jezabel napisał(a):
Hej witam was ;-D
No macie rację święta, święta i po świętach
No jeżeli chodzi o mnie to spędziłam je fantastycznie byłam u siostry no i jak do niej pojechałam to tego samego dnia poszłam z siostrą i szwagrem na nocną mszę paschalną trwała 2 h no i jak wróciliśmy to wypiliśmy drinka ja ze szwagrem 2, a siostra 1 i poszliśmy spać
W pierwszy dzień świąt wstaliśmy rozpakowaliśmy zająca, zjedliśmy śniadanie, później po południu była kawa i ciasto, a potem poszliśmy na spacer (szwagier z dzieciakami poszli na boisko grać w piłkę, a ja z siostrą poszłyśmy po spacerować i pogadałyśmy sobie no i to by było na tyle jeżeli chodzi o pierwszy dzień świąt)
Natomiast w drugi dzień świąt wstaliśmy i poszliśmy na mszę no i przyszliśmy i moja mama zapytała jakie mamy plany w tym dniu, bo ona może by pojechała do mojego brata, (który mieszka 21 km od mojej siostry) JAAA oczywiście nie chciałam jechać, bo na samą myśl, że mam jechać do brata by siedzieć i żreć to zrobiło mi się niedobrze
oczywiście żart wcale tak nie myślałam
No i związku z tym mój szwagier zrobił mi małą niespodziankę - zabrał mnie do kina na film, który trwał 2 h i jak się skończył to pieszo poszliśmy na tramwaj i pojechaliśmy do domu.... no i tak mi święta zleciały
P.S. damianust96 wiesz ja mam nadzieję, że mnie się nie przytyło, chociaż kto to wie...
A propos Ania co masz na myśli mówiąc, że lepiej by było DLA NAS by zajęło NAS prawdziwe życie...?????? wytłumacz mi to, bo nie rozumiem cię.... czy chodzi ci o to, że mamy się zająć swoim życiem i dać sobie spokój z tym FORUM....?? Wiesz co powiem ci tak: Wszyscy się tu polubiliśmy i jestem pewna, że będziemy tu zaglądać od czasu do czasu.... jak będzie nam na to pozwalał czas oraz jeżeli będziemy tego chcieli, a napewno będziemy chcieli
Tak więc głowa do góry Aniu jeszcze nie raz sobie tu pogadamy
Pozdrawiam cię cieplutko pa
:* :* :* :*
Dobranoc wszystkim i kolorowych snów życzę pa
:*
Cześć Wam
No po tak długim czasie(wirtualnie szybciej chyba leci:
) zauważyłam,że...coś się zmieniło tu u Nas na forum.Mniejsza o to pozwólmy na to by czas to rozwiązał:)-nie mamy wyboru właściwie
Ziabelko...nie miałam nic złego na myśli
nic,a nic
po prostu....takie mnie ogarnęło myślenie.Wiem,że każdy zapracowany
sama tak mam.
Hmm...Baśka co Ty tak smutasz co,śliczna?
Głowa do góry.Nauczyłam się czegoś,mianowicie tego,że nawet jeśli jest bardzo źle to:''od razu po upadku trzeba wstać, wytrzepać się z kurzu i iść dalej''.Może nie koniecznie już tą samą ścieżką,gdyż granice i zdrowy rozsądek też trzeba znać i mieć.Tego w sumie nauczyła mnie jazda konna:) Czasem też bywa,że otwarcie się przed kimś, nam pomaga.Ja nikogo z góry nie oceniam(choc kiedys tak nie było).Każdy jest inny i będę to powtarzać do końca swoich dni.Zawsze wysłucham drugiego człowieka,pomogę na tyle ile będę mogła i gdy będzie chciał.Wszyscy powinniśmy uwierzyć w to,że dobroć dana drugiemu człowiekowi wróci do Nas.Wiem,wiem łatwo się mówi,ale...ostatnio też mam więcej problemów niż tych dobrych chwil.W sumie te dobre są tak głęboko schowane za tymi złymi,że nawet trudno je zauważyć...Pomóc można tylko sam sobie.Podjąć ciężkie,ale dobre decyzje...Coś Wam napiszę:
W gimnazjum nie radziłam sobie z matmą i nawet nie lubiłam( mało powiedziane-nikt jej nie lubił,nawet reszta nauczycieli,czy ludzi z jej otoczenia) nauczycielki,która mnie wtedy uczyła.Pewnego dnia,gdy kolejny raz oblałam test...krzyknęłam,że już nie mogę..nie potrafię...poddaję się.Ona podeszła do mnie,spojrzałam w jej oczy i myslałam,że zobaczę w nich gniew..tą nauczycielską wredote,złośliwość,czy nawet znużenie uczniem...Zobaczyłam jednak pewnego rodzaju czułość,ale i taką determinację(nie wiem jak to nazwać)powiedziała mi:Nigdy,ale to nigdy nie możesz się poddawać.Pamiętaj zawsze mów:O nie!Nie Ja!Ja się nie poddam! Pomogła mi.Miałam z nią dużo korków.Rozmów o życiu...o wszystkim..Była ładną,twardo stąpającą po ziemi kobietą.Miała 34 lata.Ja miałam problemy w domu..no i tak wyszło,że byłam częstym gościem w Jej domu.Rodzice natomiast byli zadowoleni,że się uczę.Rodzice..ja mało z kim mogłam się spotykać.Ona nie miała męża,nikogo oprócz psa;] i wielkiej kociarni na dworze:D(była samotna,bo nie potrafiła zaufać,nikomu)...Ja Ją zrozumiałam.Wiele mi o sobie opowiedziała.Zmieniłam zdanie o Niej.Całkowicie.W szkole..troszkę się zmieniła,choć już nie do końca.Ludzie nadal plotkowali,ale jak to uczniowie mówili:Jest znośna.'' :) Ja zdałam.Choć były czasem opinie,że tylko dlatego bo ma do mnie ''sentyment''.Tak nie było,bo miałam mnóstwo nauki.Słowa,że nie mam się poddawać...Ona opowiedziała mi historię z tym zwiazaną.Nie będę jej przytaczać,bo to by nie ładnie było z mojej strony no i za długo.Ja tez Jej pomogłam.Była sama,ja już trochę wiedziałam,że jest potrzebna do życia miłość.Przytoczyłam Jej te same słowa,która Ona mi.Potem już znalazła swoją połówkę:) była w ciąży.Hmm..Zginęła będąc w ciąży.Przechodziła przez pasy.Wjechało w nią auto i motor.Nie zdążyłam się pożegnać,ale słowa,które mi wtedy powiedziała..bede o nich pamietac.jej facet wiadomo,źle to znosił.Potem raz go widziałam.Raz rozmawialiśmy pół roku temu...powiedział,że byłam Jej jedyną bliską osobą.Prawie jak córka:) Rozmowa..była bardzo ciężka..ściskał nas ból,ale potem było coraz lepiej..na pożegnanie powiedzieliśmy,ale juz z usmiechem:''O nie! Nie ja!Ja się nie poddam!'' Poznałam ją w 4 lata..Bardzo dobrze..Czasem widać można znaleźć kogoś kto Cię rozumie.wiek tu nie ma znaczenia...nic nie ma znaczenia..jedynie dobroć,którą otoczysz innych.
Wiem..za duzo napisałam,ale właśnie chcę pokazać,że nie jesteście sami..:)Gratuluję dojścia do końca i przepraszam za nie spójność i błędy.Miłego dnia...:*
Przeczytałam tą smutną historię, którą napisałaś i szczerze ci powiem, że jestem nią WSTRZĄŚNIĘTA naprawdę.... i to bardzo
I wiesz powiem, ci, że wiele razy w życiu spotkałam się z czymś takim, że ci wszyscy fajni, mili i pomocni ludzie (w tym przypadku twoja nauczycielka z matmy) giną i umierają szybko i jeszcze w tak młodym wieku, a przecież mogli by jeszcze żyć.... i dla mnie jest to niesprawiedliwe, ale zgodzę się z tym co powiedział Daniel, że życie jest kruche i nigdy nie wiesz co cię czeka.... za zakrętem, albo następnego dnia..., ale nic się na to nie poradzi i trzeba żyć dalej... Pozdrawiam cię kochana i trzymaj się pa