjaciela. Nieprzyjaciel jak to nieprzyjaciel zjawi? si? niespodzianie i wcale nie w przyjacielskich zamiarach: mianowicie przylecia? tata Grubego Artura i zacz?? wrzeszcze? ?e mamy natychmiast zasypa? nasz okop, bo on nie b?dzie m?g? wyjecha? z gara?u. Nie zd??yli?my mu wyt?umaczy? ?e wojna wymaga po?wi?ce? bo w biegu ci??ko si? m?wi i mo?na sobie j?zyk przyci??. Ca?e szcz??cie ?e tata Artura jest trzy razy grubszy ni? Artur, wi?c nas nie dogoni?. Tym razem okopali?my si? w piaskownicy. Na atak nieprzyjaciela nie trzeba by?o d?ugo czeka?, dziewczyny wyskoczy?y z wrzaskiem z pobliskich krzak?w i zacz??y nas obrzuca? grudkami ziemi. Pierwszy atak odparli?my bez problem?w, ale okaza?o si? ?e nasze kulki b?ota wysch?y i ci??ko je rzuca? r?kami; potrzebowali?my jakiej? wyrzutni. Gruby Artur wpad? na pomys? i za chwil? przybieg? z biustonoszem swojej mamy. W tym momencie nasze szanse wzros?y niepomiernie, bo mama Artura ma taki kaliber ?e mo?na strzela? nawet arbuzami. Oddzia? Letkiego Ma?ka doszed? do wniosku ?e frontalnym atakiem nic nie wsk?ra i zacz?? ucieka? si? do podst?p?w. Bronili?my si? dzielnie dop?ki do naszych okop?w nie wpad?y skarpetki taty Letkiego Ma?ka. Wtedy wys?ali?my lampamentariusza w osobie Grzesia Klapidu*y ?eby podpisa? pakt o zakazie u?ywania broni chemicznej. Przy okazji podpisa? te? pakt o zakazie u?ywania broni biologicznej (dziewczyny mia?y ca?y s?oik mr?wek) jak i atomowej (Ba?ka Smalec wyci?gn??a ze ?mietnika pieluchy swojej m?odszej siostry). Grzesio podpisa?by pewnie jeszcze par? pakt?w bo jako jedyny z nas umie co? napisa?, ale niestety wichry dziejowe w osobie mojej mamy zadecydowa?y inaczej tzn. zawo?a?y mnie na obiad. Na wojnie to si? ma apetyt....
Dzie? dziewi?ty
...kto by pomy?la? ?e w przedszkolu mo?na si? dowiedzie? czego? ciekawego!?! Dzi? nasza pani przyprowadzi?a jakiego? pana kt?ry zacz?? nam opowiada? o nauce. Wprawdzie du?o nie skorzysta?em, ale mi?dzy jednym a drugim staniem w k?cie us?ysza?em ?e nauka ma m?czennik?w. I to ?e oni s? bardzo s?awni i wszyscy o nich m?wi? z szacunkiem i za to ?e si? tak m?cz? dla tej nauki to potem wszyscy s? im wdzi?czni. Jak tak patrz? na swojego brata to on te? jest m?czennik, bo tak si? codziennie m?czy nad lekcjami, ale niedoczekanie jego ?ebym zacz?? o nim m?wi? z szacunkiem. Podzieli?em si? swoimi przemy?leniami z tat?, a on mi wyt?umaczy? ?e to nie do ko?ca tak. M?czennik to taki kt?ry cierpi za pokazywanie swojej wiedzy. No to te? mam kandydata. Kiedy? Grzesiu Klapidu*a chcia? pokaza? ?e ju? umie pisa?, wi?c napisa? mazakiem na szafie :cenzura:, m?czennikiem okaza? si? chwil? potem, bo mazak okaza? si? niezmywalny. Niestety znowu co? ?le zrozumia?em bo mama omal nie pad?a na zawa? ze ?miechu jak us?ysza?a ?e m?wi? do Grzesia "prosz? pana Klapidu*y". Okaza?o si? ?e m?czennikiem mo?na te? zosta? kiedy po?wi?ca si? swoje zdrowie lub ?ycie dla eksperymentu. No to zaraz przypomnia?o mi si? jak m?ody Ga??zka po?wi?ci? si? dla sprawdzenia, czy kotu jest przyjemnie na karuzeli. Jego po?wi?cenie si? polega?o na tym, ?e dosta? od ojca pasem kiedy ten wszed? do kuchni i zobaczy? kota w mikrofal?wce. Ale kot by? wniebowzi?ty bo jeszcze przez jaki? czas miaucza? i skaka? z rado?ci jak g?upi. W ka?dym razie eksperyment si? powi?d?. Tyle, ?e tata m?wi, ?e to te? nie wystarczy?o ?eby zosta? m?czennikiem. Kurde frans, czy wszystko co ci doro?li robi? i m?wi? musi by? takie skomplikowane. Mam nadziej? nie dorosn? zbyt szybko...
Dzie? dziesi?ty
Ale numer! W ?yciu nie my?la?em, ?e w przedszkolu mo?e by? tak ciekawie! Ale po kolei. Dzi? jak tylko mama przyci?gn??a mnie do przedszkola, pani og?osi?a ?e zabiera nas na wycieczk?. I to ?eby by?o jeszcze straszniej ta wycieczka mia?a by? na wie? do jakiego? gospodarstwa, ?eby?my sobie poogl?dali jak wygl?daj? ?ywe zwierz?ta. To ju? nie mo?na by?o i?? do zoo? Tam jest znacznie bezpieczniej, bo te zwierzaki stoj? w klatkach, a nie ?a?? po ??ce bez ?adnego nadzoru. No, ale skoro to pani decyzja to trudno. Wsiedli?my do poci?gu i po godzinie byli?my na miejscu. No kto by si? spodziewa?, ?e ta wie? jest a? tak daleko za miastem. No, ale do rzeczy. My ustawili?my si? w parach na ??ce, a pani polecia?a porozmawia? z szefem tego ca?ego ba?aganu, kt?ry nazywa? si? pan Rolnik. Na odchodne powiedzia?a, ?e mo?emy podej?? poogl?da? sobie kr?wki. Podeszli?my i zamarli?my z przera?enia - tam nie by?o ani jednej krowy, same byki, a co gorsza prawie ka?dy z nas mia? na sobie co? czerwonego. Szybko zacz?li?my zdejmowa? wszystkie czerwone rzeczy: skarpetki, koszulki i tak dalej. W ko?cu co niekt?rzy nie bardzo ju? mieli co zdj??, bo okaza?o si? ?e Ba?ka Smalec wszystko ma czerwone, ??cznie z majtkami. By? jeszcze jeden problem z Grubym Arturem, bo jemu by?o gor?co, a jak jest mu gor?co to ma ca?? czerwon? g?b?. Na szcz??cie Grzesio znalaz? jaki? kube?ek, kt?ry za?o?yli?my Arturowi na g?ow? i poczuli?my si? troch? bezpieczniej. Po chwili wr?ci?a pani i oczywi?cie zacz??a wrzeszcze? ?e mamy si? ubiera? z powrotem. Po naszych gor?cych protestach wysz?o na jaw, ?e nie tylko byki maj? rogi, krowy te?. Troch? si? uspokoili?my, ale dla pewno?ci pu?cili?my Ka?k? przodem, a Grubego Artura nie czy?cili?my zbyt mocno (ten kube?ek by? po w?glu). Mimo wszystko te krowy tak si? dziwnie na nas spod byka patrzy?y. Po tej przygodzie przeszli?my sobie do mieszkania z krowami, kt?re nazywa?o si? obora. Tam dowiedzieli?my si? mn?stwa po?ytecznych rzeczy: po pierwsze, ?e krowa nie daje mleka jak si? j? pompuje za ogon, po drugie, ?e to co wtedy ta krowa daje to wcale nie jest mleko, po trzecie, ?e tego co ta krowa wtedy daje nie powinno si? pi? bo si? potem strasznie nieprzyjemnie odbija i po czwarte, ?e jak ju? krowa sko?czy dawa? to co? to trzeba si? szybko odsun?? i nie zagl?da? pod ogon bo si? b?dzie, jak Gruby Artur, ca?y dzie? ?mierdzia?o krowi? kup?. Przy okazji dowiedzieli?my si?, ?e ?winie jedz? wszystko, ??cznie z moim workiem na kapcie, i ?e krowy na ??ce zostawiaj? miny po?lizgowe (Mariolka nawet na jedn? trafi?a). Dowiedzieliby?my si? pewnie znacznie wi?cej, ale najpierw pani zabroni?a nam szuka? gdzie w kurze siedz? jajka, a potem przylecia?a pani Rolnikowa i zacz??a krzycze?, ?e j? w oborze jakie? demony atakuj?. Na szcz??cie nie by?y to demony, tylko Letki Maniek wlaz? w ba?k? po mleku i krzycza? ?e nie mo?e si? wydosta?, a ?e pani Rolnikowa nie zna tego narzecza to my?la?a ?e to diabe?. Trzeba by?o zabra? ba?k? z Ma?kiem do warsztatu mechanicznego, ?eby j? porozcinali, a my wr?cili?my do przedszkola. Jednak na wsi nie jest tak strasznie. Nikt nie zgin??.
Dzie? jedenasty
...jak ci??ko cz?owiekowi w wieku przedszkolnym rozwija? sw?j talent. Wczoraj na przyk?ad wymy?lili?my, ?e za?o?ymy zesp??. Jeszcze nie bardzo wiedzieli?my kto na czym b?dzie gra?, ale to ustali si? p??niej. Najwi?kszy problem by? z nazw?. Za ?adne skarby ?wiata nic nie przychodzi?o nam do g?owy. W ko?cu Grzesiu Klapidu*a stwierdzi?, ?e pami?ta? jak?? fajn? nazw?, ale w?a?nie uciek?a mu z g?owy. Domy?lili?my si?, ?e daleko uciec nie mog?a, wi?c powiesili?my Grzesia za nogi na wieszaku ?eby mu wr?ci?a. Niestety natychmiast zala? go taki t?ok uciekni?tych wcze?niej my?li, ?e a? posz?a mu krew z nosa. Kiedy ju? wr?ci?a mu przytomno?? powiedzia?, ?e sobie przypomnia?: mieli?my si? nazwa? NECROCANIBALISTIC VOMITORIUM *). Nazwa by?a bardzo fajna, ale okaza?o si?, ?e Grze? przeczyta? j? w jakim? komiksie, i ?e taki zesp?? ju? by?. No to klapa, wymy?lamy co? innego. Ja wymy?li?em KARTOFEL BOFEL, ale ch?opaki powiedzieli, ?e to g?upia nazwa. W ko?cu pomog?a nam siostra Ga??zki: od tej pory nasz? oficjaln? nazw? by?o FAT ARTURUM AND LIGHT MANIECK. Zupe?nie nie wiem co to znaczy, bo to po jakiemu? murzy?sku, ale bardzo fajnie brzmi. Potem zacz?li?my przydziela? sobie instrumenty. Gruby Artur wzi?? perkusj?, ja cymba?ki, Ga??zka gitar? swojej siostry a Letkiego Ma?ka dali?my na wokal, bo jak ?piewa? to brzmia?o to mniej wi?cej tak jak te zagraniczne zespo?y. Natychmiast zacz?li?my nagrywa? kaset? demo i pewnie nasza piosenka pod tytu?em "zjedz swojego je?a" sta?aby si? przebojem, ale przylecia?a s?siadka i zacz??a opiernicza? mam? ?e u nas jest taki ha?as, ?e jej m?? nie s?yszy w?asnej wiertarki. No to mama zabra?a nam perkusj?, magnetofon i jeszcze nas ochrzani?a za pogi?te garnki bo Artur strasznie mocno uderza?. Ciekaw jestem co powie siostra Ga??zki jak zobaczy, ?e zosta?a jej tylko jedna struna w gitarze. I miej tu cz?owieku talent....
*) komiks nazywa? si? "Wilq" - polecam
Dzie? dwunasty
Ale jaja, niech ja skonam! Gruby Artur si? zakocha?. I to w kim, w tej rudej Marioli! Musz? przyzna?, ?e na pocz?tku to mieli?my z niego niez?? nabitk?, ale p??niej zacz?li?my ch?opakowi wsp??czu?, chodzi? sm?tny, nie bawi? si?, nie miesza? z nami b?ota, no po prostu cie? cz?owieka (dosy? du?y cie? zreszt?). W ko?cu postanowili?my ch?opakowi pom?c! Najpierw starali?my si? go uzdrowi?: t?umaczyli?my jak komu dobremu, ?e dziewczyny s? g?upie, nie umiej? si? bawi?, a co gorsza jak si? takiej spodobasz to b?dziesz si? musia? z ni? o?eni? i ca?owa?, normalnie ohyda, a do tego jeszcze dziewczyny s? takie ?e chc? mie? dzieci. Ale Artur powiedzia?, ?e o?eni? si? mo?e, ca?owa? si? nie zamierza, bo to facet rz?dzi w domu, a do roli rodzica jest ju? gotowy. No trudno jego problem. No to zacz?li?my my?le? co zrobi? ?eby Mariola chocia? na niego popatrzy?a. A jak na z?o?? to jej chyba okulary bardzo zm?tnia?y bo patrzy?a i rozmawia?a ze wszystkimi, tylko nie z Arturem chocia? to zawsze jego najbardziej wida?. Zamontowali?my mu nawet ?ar?wk? na czapce, ale to nic nie pomog?o, Mariola zawsze patrzy?a si? w inn? stron?. Jak ju? zawiod?y wszystkie sposoby, to poszli?my po porad? do starszych. Najpierw siostra m?odego Ga??zki t?umaczy?a nam, ?e jak chce si? poderwa? dziewczyn? to trzeba by? Romanem Tycznym, kupowa? kwiatki i chodzi? do kina. Do kina to Artur jeszcze by poszed?, ale kupowa? kwiatki? Jakby na klombach ma?o tego sadzili. A ju? zmiana nazwiska i imienia zupe?nie nie wchodzi w gr?. No c??, tym razem poszli?my do du?ego Freda, ?eby nam co? poradzi?. On powiedzia? ?e po primo trza mie? gadkie, po sekundo fulkasy, a po tercjo to trza si? my?, bo jak spod napleta jedzie to ?adna laska pa?y nie wymlaska. Zupe?nie nie wiedzieli?my co to znaczy, ale na wszelki wypadek umyli?my Artura bardzo dok?adnie. Potem mieli?my problem z gadk?, bo Artur jako? dziwnie si? przy Marioli zapowietrza?, wi?c wymy?lili?my ?e we?miemy Grzesia, zapakujemy do torby i to on b?dzie m?wi? a Gruby Artur tylko rusza? ustami, a w tej torbie niby b?d? te fulkasy. Potem dali?my mu swoje kieszonkowe, ?eby m?g? i?? do kina i pomogli?my zanie?? torb? z Grzesiem pod drzwi Marioli. Zadzwonili?my i szybko uciekli?my. Potem si? okaza?o, ?e Artur prze?ar? ca?? nasz? kas? na lodach i si? od tego rozchorowa?, a Mariola nie wiedzie? czemu lata teraz ca?y czas za Grzesiem Klapidu*? i biedny Grzesio boi si? wyj?? z domu. Ach ta mi?o?? to niebezpieczna rzecz...
Dzie? trzynasty
...czasem to mo?na si? g?upio przestraszy?. Jako, ?e dzi? niedziela przyjecha?a do nas w odwiedziny ciocia Basia ze swoim synkiem Puckiem (swoj? drog? jakby mi dali na imi? Nepomucen to bym si? chyba pod ziemi? zapad?). Pucek jest jeszcze ma?y, ale ca?kiem do rzeczy go??, ca?kiem przypad? mi do gustu. Pogadali?my se troch? o sprawach zawodowych i okaza?o si?, ?e na mieszaniu b?ota zna si? ca?kiem nie?le, nawet opisa? mi now?, bardzo ciekaw? metod? doboru proporcji ziemi do wody, i ju? mieli?my i?? si? bawi? kiedy moja mama wpad?a na genialny pomys?, ?e p?jdziemy do ko?cio?a. Jako? niespecjalnie lubi? tam chodzi?, ludzie bez ?adnego powodu wstaj?, kl?kaj?, siadaj? i zupe?nie znienacka ?piewaj? (?eby chocia? co? ?adnego, ale czasem to tak wyj?, ?e si? tylko rozgl?dam czy gdzie? wilki si? nie zjawi?). Potem jeszcze daj? kas? na bilet, a kiedy ksi?dz wreszcie powie "Id?cie ofiary do domu" wychodz? i si? ciesz?, ?e zrobili dobry uczynek. Nie wiem co dobrego w tym wszystkim, ale skoro tak lubi? to pies ich tr?ca?. I tu wysz?a ca?a historia, bo Pucek jeszcze w ?yciu nie by? w ko?ciele i co wi?cej nigdy o czym? takim nie s?ysza?, wi?c ja, jako znacznie od niego starszy (ca?e p??tora roku) postanowi?em dyskretnie si? nim opiekowa?. Poszli?my we czw?rk?, tzn. ja, mama, ciocia Basia i Pucek. Heca zacz??a si? ju? przed ko?cio?em bo Pucek zacz?? si? dopytywa? co to za zamek, i czy tam przypadkiem nie mieszka Gargamel. Oczywi?cie wszyscy zapewnili?my go, ?e nie, ale to go nie przekona?o. Potem rozbecza? si? jak us?ysza? nasz ch?r ko?cielny bo ubzdura?o mu si? ?e tam jednak mieszka Gargamel i w?a?nie gotuje Smerfy na zup? a la Smerf, i to one tak ?a?o?nie lamentuj?. Tylko zd??yli?my go uspokoi? Pucek wpad? w histeri? bo zobaczy? jak nasz ksi?dz wylecia? z p??miskiem ?eby zebra? kas? za wst?p. Prawd? powiedziawszy wcale mu si? nie dziwi?, gdybym nie wiedzia? co to za checa te? bym si? przestraszy?, tym bardziej, ?e nasz ksi?dz chodzi ubrany na czarno, a z fizjonomii to taki podobny do Gargamela jakby tym rysownikom pozowa?. Ciocia i mama z?apa?y Pucka dopiero przy trzecim skrzy?owaniu. Pr?bowa?y go zaci?gn?? z powrotem, ale w ?yciu by im si? nie uda?o gdybym mu nie wyt?umaczy?, ?e to troch? g?upio da? kas? za wst?p, a potem wyj?? przed ko?cem. Jak wr?cili?my to akurat by? ten moment jak ksi?dz sobie kielona wyciera?, ?eby se alpag? waln??, ale jak zwykle ludzie s? niecierpliwi; nie poczekali a? sko?czy, tylko od razu polecieli tam do tego sto?u, ?eby da? i im. Pucek nagle nabra? odwagi i te? chcia? lecie?, ale ciocia przet?umaczy?a mu, ?e jest za m?ody. No to Pucio si? wnerwi? i powiada, ?e skoro tak, to niech mu zwr?c? za jego bilet. Niestety kasa za wej?cie nie zwraca, bo tam nawet nie ma kasy. Zysk jednak by? z tego taki, ?e jak Pucek polecia? do sto?u, ?eby si? upomina? o swoje to zobaczy?, ?e ksi?dz nie daje ludziom pi?, tylko jakie? bia?e tabletki. No c??, nikogo z nas nie bola? ani brzuch, ani gard?o, wi?c tabletki nie by?y nam potrzebne. Ksi?dz jeszcze sobie troch? pogada?, w ko?cu kaza? wszystkim i?? do domu. No c??, musz? przyzna?, ?e tym razem by?o ciekawiej ni? zwykle, ale bior?c pod uwag? min? mojej mamy po wyj?ciu, chyba niepr?dko znowu p?jdziemy z Puckiem do ko?cio?a. A szkoda ...
|
|